[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jesteś pewien, że nie wolno mi się posikać w spodnie? - Zasady?Mace spokojnie ruszył prosto na Vastora, z kciukami wciąż zatkniętymi za poły Odpowiedzią Vastora było prychnięcie polującego akka.Zasady dżungli.Eksplo-kurtki.zja energii wyrzuciła lor peleka jak ludzki pocisk, który, szarpiąc szponami zmierzch,- Ciągle to robisz.Nic dziwnego, że twoje psy uważają to za okropne.kierował się w stronę Mace'a.Patrząc w oczy Vastora, Mace rozchylił kurtkę, ukazując rękojeść miecza.No to niech będą zasady dżungli, pomyślał Mace i skoczył, aby spotkać się z nimPotem zrzucił ją z siebie, złożył na pół i rzucił zręcznie przez ramię, wprost w pośrodku drogi.oczekujące ramiona zdumionego Nicka Rostu.Miecz pozostał w kieszeni.- Widzisz, jak bardzo się ciebie boję.Vastor rozsunął tarcze i w dżungli zapadła cisza.- Wszyscy tutaj wiedzą że to nie ma nic wspólnego z Depą - oświadczył Mace.-Chodzi o tych Balawai, których nie mogłeś utrzymać, bo byłeś za słaby albo za głupi.Nogi Vastora ugięły się jak zadnie łapy akka.Oni należeli do mnie! Ja ich miałem zabić albo oszczędzić! Należeli do mnie, to jamiałem im dać sprawiedliwość dżungli.- Dopóki nie naciąłeś się na mnie.A potem byli już moi - odparł Mace.- Należelido mnie i mogłem ich uwolnić.Pokażę ci, ty słaby, głupi.- Już pokazałeś.Vastor przemieścił ciężar ciała, aby rzucić się do skoku, ale nagle zamarł, jakbyjakaś niewidzialna smycz zacisnęła mu się wokół karku.Obejrzał się na cień za zasło-nami howdah, a kiedy znów spojrzał na Mace'a, jego wargi unosiły się w drapieżnymuśmiechu, a oczy lśniły jak blizniacze kratery.Depa wolałaby, żebyś żył.Ale nie będzie się upierać, żebyś nie oberwał.Mace wzruszył ramionami.- Jeśli również nie będzie się upierała, żebyś ty nie oberwał.Vastor zaczął odpinać tarcze.Mace pogardliwie odwrócił się plecami do lor pelekai powoli ruszył w kierunku środka kręgu akków i ludzi.W sposobie, w jaki Vastor zdjął tarcze z ramion, nie było nic powolnego ani nie-pewnego: jeden ostry jak trzask bicza ruch nadgarstka i obie poleciały z brzękiem naziemię, zawadzając po drodze o skorupę ankkoksa.Nick niepewnie ściskał zwiniętą w kłąb kurtkę i broń Mace'a.- Eee.chyba powinienem ci powiedzieć.moim zdaniem ten manewr wielkiegopsa nie działa na Kara.Janko5 Janko5 Matthew Stover Punkt Przełomu177 178Upadli razem, przetoczyli się i Mace wreszcie zdołał zrzucić z siebie Vastora.Jed-nocześnie zastosował szybki kopniak w podbródek, który wyrzucił lor peleka w góręjak podkręconą piłkę.ROZ DZ I AAMace zdążył odzyskać swój kontakt z Mocą na czas, aby przekoziołkować i wylą-dować w lekkim, zrównoważonym przysiadzie.Vastor wylądował na czworakach,absorbując wstrząs bez wysiłku, jak lianokot.Patrzyli na siebie.Z rany na karku Mace'a spływała krew, malując na purpurowo jego pierś i ramię,ale była to tylko strużka, nie fontanna.Podobna strużka ściekała z rozciętego policzka12Vastora i skapywała mu ze szczęki.%7ładen z nich zdawał się tego nie zauważać.Warkot Vastora rozbrzmiewał w piersi Mace'a.Niewielu łudzi jest w stanie rozerwać mój uścisk.Ty też tego nie zrobisz po razZASADY D%7łUNGLI drugi.Mace nie odpowiedział.Vastor prawdopodobnie miał rację.Nagle z przerażającą jasnością uświadomił sobie, że nie spał od nocy poprzedzają-Zderzyli się z trzaskiem, który wstrząsnął dżunglą wokół nich.Nie ograniczało sięcej walkę na przełęczy.Tej nocy, kiedy to naćpany korą Lesh przyszedł do niego weto do dwóch ludzkich ciał; wraz z nimi zderzyły się dwa węzłowe kanały w Mocy.łzach, aby mu powiedzieć, czego nauczą go Kar i strażnicy akków, jeśli dożyje.Niewidzialna energia trzeszczała i strzelała, jaskrawoniebieskie iskry przeskakiwałyWydawało się, że to było wiele lat temu.pomiędzy liśćmi drzew nad ich głowami.Przez moment wisieli w powietrzu, spleceni,Zastanawiał się przez chwilę, czy lor pelek rzeczywiście rozdarłby mu gardło, po-drąc się wzajemnie pazurami.Akki przywarły do ziemi i zatańczyły w miejscu, chłosz-mimo tego, co, jak twierdził, powiedziała mu Depa.A może zadowoliłby się poddusze-cząc ogonami powietrze.Strażnicy złożyli tarcze, rycząc z dziką, zwierzęcą zawzięto-niem?ścią.Stwierdził, że może żyć dalej, nie znając odpowiedzi na te pytania.Vastor wydawał się składać z samych zębów i szponów: zaciekły, warczący kłąb.Jeśli przeżyje w ogóle.Ramiona, niczym durastalowe przęsła, chwyciły Mace'a w nierozerwalny uścisk, przy-Vastor na czworakach ruszył w jego kierunku.gważdżając mu łokcie do trzeszczących żeber [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl