[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Halina? powiedziałam pytająco. Na litość boską odezwała się Halina, której na chwilę odjęło mowę. Co toznaczy? Nic, drobiazg, ten pan się włączył, mnie się ciągle ktoś włącza.To zadzwonisz czywolisz, żeby ten pan zadzwonił? A ty znasz tego pana? Skąd? Pierwszy raz w życiu go słyszę. Ja panie bardzo przepraszam powiedział ten pan. Ja się włączyłem zupełnieprzypadkowo.Zamierzałem dzwonić absolutnie gdzie indziej, ale rozmowa pań była takinteresująca, że nie miałem siły się wyłączyć i pozwoliłem sobie wysłuchać.Najmocniej za toprzepraszam.To jak, chce pani, żebym zadzwonił? Numer już mam zanotowany. Bo ja wiem? Halina, jak myślisz? Nie wiem, ja nic nie myślę.Ja jestem ogłuszona. No widzi pani, ta pani jest ogłuszona, na pewno będzie lepiej, żebym to ja załatwił. Halina, zdecyduj się, ty czy ten pan? To już może lepiej niech ten pan& Tylko że teraz to ja już kompletnie nic nierozumiem&Byłam tak zdenerwowana zawikłaną sytuacją, że zrobiło mi się wszystko jedno. Dobrze powiedziałam z rozpaczą. Niech będzie ten pan.Brzmi zupełniesympatycznie, chociaż nie wiem, jak wygląda.A jak pan mnie potem zawiadomi orezultatach? Poda mi pani swój numer telefonu i ja zaraz potem do pani zadzwonię. Nie, to niech pan poda swój numer telefonu i ja do pana zadzwonię.Widocznie kołatały się we mnie jeszcze jakieś resztki przytomności umysłu, bo miałamniejasne uczucie, że w tego rodzaju okolicznościach nie należy podawać obcemu facetowiswojego własnego numeru telefonu. Kiedy do mnie jest bardzo trudno się dodzwonić i w ogóle to jest szalenieskomplikowane.Jeżeli pani ma jakieś obawy, to ja się przecież nie narzucam. W nosie mam obawy.Wszystko mi jedno.Tylko niech pan to jakoś inteligentniezałatwi. Postaram się, droga pani, wykrzesać z siebie tyle inteligencji, ile tylko zdołam.Słucham.Zgłupiałam do reszty i podałam mu swój numer.Halina się wyłączyła, nadal nieopisaniezdumiona. To ja się też wyłączam i za dziesięć minut do pani dzwonię ze szczegółowymsprawozdaniem. Dobrze, czekam.Odłożyłam słuchawkę i zaczęłam zbierać rozproszone władze umysłowe.Zanim jezebrałam, telefon zadzwonił. No i co? spytałam niecierpliwie. No i nic.Zadzwoniłem i ten pan odebrał telefon.Nie pytałem go o futryny drzwiowe inapisy na nich, tylko spytałem o pana Zdanowskiego.Powiedział, że pomyłka i koniec. Kto to jest pan Zdanowski? Nie mam pojęcia.Nie znam żadnego takiego i miałem nadzieję, że ten pan też nie zna.No i co teraz? Nie wiem.Więc jest w pokoju.Jest u siebie.I nie dzwoni& I pewnie już nigdy nie zadzwoni&Siedziałam ze słuchawką w ręce i ze ściśniętym sercem.W słuchawce znów rozległ sięmiły, spokojny głos: Wie pani co, jeśli można pani radzić, to niech pani sobie tego pana wybije z głowy. Dlaczego? On mi się nie bardzo podobał& Dlaczego? powtórzyłam z oburzeniem. To jest bardzo sympatyczny pan, bardzodobrze wychowany, intelektualista& Na intelektualistę to on mi raczej nie wyglądał& Dlaczego?! Tam takie odgłosy dobiegały& Jakie odgłosy? Takie różne.Wstyd powtórzyć. Pijany? przemknęło mi przez głowę. Jakie odgłosy? spytałam z niepokojem. Miotania wiktem? Ach, nie.Ale takie miałem wrażenie, jakby tam się jakaś pani zwracała do tego panatakim głosem mało intelektualnym&Zanim sobie zdałam sprawę z tego, że wcale w to nie wierzę, wszystko w środkuodwróciło mi się do góry nogami. Cóż powiedziałam smutnie po chwili milczenia, w czasie którego gwałtownieusiłowałam przyjść do siebie. Możliwe.Do tego pana wszystko jest podobne& No właśnie, tym bardziej niech pani go sobie wybije z głowy. Ach, Boże! Nie ma pan pojęcia, jak bym chciała.I w żaden sposób nie mogę. Dam pani świetną radę: klin klinem. A co pan myśli, że ja o tym nie wiem? Już tak się nawet rozglądałam dookoła siebie, alejakoś tego klina nie widzę.Nikt się nie nadaje. No, a może ja bym się nadał? Bo ja wiem? Może by pan się i nadał, skąd ja to mogę wiedzieć. No to może byśmy się spotkali? Może powiedziałam w roztargnieniu, bo ciągle jeszcze byłam wstrząśnięta. Agdzie i kiedy? Gdzie pani sobie tylko życzy, a kiedy? No na przykład piętnaście po dwunastej. Piętnaście po dwunastej? Co to znaczy piętnaście po dwunastej? W południe? Nie, nie w południe, wieczorem.To znaczy, za dwie i pół godziny.Na tę dziwną propozycję nagle oprzytomniałam.Zwariował? Już się nie ma kiedy spotkać? A nie może być na przykład o siódmej wieczorem? Nie, bo widzi pani, ja bardzo długo pracuję i to codziennie.Dopiero po dwunastejkończę pracę.I potem jest akurat bardzo piękna pora, żeby się spotkać.No to jak? Gdzie mamna panią czekać? Panie, niech pan się opamięta! Nie mam najmniejszej ochoty wychodzić teraz z domu ipętać się po mieście.Wykluczone. To ja mogę przyjechać do pani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]