[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znów powróciływspomnienia.Trzymając rękę na klamce, zawahała się.Wiedziała, że zlepostępuje, nie ujawniając swej obecności.Jednak głosKonrada brzmiał inaczej niż podczas lunchu.Nie słychać byłow nim drwiny ani sarkazmu.Zaintrygowana i oszołomionastała jak słup soli.- Ależ, babciu, jestem rozsądny - powiedział ostro.- Przezcałe życie byłem rozsądny.Wykonuję swoją pracę, płacępodatki, wspomagam ojczyznę.Ale na tym koniec.- Rozległsię dzwięk, jakby ktoś uderzył dłonią w stół, a potem brzększkła.- Nie zamierzam się poświęcać.- Ale twój dziadek uważa.- Dziadek myśli, że jest Napoleonem - rzekł Konradzimno.- Nie zgadzam się, by zawierał polityczne przymierzakosztem mojego prywatnego życia!Franceska jęknęła w duchu.Oto dostała odpowiedz na swoje pytania.Konrad przezcały czas wiedział, co się święci.Pewnie myślał, że ona sięzgodziła i przyszła tutaj specjalnie, by go oczarować!48Krew w niej zawrzała.Z wściekłości.Ze wstydu.Niewiedziała, które uczucie górowało.- On tylko próbuje coś zrobić.- Głos kobiecy brzmiałniezwykle ciepło.Franceska z trudem dawała wiarę, że należydo królowej.- Wiem, babciu.- Aksamitny głos złagodniał.- Ale niemoże wykorzystywać innych.Pomysł z małżeństwem jest poprostu absurdalny.- Och, mój drogi! - jęknęła królowa niemal płaczliwie.-Czyżby więc chodziło o Sylvię?- To nie ma nic wspólnego z moim nieudanymmałżeństwem! - Głos mężczyzny był teraz twardy jak stal iochrypły z gniewu.- Nigdy nie poślubię Franceski Heller!Nigdy.Jestem dla niej za biedny.A ona dla mnie zbytpospolita.I zbyt napastliwa, zbyt opryskliwa, rozumiesz?49ROZDZIAA CZWARTY- Co to za odgłos? - Konrad gwałtownie uniósł głowę.Przed chwilą ktoś delikatnie zamknął drzwi.Które drzwi?- Jaki odgłos? - spytała babka.- Ktoś nas podsłuchiwał.Wstał szybko i podszedł do drzwi kuchni.Ktokolwiek tubył, wyślizgnął się niezauważony.- Nie ma nikogo - zauważyła babka, podążając za nim.Wyglądała na zdezorientowaną.- Oczywiście, że nie ma.Usłyszała moje słowa i uciekła.Stawiam na kobietę, którą przed chwilą nazwałem pospolitą iopryskliwą - odparł z ponurym uśmiechem.- Nie! - Królowa Angelika przyłożyła ręce do twarzy wgeście przerażenia.- Może to Marta wróciła wcześniej?- Przykro mi, babciu.- Wzruszył ramionami.- Wieszrównie dobrze jak ja, że to musiała być Franceska.- I co teraz zrobimy? - spytała królowa, marszcząc brwi.-Feliks naprawdę liczył na Petera Hellera.Konrad wybuchnął krótkim śmiechem.- Przed chwilą poważnie obraziłem tę młodą kobietę, a tyniepokoisz się o ojca.- Nie powinna podsłuchiwać.- Nie lubisz jej, prawda? - spytał wolno Konrad.- Ty też nie.Nigdy przedtem nie słyszałam, byś nazwałjakąś kobietę pospolitą i opryskliwą.- Dotknęła mnie do żywego.Nie powinienem jednaktracić panowania nad sobą.- Konrad był naprawdę poruszony.- Nie powinienem był tego powiedzieć.Będę musiał jąprzeprosić.- Nie możesz - stwierdziła przytomnie jego babka.- Niepowiedziałeś jej tego w oczy.Ona podsłuchiwała.A niebędzie chciała się do tego przyznać.Przyzwoicie wychowanadziewczyna nigdy by tego nie zrobiła.W każdym razie nie50możesz przepraszać za swoje myśli.Zwłaszcza żepowiedziałeś prawdę.- Prawdę?- Ona przecież jest pospolita.- Naprawdę tak uważasz?- Oczywiście.Powinna wydepilować brwi.I te okropneokulary! Te włosy!- Być może - powiedział Konrad z lekkim przymusem.- A poza tym jest przysadzista - zauważyła z wyraznymzadowoleniem jego babka, - Musi być przyzwyczajona dotego, że ludzie uznają ją za pospolitą.- Wcale tak nie uważam - zaprotestował nieoczekiwanie.- Na twoim miejscu nie martwiłabym się - pocieszyła gobabka.- Nie sądzę, byś wywarł na niej oszałamiającewrażenie, zanim obdarzyłeś ją tymi epitetami.Nie mógł temu zaprzeczyć.Ale z jakiegoś nieokreślonegopowodu głęboko go to irytowało.- Do diabła! - Nerwowym krokiem przemierzał kuchnię.-Nie chciałem zranić uczuć tej kobiety.- To tylko pogarsza sprawę - wtrąciła jego babka.- Czyżby cię to cieszyło? - Konrad zmrużył oczy.- Byłeś tak pewien, że nad wszystkim panujesz.-Zaśmiała się lekko.- Miło widzieć, że zdarzają ci się wpadki,jak każdemu z nas.- W przypadku Franceski Heller zaczyna mi to wchodzićw krew - rzekł z komą.- Co takiego? - Babka wyraznie się wystraszyła.Konradzignorował pytanie.Sfrustrowany uderzył pięścią w otwartądłoń.- Muszę coś z tym zrobić!- Pozostaje ci tylko udawać, że tego nie powiedziałeś -odrzekła babka ze złośliwą satysfakcją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]