[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podeszli do drzwi i skierowali się na ganek, ale zaledwie zeszli po trzech stopniach, gdyprzybycie kolejnej karocy spowodowało znaczne zamieszanie pośród gapiów.Kosztowne, lśniące lando zaprzę\one było w sześć wspaniale dobranych gniadoszy.Powozilistangreci w bardzo charakterystycznych liberiach.Budy powozu pozostawały jednak uparciepodniesione, kryjąc to\samość jego pasa\erów.Za nim jechał drugi powóz, mniejszy i mniejimponujący, zwrócił te\ znacznie mniej uwagi wśród widzów.Pan Dodswell otworzył usta z zaskoczeniem, kiedy ujrzał stangretów.- Pani - rzekł półgłosem - to królewska liberia.Laura obserwowała, jak lando zaje\d\a pod ganek.Drugi powóz zatrzymał się nieco dalej ijego drzwiczki otwarły się, dając przejście zaaferowanemu i ruchliwemu jegomościowiodzianemu w ciemny brąz.Jegomość miał na głowie bardzo formalną perukę, a w dłonidzier\ył lśniącą laskę, którą właśnie postukał w ramię najbli\szego lokaja.Zapytał go o coś ilokaj natychmiast wskazał na Laurę.Niespokojny człowieczek podbiegł do niej po schodach, skłonił się szybko, lecz bardzowytwornie i zagadnął:- Lady Grenville?- Tak, sir.138- Jego królewska wysokość, diuk Gloucester, pragnie, aby pani dom udzielił mu gościny naczas trwania aukcji.- Diuk Gloucester? - Rozszerzone zdumieniem oczy Laury powędrowały ku panuDodswellowi.Co powinna uczynić? Jak się zachować?Jegomość czekał, machając niespokojnie laską.- Pani?- Oczywiście, jego królewska wysokość będzie mile widziany w domu mojego mę\a, panie.Skłonił głowę i zbiegł po schodach do landa.Laura poczuła, \e zaschło jej w ustach, a sercezaczęto łomotać w piersi.Cieszyła się z obecności pana Dodswella, gdy\ bez niego nie byłabyw stanie zapewne w ogóle się odezwać.Teraz zaś przyglądała się, jak lokaje otwierajądrzwiczki landa.Wysiadł z niego bardzo tęgi młody mę\czyzna.Jego ciało wspierało się na pajęczych nogach,oczy miał wyłupiaste.Twarz, właściwie nie całkiem szpetna, nie sprawiała jednak przyjemnegowra\enia, gdy\ wyra\ała jedynie zadufanie w sobie i arogancję.Jego ubranie zostało z całąpewnością uszyte przez najlepszego krawca z Bond Street, choć nawet najlepszy krojczy iszwacz nie był w stanie sprawić, by d\entelmen ten prezentował się elegancko.Laura wlepiła wniego wzrok.Więc tak wygląda mę\czyzna, który wkrótce ma stać się mę\em siostry księciaregenta, księ\niczki Mary, a jednocześnie jest dla obojga kuzynem w pierwszej linii.Jegowygląd był równie odra\ający, jak sir Jamesa Grenville'a i Laura wzdrygnęła się na samą myślo nim w roli młodego mał\onka.Diuk powoli ruszył schodami w jej stronę.33Laura zło\yła niski ukłon, pozostając w tej pozycji przez dłu\szą chwilę, zanim sięwyprostowała.- Witam w King's Cliff, wasza królewska wysokość.Diuk burknął coś, strzepując chusteczką z rękawa niewidoczny pyłek.- Czy z-zaszczyci pan mój dom, wstępując w jego progi, wasza królewska wysokość? -ciągnęła, modląc się, \eby nie popełnić gafy, gdy\ nie miała pojęcia o protokole, jakiobowiązywał w przytomności osób królewskiej krwi.Gość podniósł do oka monokl i przyglądał jej się przez chwilę, po czym z lekkimpociągnięciem nosa wyminął ją i wszedł do westybulu, gdzie czujny Hawkins zdą\ył ju\ zebraćtyle lokajów i pokojówek, ile się tylko dało.Diuk minął ich, nie zaszczycając ich nawet jednymspojrzeniem.Hawkins pobiegł przodem, aby poprowadzić go po schodach do czerwonegosalonu.Laura obejrzała się na tłumy gapiów i w przelocie spostrzegła wykrzywioną wściekłością twarzAugustine, lecz zaraz uwagę jej przyciągnął znowu jegomość w peruce.- Jestem agentem nieruchomości diuka, lady Grenville i mam w jego imieniu kupić psy.Wczasie gdy będę zajęty, musi pani osobiście czuwać nad diukiem.- Muszę? - jęknęła, przera\ona.- Przecie\.- Diuk jest bardzo drobiazgowy, \ąda wielkiego szacunku.Teraz napije się kawy i pani musimu ją podać na srebrnej tacy.Musi pani pozostać u jego boku, stojąc i czekając, a\ ją wypije,po czym natychmiast zabrać pustą fili\ankę i tacę, kiedy skończy.Laura spojrzała na swego rozmówcę ze zdumieniem, ale po chwili odzyskała rezon.- Doskonale, sir, uczynię to, czego się ode mnie wymaga.Panie Dodswell, czy rozpocznie panaukcję beze mnie?139- Oczywiście, pani.- Obaj agenci oddalili się, a Laura pospiesznie skierowała się ku domowi,by z wielką ulgą stwierdzić, \e Hawkins ju\ schodzi na dół, uprzednio umieściwszy diuka wczerwonym salonie.- Hawkins, natychmiast kawę do czerwonego salonu, na srebrnej tacy, a potem pozwól, \epodam ją jego wysokości.- Tak jest, pani.- I poinformuj sir Nicholasa.Lokaj skłonił się i popędził wykonać polecenie, a Laura z sercem na ramieniu weszła naschody.Diuk stał sztywno w czerwonym salonie, lustrując wyniosłym spojrzeniem ka\dy mebel pokolei, ka\dy obraz i ka\dą ramę.Udając, \e jej nie widzi, jeszcze raz strzepnął chustką rękaw iopuścił swą tęgą postać na sofę.Usiadł dokładnie pośrodku, z wyprostowanymi plecami, całymsobą wyra\ając pychę osoby szczycącej się królewskim pochodzeniem.Zdenerwowana Laura podeszła do niego, modląc się, aby to było właściwe.- Wasza królewska wysokość, pozwoliłam sobie przygotować kawę.Burknął coś pod nosem.- Czy mogę jeszcze w czymś słu\yć?- Nie, pani.Nie wiedziała, co jeszcze mo\e powiedzieć.Sekundy ciągnęły się niczym godziny i Laurazaczynała ju\ tracić dotychczasową cierpliwość.Wreszcie drzwi się otwarły i Laura z wielkim zaskoczeniem i ulgą ujrzała Nicholasa, któryszedł ostro\nie, podpierany przez Hendersona.Diuk zerwał się na nogi.- Bogowie, Grenville, wyglądasz, jakbyś wylazł z grobu.- Nie zakopali mnie dość głęboko, abym mógł zapomnieć o swych obowiązkach gospodarza,wasza królewska wysokość.Proszę jedynie o wyświadczenie mi honoru i zezwolenie, bymmógł siedzieć w waszej przytomności.- Oczywiście, drogi przyjacielu.- Diuk uprzejmie skinął głową, ale nie ruszył z pomocą, gdyHenderson sadowił Nicholasa w najbli\szym fotelu.Laura podeszła, aby ująć mę\a pod ramię iich oczy spotkały się na chwilę, zanim diuk znów zajął całą jego uwagę.- Nie jesteś myśliwym, co, Grenville?- Obawiam się, \e nie, sir.- Cholerna anomalia, Grenville z King's Cliff, który nie poluje, - Diuk usiadł znowu, ignorującLaurę, która jako jedyna w pokoju stała, gdy\ Henderson wycofał się w ukłonach za drzwi.- Psy marnują się przy mnie, sir.- Niech mnie szlag, jeśli zmarnują się przy mnie.Nicholas nie krył zaskoczenia.- Jest pan zainteresowany, sir?- Jestem.jeśli cena będzie właściwa.- Ufam, \e będzie, sir, bowiem nie potrafię sobie wyobrazić lepszego losu dla moich psów,ani\eli znalezć się w rękach waszej królewskiej wysokości.Diuk wydawał się zadowolony, co zresztą było intencją Nicholasa.- Nie przyje\d\asz ostatnio na dwór, Grenville.Powinieneś: są cholernie nudni i potrzeba imbodzców.- Jestem teraz niezbyt dobrym towarzystwem, sir
[ Pobierz całość w formacie PDF ]