[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapierwszym razem prosił, żeby nic nie mówiła. Chcę, żebyś po prostu czuła, doświadczała zmysłami.Nie myśl oniczym, Frances, ty za dużo myślisz.Przecież to, że się w sobiezakochaliśmy, nie jest rezultatem logicznego rozumowania, prawda?Oczywiście, że nie.Nie będzie nim także nasza194miłość, bo to sprawa odczuć, wyobrazni.A więc mówiąc twoimjęzykiem, zamilcz, Frances.Pózniej Frances powiedziała: Luis, ale ty przecież jesteś żonaty! Frances, ja jestem nie rozwiedziony.Nie kochałem się z matką Josegood piętnastu lat, to znaczy, odkąd skończyłem trzydzieści trzy lata.Ale właściwie nie miało to dla niej znaczenia.I nie chodziło tylko oradość chwili, która była taka cudowna; Frances miała uczucie takie,jakiego nigdy dotąd nie zaznała, że to dopiero początek, że Luisuświadomi jej, że pomoże dostrzec te cechy jej osobowości, o którychistnieniu nie miała pojęcia. Jesteśmy głupim pokoleniem stwierdził Luis przy kolacji (Och,musiała jeść kolację, kiedy wiedziała, co czeka ją potem i niemal niemogła opanować podniecenia) jesteśmy tacy rzeczowi, tacy podatni nanaukowe teorie, że nie zwracamy uwagi na nasze instynktowne odczucia itak bardzo się mylimy.Spójrz na siebie. Mnie masz na myśli? Tak, ciebie.No, przypatrz się sobie.Masz tyle pięknych zalet i nikt nienauczył cię ich dostrzegać.Za wiele w sobie ukrywasz. Masz na myśli wewnętrzne zahamowania? Tylko częściowo.Głównie miałem na myśli to słowo, które już terazpolubiłem sensible".Chodzi o to, żeby znać swoje uczucia i cieszyćsię nimi.Ale ty nie jesz. Chyba nie jestem. Boisz się? Tylko tego powiedziała patrząc mu w oczy że wydam ci sięnieciekawa. Nieciekawa? Tak odparła. Nie mam za sobą urozmaiconego życia, mówię oseksie, więc automatycznie zakładam, że mogę wydać ci się nieciekawa.203 Ty chyba oszalałaś orzekł Luis całkiem oszalałaś.Jak myślisz,co mnie w tobie pociąga? Tylko zewnętrzna uroda? Jak jakiegośnastolatka?Frances zaczęła chichotać. Nie, oczywiście, że nie tylko to. To bardzo nieprzyzwoita rozmowa, seńorita. Nic na to nie poradzę.Jestem obrzydliwie szczęśliwa.Nie ponoszęodpowiedzialności za słowa ani za czyny.Luis przyjrzał jej się uważnie.Miała na sobie wąską czarną sukienkę,wprawdzie nie tak wąską, jak być powinna, ale jednak lepszą niżwszystkie inne jej stroje, oraz długi sznur bursztynowych i srebrnychkoralików i srebrne kolczyki. Nigdy nie będę miał dość patrzenia na ciebie oznajmił Luis. Natwojej twarzy.maluje się na niej cała twoja osobowość.Jesteś.Przerwał szukając odpowiedniego słowa i z naciskiem dokończył: Jesteś taka uczciwa, Frances.Nigdy nie znałem równie uczciwej kobiety.Nawet jeśli coś ukrywasz przede mną, to nie po to, żeby mnie oszukać.Frances spuściła wzrok.Boże, jeśli to jest miłość, to nic dziwnego, żeludzie robią dla niej takie zwariowane rzeczy, że burzą życie rodzinne,odrzucają karierę, rozpętują wojny. Czy cała służba hotelowa już o nas wie? Naturalnie.Domyślam się, że nawet robili zakłady w kuchni. Luis, czy ty kiedykolwiek.? Czy przywiozłem tu kiedyś jakąś kobietę? Nigdy.Ten hotel to mojeschronienie.Z kobietami spotykam się wyłącznie w Sewilli pomiędzyósmą wieczorem a drugą w nocy.Z tobą mam same kłopoty.Przez ciebiezłamałem wszystkie swoje zasady. A ty zburzyłeś moje.Nie sypiałam z żonatymi196mężczyznami, nie łączyłam interesów z przyjemnościami. Nie sypiałaś z cudzoziemcami? Oczywiście, że nie. Frances.Pod stołem dotknął nogą jej stopy. Frances, obawiam się, że nie wytrzymam ani chwili dłużej.No i teraz jest tutaj, w tym pokoju, w ciemnym rzezbionym łożu, wbiałych prześcieradłach, zasłony szemrzą po podłodze, czuje sięwyzwolona i zakochana, a deszcz pada na rozgrzaną, pogrążoną w mrokuziemię, nasycając powietrze różnorodnymi zapachami.Francesprzekręciła się troszkę, przesunęła rękę Luisa, by jej nie przygnieść, adrugą położyła sobie na piersiach i zasnęła.CZZ TRZECIAWrzesień1 1Pierwszego dnia w nowej pracy Lizzie była chora ze strachu.Znalezienieposady trwało niezwykle długo i było bardzo zniechęcające, bo Lizziezaczęła sobie w tym czasie powoli uświadamiać, że ze swoimikwalifikacjami nadaje się jedynie do pracy tak mało płatnej, że szkodabyło na nią czasu i energii.W końcu, po raz kolejny zresztą, na ratunekprzyszła jej Juliet.Zaproponowała, żeby Lizzie poszukała zajęcia wprywatnych szkołach w pobliskiej okolicy. Miałabym uczyć plastyki? Mogłabyś spróbować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]