[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zjadł - bardzodużo - po czym poszedł do swojego koszyka i spał przez dwie doby zszerokim uśmiechem na pysku.Ja płakałam z ulgi, a Stephen szczerzyłsię jak idiota.Na szczęście psi Fundusz Alimentacyjny nigdy się do nasnie zgłosił.Bobby, piesek Adeli i Josego, sam znalazł drogę do domutrochę pózniej tego samego dnia.Sybil i BlasSybil mieszkała wyżej od nas, w uroczym małym domku El Huerto(sad) z pięknym ogrodem.Szło się tam jakieś pięćdziesiąt metrów stromąpolną drogą.Kiedy się poznaliśmy, miała pod dziewięćdziesiątkę.Byłajedną z pierwszych kobiet, które studiowały w Cambridge.Potemzaczepiła się w służbie dyplomatycznej, zjezdziła cały świat i wciążrzucała urocze uwagi typu: Kochana, w Moskwie w latach trzydziestychbyła niezła jazda.Głodowaliśmy, oczywiście, ale wódka kosztowałagrosze".Wyszła za mąż przed trzydziestką.Małżeństwo trwało krótko iokreślała je lekceważąco jako stan, który zle na nią wpływał".Dwieczarno-białe fotografie i olejny portret w salonie dowodziły, że swegoczasu była prawdziwą pięknością.W każdy roboczy dzień międzyczwartą a piątą po południu przyjmowała wizyty" i zawsze ubierała sięna tę okazję w lekko wyblakłe, staranne pocerowane kaszmirowekostiumy i perły, a całość wykańczała smużką bladoróżowej szminki,błękitnym cieniem do powiek i kropelką Chanel No 5.Tak wystrojonazasiadała na tarasie i wypatrywała gości na drodze, choć nie widzieliśmy,żeby ktokolwiek inny ją odwiedzał.Zmarła, zanim wprowadziliśmy się tu na stałe, ale podczas każdegourlopu wpadałam do niej prawie codziennie i często robiłam jej zakupy.Kiedyś poprosiła o baterie do małego radyjka, które stało przy łóżku.Kiedy je wymieniłam, nie umiałam go na nowo zaprogramować.Sybilbardzo sprawnie odszukała pożółkłą instrukcję obsługi, a ja zaniosłamradio Stephenowi, bo uznałam, że to męska rzecz".- Sybil mówi, że potrzebuje tylko trzech stacji: lokalnej, MadridClassical i BBC World Service.- Dobra.Jedną minutkę.Po niemal dwóch godzinach mamrotania i przeklinania Stephenwreszcie zaprogramował radio.Oczywiście wszystkiemu winna była zleprzetłumaczona japońska instrukcja!- Proszę.Pierwszy przycisk: lokalna stacja, drugi: Madrid Classical, aBBC World Service pod trójką.- Sybil, przepraszam, że tak długo to trwało, ale już gotowe.Stephenwszystko ci zapisał, popatrz.Spojrzała na kartkę.- Bardzo dziękuję, moja droga, ale to niemożliwe, żeby BBC było podtrójką; zawsze było pod jedynką.- Ale teraz jest pod trójką, Sybil, a pozostałe dwie stacje pod jedynką idwójką.- Cholerne BBC! Zmienili częstotliwość tak bez słowa.To oburzające,skandal.Znam dyrektora naczelnego, nieraz piłam z nim koktajle,natychmiast do niego napiszę.Radio pewnie nawet działałoby na starychbateriach.%7ładne tłumaczenia nie mogły jej przekonać, że to nie tak; w końcupoddałam się i zostawiłam Sybil, która z przejęciem grzebała poszufladach w poszukiwaniu adresu dyrektora naczelnego BBC.Sybil od dawna miała zatarg z Blasem, opiekunem śluz aceąuia.Bardzo jasno dala do zrozumienia biednemu Blasowi, że jego krzyki sąnie do przyjęcia.Lourdes przepracowałau nas chyba z rok, zanim dowiedzieliśmy się, że Blas to jej ojciec.Wtedy był już na emeryturze; wiele lat wyginania się pod dziwnymkątem i szarpania ciężkich śluz dały się we znaki jego kręgosłupowi ikolanom.Ale emerytura nie oznaczała bezczynności.Wypełniał sobie dnitrzema zasadniczymi zajęciami.Pilnował, żeby jego trzy córki i ich dzieciprowadziły oszczędne życie - to zajmowało mu większość czasu i mocnonadwerężało cierpliwość rodziny.Wczesnym wieczorem siadywał namurku przy wejściu do wioski razem z resztą stada starych gawronów.Zpodbródkami podpartymi na laskach patrzyli na wiecznie zmieniający sięświat.Lubił też pracować na polu.Uprawiał słodkie cebule, małeziemniaki i pomidory, które tryskały sokiem.Któregoś roku na Boże Narodzenie jego córki: Aurora, Lourdes iCarmina zrzuciły się na prezent i kupiły rodzicom nową lampę.Ich matkabyła bardzo cenioną szwaczką, ale w ostatnich miesiącach zaczęły jejszwankować oczy, a jedna sufitowa żarówka nie oświetlała jak należydrobniutkich ściegów, gdy kobieta cerowała ulubione ubrania.Więc dziewczyny kupiły im żyrandol.Osiem złotych tulipanów,każdy z żarówką o mocy sześćdziesięciu watów, zwisało pod sufitem nazłotych ramionach, ozdobionych szklanymi sopelkami.Siostry uknułyskomplikowaną intrygę, by zatrzymać Blasa i jego żonę Aurorę pozadomem, kiedy zięciowie zawieszali żyrandol.Mama wpadła w zachwyt.Blas był pod wrażeniem, że można mieć tyle światła w jednym pokoju;dla niego to jak feria, doroczne trzydniowe święto wsi, huczącedzwiękiem i pulsujące światłem.%7łyrandol wciąż jest główną ozdobą pokoju, ale dwa dni po tym, jakzostał zawieszony, Blas wlazł na chwiejny stołek i wykręcił siedemżarówek.Podziękował córkom i oznajmił, że teraz pewnie nie będzie jużmusiał kupować żarówek do końca życia.DomingoWciąż nie wiem, gdzie się podziewa tutejszy czas.Lata pędzą jakszalone.Ten pierwszy rok, od marca do świąt, po prostu zniknął.Charlyurósł pod każdym względem, jak już wspominałam.Tylko uszy mu sięnie zmieniły.Na początku zwisały mu poniżej brody i wyglądały całkiemobiecująco, jak uszy pointera, ale w ciągu miesięcy głowa rosła, a uszynie, aż w końcu zostały z nich tylko małe fałdki z boków czaszki.Charlywykopał sobie w ogrodzie porządny dołek - przynajmniej trzydzieścicentymetrów głębokości - między korzeniami dżakarandy, i przynielicznych okazjach, kiedy się na niego gniewaliśmy, kładł się tam,chowając głowę między łapami.Nazywaliśmy tę dziurę szafką natrofea".Zawsze wiedzieliśmy, gdzie szukać zaginionych rzeczy: butów,książek, długopisów, serwetek.Szczególnie upodobał sobie moje stani-ki; nigdy ich nie gryzł, tylko bezpiecznie chował w szafce na trofea.Zaczynaliśmy uważać za pewnik, że co rano obudzimy się w blaskusłońca.Jeśli nigdzie się nie wybieraliśmy, wystarczały nam szorty,koszulki i klapki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]