[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie, dzięki. Co, nie chcesz się ożenić? zapytał Szaban, wstając. Dlacze-go?Najir wzruszył ramionami.Isa i Szaban wymienili spojrzenia.LRT %7łona doprowadza mnie do szału powiedział Szaban ale niemógłbym bez niej żyć.Kto by się o mnie zatroszczył? Jesteś leniem, Szabanie. Isa zwrócił się do Najira: Nie umienawet zaparzyć sobie herbaty.Co możemy zrobić dla ciebie, bracie? Jestem tu z przyjacielem.Kupuje ubrania dla narzeczonej.Isa uniósł brwi. Cóż, skoro musisz czekać, pozwól, że pokażemy ci nasz ostatninabytek. Wśliznął się za kasę i wyjął torbę z pralni.Przez plastik prze-świtywało coś, co było bez wątpienia najbrzydszą kurtką na świecie.Uszyta z garbowanej skóry i dopasowana w pasie, rozszerzała się ku do-łowi, gdzie była obszyta frędzlami.Przeszycie na piersi z czymś sięNajirowi kojarzyło. Kowboj podsunął Isa. To prawdziwa kurtka ranczerska.Szaban dostrzegł widać na twarzy Najira zwątpienie, klepnął bowiembrata w ramię i powiedział: Mówiłem ci, że jest brzydka. Nieprawda! Isa podniósł wyżej torbę i jął z upodobaniem ob-macywać frędzle. Spójrz, co za jakość.Wczoraj jedną sprzedałem.Tuchodzi o ciebie, nie o kurtkę. Szukam raczej czegoś innego powiedział Najir.Isa odłożył kowbojską kurtkę na kontuar i wskazał szerokim gestemrząd płaszczy. Proszę bardzo.Wybieraj.Najir ruszył znowu pomiędzy stojaki.Zatrzymał się przy płaszczachprzeciwdeszczowych i podziwiał przez chwilę ich kolory, a potem pod-szedł do stojaka z trenczami.Jego spojrzenie przyciągnął zwłaszcza jedenpłaszcz beżowy, lekki, klasycznie skrojony.LRTIsa zauważył to i położył sobie dłoń na brzuchu. Spójrz, Szabanie, płaszcz Columbo. Ten mu się spodobał? Jak go nazwałeś? spytał Najir. No wiesz, Peter Falk. Isa złożył dłoń w kształt pistoletu.Bang, bang, detektyw. Przez chwilę udawał, że strzela, podczas gdyNajir wkładał trencz. Taaak! zawołał, zobaczywszy go w płaszczu. To ty! Stuprocentowy mężczyzna! Ostatnie zdanie wygłosił po an-gielsku i wszyscy się roześmieli.Najir podszedł do kasy i stanął przed lustrem.Płaszcz leżał doskona-łe.Wsunął dłoń do kieszeni.Na- macał jedwabną podszewkę i kilka zia-ren piasku.Miały pozostać tam już na zawsze, wciśnięte w róg.Zapiąłpłaszcz, a potem rozpiął, podniósł kołnierz i przesunął dłońmi po kla-pach, żeby wygładzić zagniecenia.Do stoiska z uśmiechem na twarzy podszedł Usman. Kupujesz coś? zapytał.Najir odwrócił się od lustra. Jest niezupełnie w moim stylu. Jasne prychnął Isa. Co to: Dzień Robienia z Isy Idioty? Isa ma rację. Szaban potrząsnął dłońmi, wskazując Najira.Wyglądasz jak Columbo! Sam nie wiem. Zsunął płaszcz z ramion. Nie! Isa chwycił płaszcz i naciągnął mu go z powrotem. Dajspokój, jest jak dla ciebie uszyty! Wygląda wspaniale.Z początku tak niemyślałem, lecz tak to już jest z rzeczami, które cię zaskakują: jesteś prze-konany nie dlatego, że ktoś ci to nakazuje, tylko dlatego, że sam do tegoLRTdoszedłeś. Zetknął palce czubkami i dziabnął nimi powietrze. Jesttwój.To twoja ukryta wyspa.Twoja Ameryka! Wiesz, ubrałbym cię wpłaszcz od Armaniego, może w zimie w rosyjski, nigdy w trencz porucz-nika Columbo.Ale teraz, kiedy zobaczyłem na własne oczy, jak w nimwyglądasz, widzę, że się myliłem.To płaszcz dla ciebie zapewniał,podczas gdy jego brat przytakiwał energicznie, najwidoczniej zbyt pod-ekscytowany, żeby powiedzieć cokolwiek.Najir spoglądał to na jednego, to na drugiego, zaskoczony ich nie-zwykłym ożywieniem. Tak naprawdę nie przyszedłem tu po płaszcz. W porządku. Twarz Isy przybrała wyraz stanowczości.Wiem, że jesteś człowiekiem skromnym, ale dam ci dobrą cenę.Najir potraktował ich zapewnienia z rezerwą.To śmieszne, żeby ku-pować akurat płaszcz.Po co? Dla efektu? Czyż noszenie ubrań z próżno-ści nie jest jednym z największych grzechów? Nie mógłby go nosić napustyni.Ani w mieście, jeśli nie liczyć tych dwóch lub trzech dni w roku,kiedy temperatura spada do dwudziestu paru stopni i rzeczywiście robisię chłodno.I czy tak naprawdę nie był to płaszcz przeciwdeszczowy? WDżuddzie padało raz w roku przez pięć minut, jeśli mieli szczęście.Płaszcz jednak mu się podobał.Chciał go mieć.Poza tym w Koranie po-wiedziano, że ubrania zostały człowiekowi dane, by mógł okryć swójwstyd, a także po to, by go zdobiły. O synowie Adama! My zesłaliśmywam ubranie, aby zakrywało waszą nagość i ozdoby; lecz szata bogoboj-ności jest lepsza"*.5Usman podszedł bliżej. To skromny płaszcz.I jest ci w nim dobrze.5*Werset 7, 26.LRT Najir odwrócił się z wahaniem ku swemu odbiciu.Usman miał ra-cję: to był zwyczajny płaszcz.Usman położył swoje zakupy na ladzie.Było tam pół tuzina dam-skich kurtek, od skórzanych po futrzane.A także pustynna parka.Przyja-ciel jął pokazywać mu kurtki, rozwodząc się nad każdą. Naprawdę nie wiem, czy będą na nią pasować powiedział nakoniec.Najir miał ochotę zapytać, czy tak naprawdę ma to znaczenie, za-trzymał jednak tę uwagę dla siebie.Wybór go zadziwił.Gdyby kurtkimiały stanowić jakąś wskazówkę, młoda para zamierzała spędzić miesiącmiodowy na Antarktydzie. To co, kupujesz płaszcz Columbo? zapytał Isa. Tak burknął Najir. Dlaczego nie?Bracia skasowali go na pięćdziesiąt riali.Kiedy stał przy kasie, cze-kając, aż wydadzą mu resztę, poczuł się głupio.Kupował płaszcz.Upałrzucił mu się na mózg.Rozejrzał się dookoła, szukając najbliższego kio-sku z napojami, i krew odpłynęła mu z twarzy na widok tego, co zoba-czył.Za najbliższym straganem stała kobieta.Sama
[ Pobierz całość w formacie PDF ]