[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pendragon zatrzymał się przed nimi, a potemszeroko je otworzył, odsłaniając widok dużego pokoju, który zdaniemJulianny spełniał rolę głównego salonu.Był utrzymany w brązach i zieleni i od razu wyczuwało się, żenależy do mężczyzny.Zciany zapełniały półki z ciemnego drewnaorzechowego,na środku stała szeroka ciemnozielona kanapa zdobranymi do niej dwoma skórzanymi fotelami po bokach.Wkominku wesoło płonął ogień, gzyms powyżej wyłożony był złoto-białym marmurem.Włoski, domyśliła się, dostrzegając owieczkę ipasterkę, wyrzezbione na froncie.Z tyłu, za podwójnymi drzwiami, znajdowała się sypialnia.Zerknąwszy do środka, zobaczyła wysoką szafę, dużą toaletkę i lustrow złotej oprawie, wszystko misternej roboty.Ale to wielkiemałżeńskie łoże przyciągnęło jej uwagę.Wysokie i szerokie, byłowykonane z tego samego ciemnego orzechowego drewna, co półki wsalonie i reszta mebli.Dominowało w pokoju, przyćmiewającwszystko inne; jego baldachim dosięgał prawie sufitu.Podobnie jaknarzutę uszyto go z brązowej satyny.Czując suchość w ustach, Julianna przeniosła spojrzenie naogromne okna.Przez ich szyby do pokoju wpływało jasne słońce, apromienie rozlewały się po dywanie niczym płynne złoto.61RSPendragon zamknął drzwi - cichy trzask zabrzmiał w jej uszachjak wystrzał z pistoletu - i dopiero wtedy puścił jej dłoń.- Napijesz się czegoś? - zapytał, kiwając głową w stronęciężkiego pomocnika, na którego blacie stała srebrna taca z trzemakarafkami i kieliszkami.Zazwyczaj nie pijała alkoholu, a już z pewnością nicmocniejszego niż okazjonalny kieliszek sherry, ale przecież nie miałateż w zwyczaju odwiedzać obcych domów i udawać się do sypialni zmężczyznami - tak jak teraz.- Tak - potwierdziła, uznając, że przyda jej się coś, co doda jejodwagi.Pendragon odszedł, żeby przygotować drinki, ale wedługJulianny wrócił zdecydowanie zbyt szybko.Podał jej szklaneczkęwypełnioną ociupinką bursztynowej brandy.Przyjęła szklankę inatychmiast objęła ją dwiema dłońmi, bojąc się, że jej nie utrzyma.Przysunęła do nosa i wciągnęła słodko-cierpki aromat.Nigdy wcześniej nie próbowała brandy.Zebrawszy się na odwagę, upiła spory łyk i natychmiast straciłaoddech: w gardle paliło ją tak, jakby zapłonął tam żywy ogień.Zaczęła kaszleć i rzęzić, z trudem łapiąc powietrze.- Powoli - poradził mężczyzna, poklepując ją po plecach.- Nietak dużo naraz.Pij małymi łykami.Zakaszlała jeszcze kilka razy, aż w końcu ogień w gardle ipłucach zaczął słabnąć.Kiedy już mogła się odezwać, uniosłaszklaneczkę.62RS- Zabierz to, proszę.Już mi wystarczy.Oczy Pendragona zamigotały rozbawieniem, ale bez słowakomentarza odebrał szklaneczkę.Swoją podniósł do ust i wypił całązawartość od razu.Popatrzyła na niego najpierw ze zdumieniem, a potem zpodziwem, bo nie zdradzał żadnych oznak cierpienia.Odszedł, znikając jej z widoku.Usłyszała cichy brzęk szkła ipomyślała, że robi sobie kolejnego drinka, jednak chwilę pózniejpołożył ręce na jej ramionach.Podskoczyła, bo poczuła jego usta naszyi.- Och - westchnęła, hamując mimowolne drżenie, gdy przesunąłwargi na kark, a potem delikatnymi pocałunkami obsypał brodę,policzki i w końcu ucho.- Pięknie pachniesz - zauważył cicho.- Co to za perfumy?- Och, to.to tylko odrobina wody różanej.Zawsze lekko się niąskrapiam, zanim się ubiorę.Litości, zżymała się w duchu, uzmysłowiwszy sobie, co właśniepowiedziała i jakie obrazy mogły wywołać jej słowa.- Podoba mi się.- Jego głos, niski i ochrypły, przypominałpomruk.Nim zdążyła wymyślić stosowną odpowiedz, potarł nosem opłatek jej ucha, a potem złapał go między zęby.Przygryzł na tylemocno, że zabolało.Odczuła jednocześnie wstrząs i przyjemność.Onzaś nadal całował ją za uchem, przy okazji przesuwając językiem pojego brzegu.Owiał ją ciepłym oddechem, na co jej skóra zareagowała63RSmrowieniem.Zamknęła oczy, czując, że nogi odmawiają jejposłuszeństwa.Zagubiona w doznaniach, początkowo nie zwróciła uwagi, żeręka Pendragona ześliznęła się z ramienia i rozpina teraz maleńkieguziczki z tyłu sukni.Gdy uporał się z połową, Julianna otrząsnęła sięz letargu, uświadamiając sobie z całą mocą, do czego on zmierza.Zaczekała, aż suknia zostanie rozpięta, a wtedy odsunęła się,mocno przyciskając stanik do piersi.Odwróciła się i wbiła wzrok wczubki butów, nie mając śmiałości popatrzeć w oczy Pendragona.- Przygotuję się - powiedziała cichym głosem, robiąc krok wstronę sypialni.- Jak sobie życzysz.- Uniósł brew, jakby zdziwiony.Podtrzymując jedną ręką zsuwającą się suknię, podeszła dopodwójnych drzwi.W pokoju było bardzo ciepło, bo tu także w kominku buzowałogień.Pomimo to Julianna drżała na całym ciele, ze zdenerwowaniaskurczył się jej żołądek.Dziwne - to przypomniało jej noc poślubnąsprzed laty.Tyle że tym razem mężczyzna stojący za drzwiamisypialni nie był jej mężem, za oknem jaśniał dzień, a ona czuła sięznacznie gorzej niż wtedy.Oczywiście w noc poślubną była zbyt naiwna, żeby wiedzieć, coją czeka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]