[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miał na to ochoty.Byłzdołowany i zły na Sabinę i na siebie, że wszystko tak bez sensu siępotoczyło, że – by użyć bliskiej mu terminologii ciepłowniczej – kilkalat temu ich przewody zaczęły rdzewieć.Wtedy wystarczyłby małyremont i wszystko wróciłoby do normy.Przegapili to i ostatecznieposzły rury, poszła cała instalacja i szlag bombki trafił, choinki niebędzie.Szkoda.A potem jeszcze ta nieszczęsna Dobrochna.Ech.Siedział i dumał nad kolejnym kieliszkiem bordeaux, kątem okarejestrując pojawienie się przedziwnej postaci.Do sali kominkowejwszedł bowiem mężczyzna, który nijak nie pasował do tutejszegootoczenia.Po pierwsze, miał na sobie zieloną wojskową kurtkę.Raczejjak na poligon.Po drugie, nie trzeba było sokolego wzroku, bydostrzec, że jego długie włosy, wyliniałe na czubku głowy, po bokachspływały kaskadą tłustych strąków, pokrytych łupieżem.Po trzecie,wzrok tego człowieka biegał nerwowo jak u zestresowanej surykatki.Po czwarte, gdy zdjął kurtkę, po sali rozszedł się odór zatęchłego potu,a pod pachami na czarnej koszulce z napisem „Pidżama Porno”widniały ułożone jak słoje drewna zacieki – jeden nad drugim.Mężczyzna opadł ciężko na fotel w rogu pomieszczenia.Chwilę późniejmiła młoda kelnerka z pewnego rodzaju popłochem w spojrzeniupostawiła przed nim dobrze zmrożoną butelkę wódki.Nie burknąwszynawet słowa podziękowania, odbił butelkę łokciem, po czym odkręciłi nalał sobie pełen kieliszek.– Menisk wypukły – powiedział bez zastanowienia Andrzej i samsię zdziwił.Facet podniósł na niego wzrok, a ten wskazał na kieliszek.– Menisk wypukły, powierzchnia cieczy w pobliżu ścianekzakrzywia się w dół.Mężczyzna spojrzał na kieliszek.– Faktycznie – stwierdził, przyglądając się wódce, która tworzyłajakby czubek.– Występuje, gdy siły oddziaływania między cząsteczkami cieczyi ścianek są mniejsze od sił oddziaływania między cząsteczkami cieczy –dodał Andrzej, a nieświeży mężczyzna zerknął z zainteresowaniemw jego stronę.Przez chwilę jakby się wahał, ale w końcu powiedział:– Może kieliszeczek?Andrzej za to nie wahał się wcale.Wstał ze swojej kanapyi przesiadł się w ciemny kąt, w którym siedział dziwak.– Ale ja nie mam kieliszka.Facet podrapał się po głowie, sypiąc łupieżem:– Dopijaj pan to winko.– Palcem o bardzo brudnym paznokciuwskazał jego lampkę do wina, a Andrzej wzruszył ramionami i dwomahaustami opróżnił zawartość kieliszka, po czym postawił go przeddziwolągiem.Ten nalał od serca zmrożonego płynu, który zabarwił się delikatniena różowo, i podał swemu nowemu towarzyszowi.Wypili, niezakąszając.– Andrzej – powiedział Andrzej, wyciągając rękę.– Mariusz – powiedział Mariusz i uścisnął dłoń Andrzeja.Niecałe dwie godziny później do Sabiny sprawdzającej stanrezerwacji wakacyjnych, których z każdym dniem przybywało corazwięcej, zapukała nowa kelnerka.– Przepraszam, że przeszkadzam, ale być może powinna pani cośzobaczyć.Bo ja nie bardzo wiem, co w takiej sytuacji.– Co się stało, pani Gosiu? – zaniepokoiła się.Gosia przyszła na miejsce Borysa i wciąż jeszcze wdrażała sięw pracę w pensjonacie.Nie odpowiedziała, tylko ruszyła przed siebie,pokazując szefowej, żeby była cicho i szła za nią.W sali kominkowej było ciemno.Właściwie jedyne źródło światłastanowił dogasający powoli ogień w kominku.Dziewczyna położyłapalec na ustach i kiwnęła głową w stronę kanapy pod oknem.Sabinawytężyła wzrok i nagle zobaczyła przytulonych do siebie mężczyzn,z których każdy trzymał w ręce kieliszek (jeden do wódki, drugi dowina).Siedzieli udo w udo, otrząsając się po wychyleniu kolejnej porcjiwódki i mówili naprzemiennie płaczliwym tonem.– Mariusz, kurwa, jak myśmy się kochali.Rozumiesz, jak te króliki,rozumiesz, nie? Nie było takich miejsc, żebyśmy ich nie przerobili.Tobyły czasy.Bez pieniędzy, na kino nie starczało, tośmy się po prostubzykali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]