[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cierpienia i ból matki minęły.Annę również doznała ukojenia.Opuściło ją napięcie.Zdobyła się na odwagę poproszenia kogoś o wyświadczenieprzysługi seksualnej.Następnie zdobyła się na odwagę i poddała siębadaniom ginekologicznym.Teraz nadeszła pora pogodzenia się z matką.Obie powinny sobiewybaczyć.Kontrakt z Michelem wciąż obowiązywał.Nie musiała wybieraćmiędzy obowiązkiem a zaspokojeniem żądzy.Na wszystko znajdzieczas.- Wzywała mnie pani, mademoiselle!W progu drzwi stał szef służby domowej.Ręce miał założone zaplecy.Annę złożyła list i wyprostowała ramiona.- Kiedy wróci monsieur des Anges?- Nie wiem.Annę zdawała sobie sprawę, ile czasu zajęłaby podróż do Doverdyliżansem.Stanowczo za długo.Serce zadrżało jej jak strwożonemu ptakowi.- Potrzebuję rozkładu jazdy pociągów do Dover.- Tres bien.Poślę służącego na stację.- Nigdy jeszcze nie jechałam pociągiem.- Uniosła hardo głowę,buntując się przeciw wymogom etykiety, zakazującej osobistychrozmów ze służbą.Sprzeciwiając się społeczeństwu, które zakazuje210związków między mężczyzną znanym z tego, że zaspokaja potrzebykobiet, a starą panną, która rozpaczliwie pragnie poznać rozkoszecielesne.- Czy samotna kobieta może bezpiecznie podróżowaćpociągiem?- Naturalnie, mademoiselle.Odległość do Dover wynosi około studziesięciu kilometrów.To niedaleko, a większość pociągów maprzedziały wyłącznie dla kobiet.Osobiście odprowadzę panią dowagonu, a na stację w Dover przyślą konie.Annę przełknęła resztkę dumy.- Moja wizyta jest nie zapowiedziana.Jak myślisz, czy znajdęna dworcu dorożkę?Raoul spoglądał w jakiś niewidoczny punkt nad jej głową.- Jeśli mogę coś radzić, mademoiselle, to uważam, że powinna panizorganizować sobie transport, zanim jeszcze wsiądzie pani do pociągutu, w Londynie.Nie jest bezpiecznie samotnej kobiecie na dworcukolejowym.Dover to duże miasto portowe.Jeśli przy dworcu nie ma postojudorożek, to z całą pewnością znajduje się gdzieś w pobliżu.- Muszę zaryzykować.- Może pani wysłać telegram, mademoiselle, i zamówić kogoś, ktopo panią wyjedzie.Załatwię to, kiedy już wsiądzie pani do pociągu.Jakie proste!Jej posiadłość leżała na peryferiach Dover, ale na dworcu czekaćbędzie dorożka.Nic więc jej nie groziło.Mało, że nie wiedziałanawet, ile kosztuje bochenek chleba, to jeszcze potrzebowałasłużących, by zadbali o nią w zwykłych sprawach.Nic dodać, nic ująć.- Rozumiem.Dziękuję.Wspaniały pomysł! - Przesłała mu ciepłyuśmiech.- Czy mogłabym prosić o papeterię?Jeśli Michel nie wróci przed jej wyjazdem, zostawi mu wiadomość, żemusiała wyjechać w niecierpiących zwłoki sprawach, ale wróci za dzieńczy dwa.Nieoczekiwanie poczuła na policzkach rumieniec.Przecież nie mogłajechać do Dover bez gorsetu!Uniosła głowę.Zdała sobie sprawę, że cała służba już wie, iż Annęubiera się niestosownie.Podobnie cała śmietanka towarzyska Londynudowie się niebawem, że Annę nawiązała kontakty z Michelem desAnges.211- Aha! Proszę też przysłać pokojówkę, która pomoże mi sięubrać.Stojący z tyłu Raoul skłonił głowę.- Tres bien.16Ze zlanych wodą strażackich węży zgliszcz, jakie pozostały zsypialni, sączyły się smugi dymu i pary.Michael spoglądał na zwęgloneciało, spoczywające w grubej warstwie popiołu wśród poczerniałychsprężyn.Nie mógł rozpoznać zwłok.%7ładnej srebrzystej aureoli włosów.%7ładnego ironicznego błyskusrebrzystych oczu.Skóra i czaszka stopiły się w jedno.Michael towarzyszył strażakom gaszącym pożar.Towarzyszył im,kiedy wchodzili na pogorzelisko, które zostało po Domu Gabriela".Za pózno.Gdy wybuchł pożar, Gabriel już nie żył.Minął ranek.Minęło południe.Walka z żywiołem była skończona.Michael zadrżał.Nie wiedział, dlaczego przenika go chłód, skoro odściany domostwa buchał żar.- Proszę wyjść, sir.Tu nie jest bezpiecznie.Cała konstrukcja runie ladachwila.Proszę za mną.- Strażak chwycił Michaela za połę płaszcza.-Nie możemy nic więcej zrobić.Uczucia, które jeszcze przed chwilą nie docierały do jego otępiałegoumysłu, wybuchły nagle gejzerem wściekłości, bólu i żalu.Brutalnieodepchnął rękę strażaka.- Zabieraj łapy!- Sir, tu jest naprawdę niebezpiecznie.Proszę.W niczym już niepomożemy pańskiemu przyjacielowi.Tak, ale mógł zrobić jeszcze jedno.Nie uchronił Gabriela przed tamtym człowiekiem.Mógł go jednakuratować przed pogrzebaniem w ruinach.Pochylił się i wziął w ramiona zwęglone ciało.%7łar palił mu ręce, palił przez płaszcz, palił mu tors.Michael nie czuł bólu.212Dianę była cięższa, kiedy wyciągał ją ze swego domu, z ognistegopiekła, w które zamieniała się jej sypialnia.Jednakże Dianę niezamieniła się w zwęglone szczątki.Powoli, ostrożnie wyniósł zwłoki Gabriela z pogorzeliska, w jakieprzekształcił się jego dom- dom, który nigdy go nie cieszył i już nigdynie ucieszy.Oszołomiony Michael zamrugał oczyma.Poprzez kłęby dymuprzebijało słońce.Strażacy odjechali.Na ulicy tłoczyli się gapie.Rozmawiali, krzyczeli, wskazywali coś palcami, wybuchali śmiechem.Przy krawężniku zatrzymał się obwozny stragan z imbirowym piwem.W powietrzu krążyły miedziane pensiaki i butelki z napojem.Pojawiło się dwóch mężczyzn z noszami.- Daj go nam, sir.Jego już tylko gleba wyleczy.Michael przycisnął mocniej do piersi zwęglone zwłoki.Zagrzechotały kości.Nie należały już do Michaela.Wspomnienie.Dianę.Spalone ciało w jego ramionach.Odbierający mu jemężczyzni.Obcy mężczyzni zabierający zwłoki Gabriela.Historia się powtarza.Czas mijał.Michael delikatnie położył Gabriela na noszach.Mężczyzni odeszli.- Monsieur.- Podszedł Gaston.Miał na sobie nocną koszulęwsuniętą w wełniane spodnie.Był boso.Załamał ręce. Niemogliśmy go uratować.Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy.Niemogliśmy pomóc.Uratować mógł go jedynie Michael.Czuł, jak w skroniach tętni mu krew.Bolały go płuca.Paliły oczy.Tamten człowiek musiał wiedzieć o Gabrielu.Dlaczego zabił gowłaśnie teraz?- Ile osób zginęło? - spytał krótko.- Tylko monsieur Gabriel.Nikt więcej.Ogień.ogień wybuchł wjego chambre.Naprawdę zrobiliśmy wszystko, monsieur.Ale Michael nie zrobił wszystkiego, by uratować jedynegoprzyjaciela.- Powiedz pracownikom, że dostaną wynagrodzenie dokońca miesiąca.Słowo miesiąca" wykrzyknął głośno, by przekrzyczeć zgiełkgawiedzi.213Sam potrzebował jeszcze jednego miesiąca.Jednej kobiety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]