[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Studiowałyśmy razem we Francji.- Ale ja nie śmiem nazywać siebie artystką - pospieszyła z zapewnieniem jejprzyjaciółka.- Bawię się w projektowanie mody.A teraz wybaczcie, ale muszę już iść.Ucałujwuja Philipa ode mnie, Kirby, nie chcę mu przeszkadzać.- Zostań na obiad, Melly - poprosiła Kirby.- Nie widzieliśmy cię od dwóch miesięcy.- Innym razem - obiecała Melanie, podnosząc się z gracją.Adam wstał razem z nią.-Zobaczymy się już w ten weekend na przyjęciu.Pan też przyjdzie, prawda? - zwróciła się doAdama.- Z chęcią.- Zwietnie - ucieszyła się Melanie.Sięgnęła do torebki po cieniutkie skórzanerękawiczki.- Nie zapomnij, Kirby, przyjęcie zaczyna się o dziewiątej wieczorem.- Ruszyłado wyjścia, ale po dwóch krokach pózniej zatrzymała się gwałtownie.- Och! Ojej!Zaproszenia zostały już wysłane.Kirby, obawiam się, że Stuart też tam będzie.- Nie bój się, nie będzie skandalu.Obiecuję, że dubeltówkę zostawię w domu -roześmiała się Kirby.- Do zobaczenia w sobotę.- Piękna kobieta - zauważył Adam, gdy zostali sami.- Tak, wyjątkowa - przyznała Kirby bez cienia zazdrości.- Jak to możliwe, żeby dwie tak urocze kobiety, tak od siebie odmienne stylem, byłyprzyjaciółkami?- Możliwe, bo żadna z nas nie próbuje na silę zmienić tej drugiej - wyjaśniła, biorąc wdłonie nie dokończoną drewnianą rzezbę.- Staram się nie widzieć tego, co uważam za jejwady, a ona stara się nie dostrzegać moich.- Zauważyła w jego dłoni szkicownik i ołówek.-A co ty robisz?- Wstępne szkice.A jakie masz wady?- Zbyt liczne, by je teraz wymieniać - odparła wymijająco.- Masz jakieś zalety? - nie dał się zbić z pantałyku.- Znajdzie się z tuzin - podjęła wyzwanie.- Jestem lojalna, uczciwa, czasemcierpliwa.- Tylko czasem?- Nie chciałabym być doskonała.- Uśmiechnęła się prowokująco.- Do tego jestemświetna w łóżku.Przyjrzał jej się uważnie, zastanawiając się, jaką prowadzi grę.- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.- Widzę, że nie dajesz się tak łatwo zbić z tropu - zauważyła.- Tym bardziej zachęcamnie to, żeby dalej próbować.- Kim jest Stuart? - zapytał prosto z mostu.- Były narzeczony - odpowiedziała, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzoboli ją ten temat.- Stuart Hiller, może obiło ci się o uszy to nazwisko.- Ten sam Hiller, który prowadzi Merrick Gallery? - upewnił się, przystępując doszkicowania.- Ten sam - przytaknęła.Z tonu jej głosu wywnioskował, że był to dla niej nadal bolesny temat, zastanawiał sięwięc, czy go nie porzucić, ale poczucie obowiązku przeważyło.- Znam go tylko ze słyszenia - odparł, nie podnosząc wzroku znad szkicownika.-Miałem w planach wizytę w galerii.To jakieś trzydzieści kilometrów stąd, prawda?Kirby zbladła nieco, ale zdołała opanować drżenie głosu.- Tak, to niedaleko.Niestety, obawiam się, że w obecnej sytuacji nie będę ci mogłatowarzyszyć.- Kto wie, może się pogodzicie w ten weekend?- podsunął.- Raczej wątpię.- Uśmiechnęła się z wysiłkiem.- Dotarło do mnie niedawno, że nazywałabym się Fairchild - Hiller, a to okropnezestawienie.- Może jednak powinnaś to poważnie rozważyć - nie ustępował.- Merrick Gallerycieszy się ogromną sławą.- Owszem, ale galeria należy do matki Melanie.- Jak to? - zdumiał się.- Mówiłaś, że Melanie nazywa się Burgess.- Burgess to nazwisko jej byłego męża - uściśliła.- A więc Melanie jest córką Harriet Merrick.Czyli pani Merrick przekazałazarządzanie galerią Hillerowi?- W większości spraw.O czasu do czasu angażuje się w niektóre przedsięwzięcia.Adam przyjrzał się jej oczom, nie mogąc zdecydować, jaki mają kształt.Nie byłycałkowicie okrągłe, ale też nie do końca migdałowe.Trudne do opisania, jak sama Kirby.- Bez względu na moją prywatną opinię na jego temat, Stuart jest prawdziwym znawcądzieł sztuki - oceniła.- Dzięki jego profesjonalizmowi Harriett może bez przeszkódpodróżować po świecie.Kiedy parę dni temu dzwoniłam do niej, właśnie wróciła z safari wAfryce.Chwaliła się, że przywiozła naszyjnik z najprawdziwszych zębów krokodyla.- Zatem wasze rodziny dobrze się znają - wywnioskował.- Domyślam się, że twójojciec przeprowadził wiele transakcji za pośrednictwem Merrick Gallery?- O, tak - przyznała.- Ponad trzydzieści lat temu papa miał tam swoją pierwsząwystawę, która przyniosła ogromny sukces i jemu, i Harriet.Pokaż, co naszkicowałeś.-Wyciągnęła rękę w jego kierunku.- Za moment - mruknął.W tym momencie dobiegło ich przerazliwe zawodzenie.Adam spojrzał na Kirby zniepokojem, ona jednak zdawała się w ogóle nie przejmować tym, co się dzieje.Wręczprzeciwnie, uśmiechała się lekko, jak gdyby nigdy nic.- Co to takiego? - zapytał.- Co?- To zawodzenie - wyjaśnił.- Ach, to! - Z szelmowskim uśmiechem sięgnęła przez stół i wyrwała mu z rękiszkicownik.- To papa.W ten sposób wyraża swoją frustrację związaną z tym, że niewychodzi mu rzezba.Czy faktycznie mam taki zadarty nos? - Na próbę przesunęła palcem ponosie.- Może rzeczywiście.Ciekawe, nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy.Odłożywszy szkicownik, wstała i zaczęła się przechadzać po pracowni, aż niż z tego,ni z owego opadła na kolana Adama.- Pocałuj mnie jeszcze raz, dobrze? - poprosiła, odchyliwszy do tyłu głowę.-Naprawdę nie mogę się powstrzymać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]