[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamiast sprzątać porozrzucane ubrania, przeszedł wraz zRaine do jej pokoju.Po miłosnych uniesieniach Philippe przygarnął Raine tak blisko, jakbynigdy nie zamierzał wypuścić jej z objęć.Co się ze mną dzieje? - zadałsobie w duchu pytanie.Przecież może mieć najpiękniejsze i najbardziejnamiętne kobiety, a chce tylko tej jednej.- Jesteś wprost stworzona dla mnie - szepnął, głaszcząc Raine poplecach.- A może urodziłaś się właśnie po to, żeby zostać mojąkochanką?- Zdajesz sobie sprawę ze swojej arogancji? Może i jestem córkążeglarza, ale stać mnie na lepszego amanta.Klepnął ją w pośladek.- Nigdy nie narzekałem na brak zainteresowania ze strony kobiet.- Może to nie były prawdziwe damy?- Znam wiele kobiet, nie wspominając już o dżentelmenach, którychnie obchodzą szlacheckie tytuły.- Chodzi ci o dżentelmenów, którzy porywają niewinne dziewczęta?Philippe obruszył się.- Masz coś, czego zdecydowanie brakuje innym kobietom - wyznałniespodziewanie nawet dla samego siebie.- Co to takiego?- Poczucie lojalności.Poza tobą znałem tylko jedną kobietę, którazaryzykowałaby życie dla bliskich.86RS- Kto to był?- Moja matka.Poświęciła się, żeby ratować innych.Zapadła krótka chwila milczenia.- Jak zmarła? - spytała Raine.Philippe poczuł się nieswojo.Z nikim nie rozmawiał o matce.Tymczasem z nieznanego sobie powodu chciał opowiedzieć Raine okobiecie, która ukształtowała jego życie i wciąż była dla niego kimśbardzo ważnym, chociaż nie pamiętał jej twarzy.- Kiedy w Paryżu wybuchła rewolucja, mój ojciec postanowił, żeprzeprowadzimy się do Portugalii i zamieszkamy na Maderze.Niepotrafił jednak przekonać rodziny mojej matki.Większość z nich zginęłana gilotynie.- To potworne.Nie dziwię się, że nie lubisz Francji.- Zginęło czternastu członków mojej rodziny ze strony matki.- Rozumiem, że matka przeżyła tę masakrę?- Tak, jednak nigdy nie pogodziła się ze stratą bliskich.- Przecież w żaden sposób nie mogła zapobiec ich śmierci.- Trudno zapomnieć o wyrzutach sumienia.- Chyba tak.Philippe spojrzał na medalion.Swego czasu całymi godzinamiprzekopywał kufry w poszukiwaniu pamiątki po matce.Odwrócił głowę izauważył, że Raine badawczo mu się przygląda.- Kiedy najgorsze minęło, matka postanowiła wrócić do Paryża iodszukać tych, którzy zostali przy życiu - zmusił się, żeby mówić dalej.-Tylko w taki sposób mogła uspokoić sumienie.- Pojechała sama? - zapytała z niedowierzaniem Raine.- Mój ojciec nie zamierzał nadstawiać karku w tak, jego zdaniem,błahej sprawie.Ryzykuje tylko wtedy, jeśli może mu to przynieść poklaskwśród znajomych kolekcjonerów.- Rozumiem.- Raine wyczuła, że Philippe wini ojca za śmierć matki.- Matka dotarła do Paryża, ale w trakcie poszukiwań zachorowałana grypę.Zmarła w ciągu tygodnia.- Ile miałeś lat?87RS- Ledwie skończyłem cztery.Bezwiednie dotknęła palcami jegopoliczka.- Pewnie jej prawie nie pamiętasz? Dotknięcie Raine sprawiało muprzyjemność, tyle że do tej pory było przejawem namiętności i gniewu -nigdy współczucia.- Nie.Westchnęła cicho.- Zmierć matki zawsze jest ciężkim przeżyciem.- Wiesz o tym z własnego doświadczenia.- Tak.- Posmutniała.- Na szczęście mam ojca.- Twój ojciec.Przyłożyła palec do jego ust.- Ani słowa więcej.- Dobrze.Nie chcę kłócić się o twojego ojca.Znam lepszy sposób naspędzanie czasu.- Obiecałeś, że będę mogła do niego napisać.- Zgoda, ale najpierw dam ci kolejną lekcję, jak stać się idealnąkochanką.88RSROZDIAA JEDENASTYhilippe odczekał, aż większość przyzwoitych mieszkańcówDover wróci do domu.W kilka minut dotarli do doków, alePpowóz nie zwolnił, kiedy mijali zacumowane statki.Zjechali namało uczęszczaną, wychodzącą z miasta drogę i z powrotem zawrócili wstronę morza.Zapadła noc.Tumany mgły otoczyły powóz.Dookoła nie było słychaćniczego poza stukotem końskich kopyt i szumem uderzających o skałyfal.Raine ubrała się stosownie do pogody.Miała na sobie jedną znowych sukien i gruby płaszcz z kapturem.W pewnym momencie powóz stanął i pasażerowie wysiedli.Philippenakazał Raine, aby na niego zaczekała, i zszedł stromą ścieżką, prowa-dzącą nad samą wodę.Był mniej więcej w połowie drogi, kiedy poczułsłaby zapach cygara.Zatrzymał się i powiedział:- Dobry wieczór, kapitanie Miles.Zza skały wyłonił się niski, krępy mężczyzna w wełnianym ubraniu.- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?- Jakieś kłopoty?- Kręciło się tu wcześniej kilku oficerów, ale Ranford ich przegonił.Powinni być teraz gdzieś w połowie drogi do Londynu.- Kapitan spojrzałw górę.- Nie chcemy, żeby ktoś rozpoznał twoją panią, zgadza się?- Wybacz, ale nie mogę ci obiecać, że będzie cicho jak myszka.- Dzień, gdy kobiety zamilkną, będzie pewnie końcem świata.Niepotrafią trzymać języka za zębami.- Ona będzie musiała.- Kobieta na statku przynosi pecha.Wszyscy o tym wiedzą.- Kapitanie, ta kobieta jest moim gościem i będzie płynęła z nami -oznajmił stanowczo Philippe.- Jeśli ktoś z załogi nie okaże jej należytegoszacunku, wróci do domu wpław.Wyraziłem się jasno?- Zdecydowanie.- Dobrze.- Philippe wyprostował się.- Przeszukałeś przystań?89RSMiles skinął głową.- Tak.- Dowiedziałeś się czegoś?- Słyszałem tylko kilka plotek.Podobno ten Francuz włóczył się pookolicznych gospodach i tawernach, próbując dostać się na statek.Niktnie zapamiętał jego nazwiska.- Jak wyglądał?- Chudy, w obdartym płaszczu.Gadał do siebie.- To niewiele.- Ponoć zachowywał się tak, jakby miał nie po kolei w głowie.Wygląda na to, że opuścił port na dwa dni przed naszym przyjazdem.- Wiesz, gdzie się zatrzymał?- Najprawdopodobniej chował się po śmiet-nikach.- Na pewno udał się do Francji?- Tak.- Bardzo dobrze.- Philippe wskazał czekający powóz.- Niech twoiludzie wypakują nasze bagaże.Wyruszymy, jak tylko pojawi się Carlos.Miles uniósł rękę i z cienia wyszło dwóch mężczyzn.Wspięli na górę izaczęli wyciągać z powozu ciężkie kufry.W tym momencie rozległ sięcichy gwizd i zza skały wyłonił się Carlos.- O wilku mowa - powiedział Philippe.Carlos opuścił z gospodę zaraz po obiedzie, żeby dowiedzieć się, conowego dzieje się we Francji.Nawet po przywróceniu monarchii sytua-cja na kontynencie wciąż była niestabilna.- Jakie wieści?- Wygląda na to, że nadal grozi wybuch niezadowolenia - odparłCarlos.- Karol gromadzi coraz większe siły i zamierza oddać Francję wręce prawdziwych rojalistów.Na razie nie doszło do demonstracji, alelud jest wzburzony.- W tym kraju wiecznie panuje chaos - zauważył z przekąsemPhilippe.- To prawda.Co z naszym ptaszkiem?- Wszystkie tropy prowadzą do Francji.90RS- Obawiałem się, że to powiesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]