[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wygląda na to, że złamałaś kilka żeber, spadając zewzgórza.Założyłem ci temblak na rękę, żebyś nią nieporuszała podczas snu. Widziałeś, jak leciałam w dół? Eliso, sturlałaś się prosto do mojej kryjówki.Jestem wstrząśnięta, wyrywa mi się szloch, któryskutkuje przeszywającym bólem żeber.Leją mi się łzy,przyśpiesza oddech.To Humberta szukałam.Boski Kamieńdoprowadził mnie do niego.Staram się powstrzymać szloch, bo ból jest przejmujący.Mam mgłę przed oczami. Humberto mówię szeptem. Czy dobrze się czujesz, Eliso?Widzę jego sylwetkę nade mną, ale rozmazuje mi sięprzed oczami. Na ten czas, gdy robisz zupę, ja& ja&postanowiłam się wyłączyć.Jest mi dobrze, otacza mnie ciepły mrok.Jednak cośkołacze się w mojej głowie.Natychmiast muszę powiedziećo tym Humbertowi.O zdrajcy.Zasypiam.23Jest prawie ciemno, gdy się budzę.Otwieram oczy iwzdrygam się na widok błyszczących w uśmiechu zębów nadmoją twarzą. Wydawało mi się, że już nie śpisz.Dalej głodna?Mamroczę coś pod nosem.Humberto unosi mi głowę iwkłada do ust łyżkę zupy.Jest bez smaku, wodnista i&cudowna.Nie mogę powstrzymać chichotu. Co jest? Co cię rozśmieszyło? Jest dokładnie tak jak przedtem.Kiedy mnieporwałeś.Tylko zupa nie jest taka dobra.Przysiada na piętach, jego uśmiech znika. Przykro mi z tego powodu, Eliso. Ależ zupa jest doskonała! Miałem na myśli porwanie. Aaa! I tylko tyle wydobywam z siebie, ponieważparaliżuje mnie ból w klatce piersiowej. To był poważny upadek. Karmi mnie kolejnąłyżką zupy. Miałaś szczęście.Mogło się skończyćkrwiopluciem albo złamaniem nogi, albo& Nie jestem pewna, czy mam szczęście.Czuję sięgorzej. Złamane żebra doskwierają najbardziej drugiegodnia.Potem będzie lepiej. Humberto! Usiłuję się podnieść, ale nachodzimnie fala nudności. Musimy ruszać.Trzeba wszystkichostrzec. Kręci mi się w głowie, a powinnam się dzwignąćna nogi. Nigdzie nie wyruszamy. Przyłożywszy mi rękę dopiersi, powstrzymuje mnie przed próbą wstawania. Niepowinnaś maszerować przynajmniej przez dwa tygodnie. Dwa tygodnie! Humberto, zostaliśmy zdradzeni.Trzeba ostrzec ojca Alentna.Ayżka z zupą zawisa w powietrzu nad moją twarzą. Zdradzeni? mówi cicho Humberto ze zwężonymioczami. Co ty mówisz?Patrzę łapczywie na łyżkę. To Beln.Widziałam go tam w ich obozie, jadłrazem z nimi przy ognisku jak z najlepszymi przyjaciółmi.Ręka z łyżką się zatrzęsła.Wysuwam ku niej brodę,otwieram usta, głód skręca mi kiszki. Beln by nigdy&Z westchnieniem opadam na posłanie i odzywam sięmimo bólu w klatce piersiowej. Jak inaczej by nas wykryli w jaskini? Przecież nienatknęli się na nas na drodze, nie pamiętasz? Nie wypatrzylinas z dołu.Po prostu po nas przyszli.Wiedzieli.Milczy bardzo długo.A mnie burczy w brzuchu. Czy jesteś pewna, że widziałaś Belna? Absolutniepewna? Jestem pewna.Przeszłam tuż obok niego. Czy on cię widział? Być może.Nie sądzę jednak, by mnie rozpoznał.Humberto patrzy gdzieś w dal. Beln mówi pod nosem. Dlaczego to zrobiłeś?Nie mogę patrzeć na jego rozgoryczoną minę. Tak mi przykro. Masz rację.Musimy ostrzec naszych. A może jest inne wyjaśnienie.Może przyszedł tam,bo mnie szukał. Hm& możliwe mówi bez przekonania. Proszę,jedz zupę.Siorbię ją łapczywie i już prawię kończę, gdy w gardleczuję coś jak pieczenie i w ustach nikły smak jakbycynamonu. Włożyłeś mi do zupy liść duermy. Tak.Ale tylko tyle, żebyś mogła przespać tę noc bezbólu.Jutro opowiesz mi, co się zdarzyło w obozieInviernych.A potem zastanowimy się, co dalej.Moje powieki robią się ciężkie, wchłania mnie mrok. Humberto, jestem taka szczęśliwa, że cię znalazłam. Ja też, księżniczko.* Chcesz powiedzieć, że wyszłaś ot, tak sobie z jegonamiotu w jego szacie? W głosie Humberta pobrzmiewaniedowierzanie, ale w kącikach oczu pojawiają sięzmarszczki śmiechu. Tak było.%7łałuję, że pozbyłam się jej, ale była biała ibałam się, że mnie zdradzi na zboczu klifu. Wspinałaś się na klif? Po ciemku?Wyciągam do niego rękę i pokazuję wilgotny,zbrązowiały bandaż na palcu. Nie zalecałabym iść w moje ślady.Zerwałam sobiepaznokieć.I mam również& Podnoszę drugą rękę izaczynam odwijać opaskę zrobioną z kawałka spódnicy.Wmiejscu, gdzie animag wbił swoje szpony, czuję pulsującyból, na szczęście nie tak ostry, jak ból żeber.Prawie o tejranie zapomniałam.Opaska przylepiła się do skóry i muszęją zedrzeć zdecydowanym szarpnięciem. Boję się, żewdało się zakażenie.Trzymając mnie za nadgarstek, Humberto obraca mojąręką, przesuwając oczami wzdłuż biegnących równolegleropni. Nie jest tak zle mówi. Muszę je nakłuć iwycisnąć ropę, ale powinny zaschnąć przez dzień lub dwa. Patrzy mi w oczy. Będzie bolało.Dobrze, że skórawokół wygląda zdrowo.Sądzę, że jeżeli zrobimy zabiegteraz, wszystko się ładnie wygoi.Przełykam ślinę. Zaczynajmy.Przez moment trzyma ostrze noża nad ogniskiem, potemczeka, aż wystygnie.Gdy przystępuje do nacinania, zagadujemnie, żeby odwrócić moją uwagę.Jestem zdziwiona, że takbardzo nie boli.Jakby przecinał bliską ciału warstwęubrania.Gdy jednak zaczyna wyciskać ropę, przed oczamipojawiają mi się czarne mroczki.Tylko raz zerkam, co robi.Płyn wyciekający z obrzęków jest kleisty, zielonkawy,wymieszany z krwią.Odwracam głowę i zaciskam zęby.Kiedy wreszcie oblewa mi przedramię lodowatą wodą, łzytryskają mi z oczu.Strzelają płomienie, gdy wrzuca brudną opaskę napalące się gałęzie.Przez moment rozchodzi się smródzgniłego mięsa.Leżę spokojnie i powoli odzyskuję oddech. Powinienem cię przetrzymać tutaj choć przez tydzieńprzed drogą mówi na głos Humberto, raczej do siebie niżdo mnie. Tymczasem musimy jak najszybciej dotrzeć dowioski.Mógłby iść beze mnie, ale tego ze strachu mu niesugeruję.Już nigdy nie chcę być zdana tylko na siebie.Zmieniam temat. Co się stało z Cosm i Jacinem? Moja siostra i ja znalezliśmy Jacina po kilkugodzinach.A raczej to on nas znalazł.Obserwował grotę iwidział, że nas ścigają. Twarz mu tężeje. Ostateczniesię rozdzieliliśmy, żeby ich zmylić.Nie wiem, czy któremuś znich się udało.Jeżeli tak, są daleko stąd. A ty zawróciłeś. Nie mogłem cię zostawić.Patrzymy na siebie.Chciałabym, żeby mnie pocałował.Powinnam coś powiedzieć po jego słowach. Wciąż jesteśmy bardzo blisko ich armii wyduszam z siebie.Jego spojrzenie prześlizguje się po moich ustach. Nie powinieneś podtrzymywać ognia. Hm& może i nie. Zgaś więc ognisko, Humberto.Ja wytrzymam.Jutrowyruszamy.Potrząsa głową, jakby chciał uporządkować myśli. Ty praktycznie nie możesz chodzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]