[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałbym myśleć, \e jeszcze wtedy istniał i \e w ten sposób próbowałpo\egnać się ze mną.Chyba wykrztusiłem wówczas przez zaciśnięte gardło krótkie po\egnanie i czym prędzejwybiegłem na ulicę.Cienka stru\ka tłuszczu podą\ała za mną przez drzwi, a\ do skraju zroszonego deszczemchodnika.Reszta to mroczna, potworna zagadka.Na skąpanej w deszczu ulicy nie było \ywego ducha, a na całym świecienie było nikogo, komu odwa\yłbym się o tym opowiedzieć.Szedłem przeto bez celu na południe, mijając CollegeHill i Ateneum, w dół ulicy Hopkinsa, a potem przez most do dzielnicy handlowej, gdzie wysokie budynki zdawałysię mnie chronić, tak jak współczesne rzeczy materialne bronią świat przed pradawnymi okropieństwami iosobliwościami.A potem szary świt nadszedł w strugach deszczu, od wschodu rozjaśniając pradawne wzgórze isędziwe dachy domów, przywabiając mnie na powrót do miejsca, gdzie pozostawiłem pewną nie dokończoną, anader wa\ną sprawę.Szedłem tak i szedłem, przemoczony, z gołą głową, oszołomiony i zdezorientowany wblasku poranka, po czym przestąpiłem próg tego przeklętego domu przy Benefit Street, tą samą drogą, którą goopuściłem.Drzwi pozostawiłem otwarte i wcią\ były uchylone, ku zdziwieniu przechodniów, z którymi jednak nieodwa\yłem się podzielić swymi rewelacjami.Tłuszczu ju\ nie było, gdy\ wilgotne i zagrzybione klepisko pozostało porowate, przed kominkiem zaś ani śladu powielkiej zgiętej w pół osadowej postaci.Spojrzałem na łó\ko, na krzesła, instrumenty, porzucony przeze mniekapelusz i \ółty słomiany kapelusz mego stryja.Byłem tak oszołomiony, \e z trudem przypominałem sobie, cobyło snem, a co rzeczywistością.I wtedy wróciła mi świadomość, a wraz z nią poczucie, \e doświadczyłem rzeczydu\o straszniejszych ni\ te, o których śniłem.Usiadłszy, spróbowałem na tyle, na ile to mo\liwe, z uwagi na swójobecny stan, zweryfikować, co się wydarzyło, i wykoncypować, jak poło\yć kres temu koszmarowi, je\eli wydarzyłsię on naprawdę.Owo coś nie wydawało mi się ani materialne, ani te\ eteryczne, a co więcej, niepojęte dlaumysłu przeciętnego śmiertelnika.Czym\e więc mogło być, jeśli nie jakąś egzotyczną emanacją, diabelskąmanifestacją, wampirycznym, bezcielesnym upiorem czyhającym, jak powiadają wieśniacy z Exeter, na niektórychstarych cmentarzach? Był to, jak mi się zdawało, pewien ślad i ponownie spojrzałem na klepisko przedkominkiem, gdzie pleśń i saletra stworzyły plamę o dziwacznym kształcie.W ciągu dziesięciu minut podjąłemdecyzję i zabrawszy kapelusz, udałem się do domu, gdzie wziąłem kąpiel, przekąsiłem co nieco i zamówiłem przeztelefon oskard i łopatę, wojskową maskę przeciwgazową oraz sześć butli kwasu siarkowego, z prośbą, bydostarczono je następnego ranka przed drzwi piwniczki wymarłego domu przy Benefit Street.Pózniej próbowałemchoć trochę się przespać, bezskutecznie jednak, tote\ zająłem się lekturą i układaniem marnych wierszy, co miałochoć w pewnym stopniu ukoić me rozkołatane nerwy.Następnego dnia o jedenastej zacząłem kopać.Dzień był słoneczny i to poprawiło mi humor.Wcią\ byłem sam,gdy\ choć trawił mnie lęk przed nieznanym koszmarem, którego poszukiwałem, strach przed podzieleniem się zkimś moją wiedzą okazał się silniejszy.Pózniej opowiedziałem o tym Harrisowi, lecz tylko t konieczności i dlatego,\e Harris słyszał ju\ od starych najró\niejsze, dziwaczne historie, przeto uznałem, i\ był skłonny mi Uwierzyć.Gdyzacząłem kopać w cuchnącej czarnej ziemi przed kominkiem, ostrze mego kilofa, trafiwszy w białe pasemkagrzyba, rozpłatało je, a z rozerwanych strzępków popłynęła lepka, \ółtawa posoka.Zadr\ałem na nieokreślonąbli\ej, mglistą myśl, co mogę wkrótce napotkać.Niektóre sekrety wnętrza ziemi nie są dobre ani zdrowe dlaludzkości, ten natomiast wydawał się jednym z nich.Ręce dygotały mi jak w febrze, ale nie przerywałem mozolnej pracy i wkrótce stałem ju\ na dnie wykopanegoprzez siebie wielkiego dołu.W miarę jak pogłębiałem jamę, mającą jakieś sześć stóp kwadratowych, okropny fetor10 z 11 2007-08-13 00:12R'lyeh - zaginione miasto cyklopów http://rlyeh.ms-net.info/index2.phpzaczął przybierać na sile, straciłem równie\ wszelką wątpliwość co do nieuchronności zetknięcia z piekielną istotą,której złowrogi wpływ był od półtora wieku śmiertelnym przekleństwem dla wszystkich mieszkańców tego domu.Zastanawiałem się, jak będzie ona wyglądać, jaki będzie jej kształt i forma, a tak\e jak wielka mogła stać się poprawie dwóch wiekach wysysania sił \ywotnych z ludzkich ofiar.W końcu wygramoliłem się z jamy i rozrzuciwszyzwały nagromadzonej ziemi, przeniosłem wielkie butle z kwasem na skraj dołu, ustawiając je po dwóch stronach,by w razie konieczności mo\liwie szybko móc opró\nić ich zawartość do wnętrza dołu.Od tej pory wyrzucałemziemię tylko na stronę przeciwną ni\ ta, gdzie zainstalowałem butle, pracowałem wolniej i z uwagi na corazsilniejszy fetor nało\yłem maskę przeciwgazową.Bliskość tej nienazwanej istoty znajdującej się gdzieś pode mnąsprawiła, \e nerwy miałem napięte do granic mo\liwości.Wtem ostrze mojej łopaty uderzyło w coś bardziejmiękkiego ni\ gleba.Zadr\ałem i niewiele brakowało, bym wypełzł z jamy, której skraj miałem obecnie nawysokości szyi.Naraz powróciła mi odwaga i w świetle elektrycznej latarki, którą miałem przy sobie, odgarnąłemostatnią warstewkę ziemi z tego, na co natrafiłem łopatą.Powierzchnia, którą odkryłem, była szklista i jakbyrybia, przypominała na wpół przegniłą galaretę, zastygłą i miejscami półprzezroczystą.Odgarnąłem więcej ziemi ioczom mym ukazał się niezwykły kształt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]