[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„A potem - powiedziała - czysty terror, jak sądzicie?"Paniczny strach - to było na twarzy Brendy.Pomyślałem, że ta kobieta nie umie walczyć, że prawdopodobnie nie miałaby dość zimnej krwi, aby zamordować.Ale może tego nie zrobiła.Możliwe, że to Laurence Brown z jego manią prześladowcza i zachwianą osobowością zamienił zawartość buteleczek, by uwolnić kobietę, którą kochał.- Skończyło się - westchnęła Sophie głęboko, a potem zapytała: - Dlaczego aresztowano ich właśnie teraz? Sądziłam, że nie ma dowodów.- Są dowody.Listy.- Ich listy miłosne?- Tak.- Co za głupcy! Trzymali je?„Rzeczywiście głupcy" - pomyślałem.Tego rodzaju głupoty nie można się pozbyć, korzystając z doświadczeń innych.Każdego dnia można przeczytać o tym w gazetach.Głupota sprawia, że pisemne zapewnienia o miłości są pieczołowicie przechowywane.- Stało się - powiedziałem.- Ostatecznie cały czas mieliśmy na to nadzieję, prawda? To przecież powiedziałaś mi w „Mario".Powiedziałaś, że wszystko będzie w porządku, jeżeli dziadka zabiła właściwa osoba.Tą osobą była Brenda, czyż nie? Brenda lub Laurence?- Przestań! Czuję się okropnie.- Ale musimy być rozsądni.Teraz możemy się pobrać.Już nic nie stoi na przeszkodzie.Rodzina Leonidesów jest oczyszczona z podejrzeń.Popatrzyła na mnie uważnie.Nigdy wcześniej jej niebieskie oczy nie wydały mi się tak żywe.- Tak - powiedziała.- Jesteśmy oczyszczeni z podejrzeń.Czy masz pewność?- Kochanie, nikt z was nie miał cienia motywu.Nagle pobladła.- Oprócz mnie.Ja miałam motyw.- Tak, oczywiście.- Byłem zaszokowany.- Ale w rzeczywistości nie.Nie wiedziałaś przecież o testamencie.- Wiedziałam - wyszeptała.- Co? - Wlepiłem w nią wzrok.Nagle poczułem zimny dreszcz.- Cały czas wiedziałam, że dziadek zostawił mi wszystko.- Ale skąd?- Powiedział mi.Jakieś dwa tygodnie przed śmiercią.Kiedyś rzekł nagle: „Zostawiłem ci pieniądze.Musisz po moim odejściu opiekować się rodziną”.Byłem zaszokowany.- Nigdy mi o tym nie mówiłaś.- Nie.Widzisz, kiedy wyniknęło to zamieszanie z testamentem i podpisem, pomyślałam, że może tylko sobie to wyobraził.Albo że zrobił testament na moją korzyść, ale dokument zaginał i nigdy się nie odnajdzie.Nie chciałam, żeby się odnalazł.Bałam się.- Bałaś się? Dlaczego?- Chyba z powodu morderstwa.Przypomniałem sobie przerażenie i dziką panikę na twarzy Brendy.I szaleńczy strach, z jakim Magda odgrywała rolę morderczyni.W umyśle Sophii nie byłoby paniki, ale była realistką i wiedziała, że testament Leonidesa czyni z niej podejrzaną.Zrozumiałem teraz jej odmowę zaręczyn i naleganie na to, by odkryć prawdę.„Tylko prawda może nam pomóc”.Tak powiedziała.Pamiętałem pasję i żarliwość, z jaką to mówiła.Ruszyliśmy w kierunku domu i nagle przypomniałem sobie coś jeszcze.Powiedziała, że mogłaby chyba kogoś zamordować, jeżeli byłoby to naprawdę tego warte.22.Naprzeciwko nas pojawili się Roger i Clemency.Wuj Sophii był bardzo podniecony.Clemency marszczyła brwi.- Hej, witajcie! - zawołał Roger.- Wreszcie! Myślałem już, że nigdy nie zaaresztują tej obrzydliwej kobiety.Nie wiem, na co czekali.No ale przyskrzynili ją teraz i tego jej chłopaczka.Mam nadzieję, że ich powieszą.Zmarszczka na czole Clemency pogłębiła się.- Nie bądź barbarzyńcą, Roger - powiedziała.- Barbarzyńcą? Do diabła! Ta kobieta z zimną krwią otruła bezbronnego staruszka, a kiedy cieszę się, że morderczyni poniesie karę, ty mówisz, że jestem barbarzyńcą.Powtarzam ci, że chętnie sam bym ją zadusił.Po chwili zapytał:- Była z wami, kiedy po nią przyszli, prawda? Jak to przyjęła?- To było przerażające - cicho odparła Sophia.- Nieomal traciła zmysły ze strachu.- Dobrze jej tak.- Nie bądź mściwy - poprosiła Clemency.- Och, wiem, najdroższa, ale ty tego nie rozumiesz.To nie był twój ojciec.Kochałem go.Nie rozumiesz? Kochałem go!- Rozumiem - odpowiedziała Clemency.- Nie masz wyobraźni - zażartował Roger.- Przypuśćmy, że to ja zostałbym otruty.?Clemency gwałtownie opuściła powieki i zacisnęła dłonie.- Nie mów takich rzeczy nawet żartem - powiedziała ostro.- Już dobrze, kochanie, wkrótce nas tu nie będzie.Ruszyliśmy w kierunku domu.Roger i Sophia poszli przodem, a ja z Clemency za nimi.- Chyba pozwolą nam teraz wyjechać? - zapytała Clemency.- Tak bardzo się niecierpliwisz?- Do szaleństwa.Popatrzyłem na nią zaskoczony.Posłała mi desperacki uśmiech i kiwnęła głową.- Czy nie widzisz, Charlesie, że ja cały czas walczę? O swoje szczęście.O szczęście Rogera.Obawiałam się, że rodzina przekona go, iż powinien zostać w Anglii.Że utkniemy wśród nich, zapłaczemy się w rodzinne więzy.Bałam się, że Sophie zaoferuje mu pieniądze i Roger zostanie, bo według niego to oznaczałoby komfort i rozkosze dla mnie.Kłopot z moim mężem polega na tym, że on nie słucha.Ma określone opinie i sądzi, że są właściwe.Mc nie wie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]