[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niepamiętam jej nazwy.Kurald coś tam.To grota Tiste.Nie Edur, nie Andii, ale tychtrzecich.I. dodał nieco ciszej .ci, którzy u\ywali jej przed nami, zostawili ślady.Lostara spojrzała na próg bramy.Tropy były lekko zamazane, ale łatwo je byłorozpoznać.Smoki. Widzę co najmniej trzy stwierdziła po chwili. Chyba raczej sześć, mo\e nawet więcej.Te dwa. wskazał ręką .odeszłyostatnie.Wielkie skurczybyki.No có\, to odpowiedz na pytanie, kto potrafiłposkromić otataralowego smoka.Inne smoki, oczywiście.Ale to i tak nie mogło byćłatwe. Powiedziałeś: Thyr.Czy mo\emy z niej korzystać? Och, sądzę, \e tak. To na co czekamy?Wzruszył ramionami. W takim razie ruszajmy.Podą\yła za nim, trzymając się blisko.Przeszli przez bramę.I znalezli się w królestwie złotego ognia.Wszędzie wokół na horyzoncie szalały straszliwe burze, a niebo gorzałooślepiającym blaskiem.Stali na wypalonej plamie połyskliwych kryształów.W przeszłości przepłynęłatędy straszliwa fala gorąca, które wypaliło w kamieniach o ostrych krawędziachniezliczone kolory.Tu i ówdzie było widać inne podobne plamy.Na wprost przed nimi wznosił się przypominający wydłu\oną piramidę słup,zniszczony przez wiatr i gorąco.Tylko powierzchnia zwrócona w ich stronę byławygładzona.Wyryto na niej jakieś słowa w nieznanym języku.Powietrze paliło Lostarę w płuca.Zalewał ją pot.Niemniej mo\na było tu prze\yć, przynajmniej przez pewien czas.Perła podszedł do słupa. Musimy stąd uciekać! krzyknęła kobieta.Huk ogniowych burz był ogłuszający, ale Lostara nie wątpiła, \e szpon jąusłyszał.Po prostu postanowił ją zignorować.A tego nie zwykła tolerować.Podeszłado niego. Słuchaj, co do ciebie mówię! Imiona! Odwrócił się do niej. Imiona! Tych, którzy uwięzili otataralowegosmoka! Wszystkie są tu wypisane!Uwagę Lostary przyciągnął coraz głośniejszy ryk.Odwróciła się w prawą stronę izobaczyła pędzącą ku nim ścianę ognia. Perła!Podniósł wzrok i pobladł wyraznie.Cofnął się o krok, noga mu się omsknęła izwalił się cię\ko na plecy.Sięgnął urękawicznioną dłonią pod siebie, a gdy ją uniósł,była śliska od krwi. Czy coś. Nie!Wstał i oboje zauwa\yli krwawy trop, który przecinał plamę kryształów, znikającw płomieniach po drugiej stronie. Coś ma kłopoty! stwierdził Perła. My te\ będziemy je mieli, jeśli stąd zaraz nie znikniemy!Burza ogniowa wypełniała ju\ połowę nieba.\ar.Złapał ją za ramię, obiegli słup wokół.i znalezli się w błyszczącej jaskini, w której przelano mnóstwo krwi.Zbroczyłaona ściany i sufit, a u stóp przybyszy le\ały fragmenty ciała zmumifikowanegowojownika.T lan Imassa.Lostara przyjrzała się martwiakowi.Zbutwiałe wilcze futro koloru pustyni orazobusieczny topór o kościanej rękojeści i ostrzu z czerwonawobrązowego krzemienianiemal całkowicie zniknęły w kału\y krwi.Zaatakowany przez T lan Imassaprzeciwnik nie pozostał mu dłu\ny.Pierś wojownika była zmia\d\ona.Obie ręcewyrwano mu z barków.Istota została te\ zdekapitowana.Po chwili poszukiwańznalezli le\ącą na boku głowę. Perła.chodzmy stąd.Skinął głową, lecz nagle się zawahał. I co teraz? To twoje ulubione pytanie mruknął.Poszedł podnieść urwaną głowę, a potemznowu spojrzał na Lostarę. No dobra.Ruszajmy.Niezwykła jaskinia zamazała się, a potem zniknęła.Stali na spalonej słońcemskalnej półce.W dole le\ała kamienna niecka, w której ongiś płynął strumień.Perłauśmiechnął się do niej. Jesteśmy w domu. Uniósł przed sobą makabryczną głowę i przemówił do niej. Wiem, \e mnie słyszysz, T lan Imassie.Jeśli odpowiesz mi na kilka pytań, znajdęodpowiednie drzewo, które stanie się dla ciebie miejscem ostatniego spoczynku.Głos wojownika był ochrypły, urywany i niósł się dziwnym echem. Czego chcesz się dowiedzieć?Perła uśmiechnął się. Tak lepiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]