[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.162pozbawić mocy silniejszych.Wiara musi więc ustąpić wobec takich dowo-dów, gdyż u podstaw praw natury leżą pewne, niezmienne doświadczenia",jak np.śmierć.Natomiast inne doświadczenia, bardziej zmienne, uzasadniajątylko prawdopodobieństwa, cuda zaś są dokładnym przeciwieństwem nie-zmiennego doświadczenia i dlatego rozumny człowiek" nie może dać imwiary.O ile cenzor był w stanie prześledzić te rozważania, to zmierzały one -jego zdaniem - do tezy, że cuda nie są możliwe.Jednakże to niedokładniepokrywało się ze stanowiskiem zajmowanym przez Hume'a.Hume chciałbowiem wykazać, że nierozsądnie jest wierzyć, opierając się tylko na niepew-nej podstawie relacji innych, iż cuda się zdarzają- to stanowisko reprezento-wał również rozdział 15.Zmierzchu.Mianowicie tam Gibbon nie tyle odrzucasame cuda, ile raczej wiarę w nie.Celem jego krytyki są zródła i naoczniświadkowie - ich charakter, ich wiarygodność.Jak mówi historyk w innymmiejscu, empiryczne dowody są zanurzone w ciemności nieprzeniknionejortodoksji".Aby przeniknąć tę tajemniczą ciemność Gibbon przytacza zródłapogańskiej starożytności przeciwko świadectwu chrześcijańskiemu.Tak np.fakt, że Seneka i Pliniusz Starszy, dwaj pilni obserwatorzyzjawisk przyrodniczych, nie wspominają o trzygodzinnym zaćmieniu słońca,które miało panować, gdy Chrystus umierał, przytaczany jest z intencjąwzbudzenia wątpliwości w wiarygodność chrześcijańskiego przekazu.Autorważy prawdopodobieństwa, porównuje świadectwa.Zamiast nadprzyrodzo-nej interwencji w świetle reflektorów ukazują się słabości ludzkiej natury:skłonność do przesady i kłamliwych bajeczek, egoizm i chęć zabłyśnięcia.Dla Ponsarta, który z dezaprobatą badał Zmierzch, podobnie jak dla Fos-cariniego, który potępił Badania Hume'a, wszystko to zalatywało bezboż-nością, kacerstwem, sceptycyzmem, ateizmem, materializmem - czy jak jetam nazwać.Jakie etykietki przyklejali cenzorzy swoim przeciwnikom niemiało w ogóle znaczenia, bowiem podlegające ocenie zjawisko swoistestawało się płaszczyzną projekcji i punktem zbiorczym dla wszelkich moż-liwych straszydeł.Gdy Gibbon pod wpływem Hume'a w 15.rozdzialeZmierzchu podawał definicję obowiązku historyka", kongregacja indeksuzakazanych książek nie miała z tym co zrobić, ponieważ jej członkowiewzbraniali się uznać trudność stworzenia teorii, która mogłaby pogodzićinteres religii z interesem rozumu.Dokładnie o to pogodzenie starał się za ich życia najmądrzejszy papieżXVIII w., Benedykt XIV (1740-1758).On pozwala nam zmierzyć Ponsarta,Foscariniego i im podobnych według norm wziętych z ówczesnego życia163umysłowego ich własnego Kościoła.Bowiem ów papież, w szeregu koś-cielnych pism, które powstały zanim zasiadł na tronie Piotrowym i stały sięprawdziwymi bestsellerami, roztrząsał intelektualne pytania, których niepostawili cenzorzy w swoich raportach.Przyjrzyjmy się niektórym jegoprzemyśleniom.Od 1702 r.Benedykt - zanim w 1728 r.otrzymał kapelusz kardynalski- działał jako rzeczoznawca w Kongregacji Indeksu i obracał się w tymsamym środowisku, co Ponsart i Foscarini.W najlepszej być może książce,jaka kiedykolwiek została napisana na temat kanonizacji, rozwodził sięobszernie na temat zjawiska czynienia cudów, któremu oprócz tego poświęciłtraktat o dniach postu Chrystusa i Dziewicy Maryi.W przedmowie do tegotraktatu cenzor-erudyta przyznaje, że cytuje z dzieł kacerzy, ale rezygnujez wszelkich inwektyw przeciwko nim.Benedykt był intelektualistą, nieciemniakiem, znajdował się na szczytach ówczesnej myśli.Benedykt - podówczas jeszcze kardynał Prospero Lambertini z Bolonii- miał świadomość, że potężny nurt w filozofii XVII i XVIII w.uważawszechświat za maszynę, której mechanizmem sterowniczym jest systempraw fizycznych o nieograniczonej ważności, niedopuszczający żadnychwyjątków.Benedykt wiedział, że ortodoksyjni myśliciele, wśród nich szeregteologów, skłonni byli interpretować cuda jako rzadkie znaki boskiej wszechmocy, co nie przeczyło przyjęciu praw natury.I zrozumiał, że będący naindeksie filozof Baruch Spinoza (1632-1677) reprezentował jedną z mających największy wpływ wersji takiego naturalizmu".Benedykt nie godził się odpowiedzieć na ten trend prymitywnymi zaka-zami albo zaślepioną polemiką.Rozprawił się ze Spinozą i innymi ichwłasnymi pojęciami.Gdy filozof zaprzeczał, że prawa natury wydane przez Boga, który jest niezmienny" mogą stracić moc obowiązującą, kardynałkontrował stwierdzeniem, że twórca takich praw może je także znosićwedług uznania.Gdy więc Benedykt obstawał przy istnieniu porządkunadnaturalnego obok naturalnego - to nie miał zamiaru kwestionować prawświata materialnego.Ostrożność, z jaką traktował cuda pokazuje, że raczej jeakceptował.Raz po raz ostrzega w swoim wielkim dziele o kanonizacji przedpochopnym przypisywaniem zaskakujących wydarzeń boskiej interwencji.Jeśli chory człowiek wróci do zdrowia po otrzymaniu błogosławieństwaświętego, nie musi chodzić o cud, wyjaśnia ów papież doby oświecenia.164Trzeba przyjrzeć się dowodom medycznym i zbadać fakty.Legenda, żeEdward Wyznawca uzdrowił kobietę, której obrzęknięte gruczoły rozwinęłysię w ropiejące wrzody, nie zrobiła na Benedykcie żadnego wrażenia,równie mało podzielał zachwyt, w jaki wprawiały innych opowieści o opę-taniach przez demony albo niebiańskiej ekstazie, nierozkładających sięzwłokach i strasznych czynach wampirów.Gdy topielec ponownie budziłsię do życia położony przed obrazem Maryi, Benedykt chciał wiedzieć, czyuprzednio powieszono go za nogi, żeby woda wypłynęła z jego płuc.Mającwyrobione poczucie rzeczywistości i ożywczy sceptycyzm w stosunku dowydarzeń, które łatwowierni przyjmowali jako nadnaturalne, Benedykt,domagając się, żeby towarzyszące ukrzyżowaniu zaćmienie słońca w połu-dnie i trzęsienie ziemi zostały dowiedzione niezależnymi świadectwami- do czego zaliczał ekspertyzę takich astronomów jak heretyk" Galileusz- bliższy był Gibbonowi niż Ponsartowi.Ten papież, który niegdyś w kongregacji odpowiedzialnej za kanonizacjegrał rolę adwokata diabła - oskarżyciela", myślał, mówił i pisał w styluo lata świetlne oddalonym od obskuranckiej polemiki jakiegoś Ponsarta czyFoscariniego.Dzieła, w których Benedykt wyłożył swoje poglądy, byłyrównie rozpowszechnione poza granicami katolickich Włoch, jak i w nichsamych.Jego książka o kanonizacji ukazała się w 1734 r., traktat o dniachpostu w roku 1740 i obie były wielokrotnie wznawiane, zanim znalazły sięw rozlicznych wydaniach papieskich dzieł zebranych.Za to nic nie wskazuje,aby Ponsart czy Foscarini pisma te czytali.Ci członkowie KongregacjiIndeksu żyli głęboko w przeszłości, ślepi na kierunki przyjęte przez oświe-cony wiek i jego kulturę, głusi na oddzwięk, który oświecenie wzbudzałoprzynajmniej w jednym z zajmujących najwyższy urząd kościelny.Tkwiącw ciemności swego dogmatyzmu odnieśli w Rzymie zwycięstwo nad Gib-bonem i Humem, aczkolwiek - albo może: ponieważ - byli tworami zni-weczonej rewolucji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]