[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, jakby postanowił utopić się we własnymbólu i chciał pociągnąć ze sobą wszystkich tych, którzy podeszlizbyt blisko.- Wracam do środka, tato.Ty też powinieneś!- Niedługo - odparł beznamiętnie.Julia wiedziała, że płacze, choć nie pokazał jej swej twarzy.Nie otworzył swych ramion, by ją przytulić, by mogła dzielićswój żal z nim.Jej ojciec nie miał miejsca dla nikogo poza sobąsamym.Nie mógł jej dać niczego od siebie.Jej zawód był takduży, że zaczęła płakać.Julia ruszyła powoli w ciemność, aż znalazła szklane drzwiprowadzące do jednego z wielu salonów.Tam zatopiła się wwielkim fotelu, objęła dłońmi swe kolana i płacząc, utuliła się dosnu.Zbudziło ją dopiero szturchnięcie Anny, która pytała,dlaczego dziadek Jemmy śpi na ławce w ogrodzie.- Czy on jest pijany? - spytała dziewczynka.Pani Potter spakowała narzędzia i jedzenie.Zadbała też o kocei plandeki.Mikey rozumiał wszyst-162ko poza przygotowaniem narzędzi.Spojrzała wtedy na niegooczyma, które widziały już tak wiele.Powiedziała, że gospodarzenie wrócą do domu inaczej niż w trumnach, które trzeba będziezrobić na miejscu.Mikey zaakceptował to.Tylko zaakceptował.Był zbyt zmęczony, by myśleć samemu.Jechali konno całą noc.Gdy dojechali do domu powinni byliodpocząć, ale to nie wchodziło w rachubę ani dla Mikey'a ani dlaAidana.Musieli jechać dalej.Przebrali się.Zjedli to, co Potterpostawiła przed nimi na stole.Zmienili konie i ruszyli dalej nazachód razem z paroma parobkami.Seth też z pewnością nie spał zbyt dużo.Miał czerwone oczy,a z Mikey'em i Aidanem rozmawiał nieskładnie.Płakał mówiąc,że nie potrafił wejść do tych ruin.Widział, że płomień zgasł, alenie potrafił tego zrobić.-Zrobiłeś więcej niż od ciebie oczekiwaliśmy, Seth -powiedział Aidan, poklepując go po ramieniu.Uznanie, któreokazał było niewielkie, ale więcej nie potrafił z siebie wykrzesać.- Jesteśmy wdzięczni.Mikey zdjął kurtkę i był już w drodze do tego, co kiedyś byłodomem.Do tej czarnej ruiny.Aidan pobiegł za nim.To było coś,przez co powinni przejść razem.Tylko najgrubsze belki stropowe stały jeszcze na swoichmiejscach, choć nawet te były prawie na wskroś przepalone.Nietrzeba dużej siły, by je obalić.Wszędzie czuć byłoniewyobrażalny swąd spalenizny.Bez słowa weszli przez czarnemury, czuli jak topią się podeszwy ich butów, ale nie na wylot,163mogli więc iść dalej.Wszystko łamało się pod ich nogami.Mikey przypomniał sobie, jak ten dom wyglądał kiedyś.Byłotu bardziej przytulnie niż w gospodarstwie.Mama tak bardzokochała ten dom.Tu właśnie czuła się najlepiej.Tu miała swojeukochane morze.Przypomniał sobie meble, wszystkoprzywiezione zostało z daleka.Dwie - trzy większe sztuki na każ-dym koniu, po parę kubków w kieszeni kurtki.To była świetna zabawa, którą kierowała jego matka.Terazpod jego stopami pękały już potłuczone talerze.Rozpoznałfrędzle z narzutki, leżącej kiedyś na ratanowym krześle.Jego serce było jak niespokojny ptak.Wiedział dokładnie gdzie się znajdował.Wiedział gdziezaczynał się ciasny korytarz.Wiedział gdzie powinny być drzwi.Mikey mógł przejść przez te ruiny z zamkniętymi oczami,wyobrażając sobie dom taki, jakim był.- Dasz radę? - spytał cicho Aidan.Mikey zbudził się jakby ze snu.Pokiwał głową, wdzięczny zato, że nie będzie musiał odtwarzać tych pokoi w swychwspomnieniach.Ten dom nigdy nie powinien był powstać!Jego podstawy powinny zostać zrównane z ziemią!Wykopie stąd każdy kamień i wywiezie z powrotem nanadbrzeże.Nie powinny pozostać tu żadne wspomnienia.- Tam - powiedział Mikey, prowadząc ich dalej w głąb ruin.Aidan szedł w milczeniu za nim.Obaj wyobrażali sobie to, co mogą tam zastać.Byli na tyledorośli, że mogli sobie wyobrazić naj-164gorsze.Zarówno Aidan jak i Mikey myśleli, że wiedzą comoże być najgorsze.Jak może to wyglądać.Ale nie mieli pojęcia.Nie mogli sobie tego wyobrazić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]