[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt mnie nie zauwa\ył.Na miejscu przypasałem miecz, który zostawiłem przy łó\ku, sprawdziłem klingę,odszukałem mały sztylet i wsunąłem za pas po prawej stronie.Sztylet pochodził zChaosu - prezent od nurka Otchłani, Borquista, któremu napisałem kiedyś wstęp, codoprowadziło do patronatu (Borquist był niezłym poetą).Do wewnętrznej częścilewego rękawa przypiąłem Atut.Umyłem ręce i twarz, wyszorowałem zęby.A potemnie mogłem ju\ wymyślić pretekstu do dalszej zwłoki.Musiałem iść i zrobić coś,czego się bałem.Było to konieczne do realizacji planu.Nagle ogarnęło mniepragnienie, by wypłynąć \aglówką na morze.Albo choćby pole\eć na pla\y.Wyszedłem i ruszyłem na dół drogą, którą wchodziłem.Skierowałem się małou\ywanym korytarzem na zachód.Nasłuchiwałem, czy nie rozlegną się czyjeś krokialbo głosy, a raz schowałem się do komórki, \eby przepuścić jakąś grupę.Wszystko,byłe tylko o chwilę dłu\ej uniknąć wykrycia.Wreszcie skręciłem w lewo,przeszedłem kilka kroków i czekałem prawie minutę, zanim wszedłem w głównykorytarz, prowadzący obok wielkiej, marmurowej sali jadalnej.Nikogo w poluwidzenia.Dobrze.Biegiem dotarłem do najbli\szego wejścia i zajrzałem.Doskonale.Sala była pusta.Nie u\ywano jej codziennie, ale nie miałem pojęcia, czy dzisiaj niezdarzy się jakaś szczególna okazja.choć pora nie była odpowiednia na posiłek.Przeszedłem przez salę.Na jej tyłach znajduje się ciemny, wąski korytarz.Stra\nikstoi zwykle przy wejściu albo przy drzwiach na drugim końcu.Członkowie rodzinymają prawo wstępu, chocia\ wartownik notuje ich przejście.Jednak przeka\einformację zwierzchnikowi dopiero składając raport po zejściu z posterunku.Wtedynie będzie to ju\ miało znaczenia.Tod był niski, krępy i brodaty.Kiedy mnie zauwa\ył, wykonał "prezentuj broń"toporem, który jeszcze przed chwilą stał oparty o ścianę.- Spocznij.Du\o roboty? - spytałem.- Prawdę mówiąc nie, sir.- Schodzę na dół.Mam nadzieję, \e są tu jakieś latarnie.Nie znam stopni tak dobrzejak pozostali.- Sprawdziłem, kiedy obejmowałem słu\bę.Zapalę jedną, sir.Uznałem, \e lepiej zachować energię, którą zu\yłbym na zaklęcie ognia.Wszystkomo\e pomóc.- Dziękuję.Otworzył drzwi i kolejno zwa\ył w ręku trzy latarnie, stojące w schowku po prawejstronie.Wybrał drugą, wyniósł na korytarz i zapalił od wielkiej świecy w lichtarzu.- To chwilę potrwa - uprzedziłem go.- Pewnie skończysz słu\bę, zanim wrócę.- Oczywiście, sir.Proszę uwa\ać.- Będę, mo\esz mi wierzyć.Krą\yłem w koło po długich, spiralnych schodach.Niewiele widziałem.Tylko w dolepłonęły w szybie osłonięte świece, pochodnie na ścianach i wiszące latarnie,potęgując lęk wysokości bardziej ni\ absolutna ciemność.Pode mną były tylko te punkty światła; nie widziałem ani odległej podłogi, ani ścian.Jedną ręką trzymałem poręcz, w drugiej ściskałem latarnię.Wilgotno było tu w dole.Powietrze trochę stęchłe.Nie mówię ju\ o zimnie.Raz jeszcze spróbowałem policzyćstopnie.I jak zwykle gdzieś po drodze straciłem rachunek.Przy następnej okazji.Myślami wróciłem do tego dalekiego dnia, gdy pokonywałem tę drogę wierząc, \ezmierzam ku śmierci.Nie umarłem, ale teraz niezbyt mnie to pocieszało.To byłapotworna próba.I mo\liwe, \e teraz coś pokręcę, usma\ę się albo rozwieję jak dym.W koło, w koło.W dół, w dół.Nocne myśli wczesnym popołudniem.Z drugiej strony Flora wspomniała kiedyś, \e za drugim razem jest łatwiej.Trochęwcześniej mówiła o Wzoreu i miałem nadzieję, \e nie zmieniła tematu.WielkiWzorzec Amberu, Symbol Porządku.Dorównujący mocą Wielkiemu Logrusowi wDworcach, Znakowi Chaosu.Napięcie między nimi tworzy wszystko, co maznaczenie w tym świecie.Wystarczy związać się z którymś, stracić panowanie ikoniec.Trzeba mojego szczęścia, \eby się związać z oboma.Nie ma nikogo, z kimmógłbym porównać doświadczenia.Nie wiem, czy to utrudnia sprawę.Chocia\ namoje ego dobrze wpływa świadomość, \e znak pozostawiony przez jeden z nich czyniten drugi trudniejszym.a one pozostawiają swój znak.Oba.Na pewnym poziomierozrywają człowieka na części i składają według schematu otchłannych kosmicznychreguł.Brzmi to dumnie, szlachetnie, metafizycznie, duchowo i pięknie, ale taknaprawdę tylko przeszkadza.To cena, jaką trzeba zapłacić za pewne mo\liwości.Jednak \adne kosmiczne reguły nie nakazują się z tego cieszyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]