[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pasuje?Wciąż stała bez ruchu; miała wrażenie, jakbycałe życie przelatywało jej przed oczami.janessa+anulausolad-nacs194- No chodz, zanim mi tu skamieniejesz - po-wiedział McCabe, biorąc ją za rękę.- Czeka nasbardzo pracowity dzień.Skierowała się za nimdo drzwi.Kilka kolejnych dni minęło jak z bicza strzelił.Zanimsię Wynn zorientowała, było już piątkowepopołudnie; zrobili badania krwi, zebrali wszyst-kie potrzebne dokumenty, ustalili godzinę.Zlubmiał się odbyć nazajutrz, w sobotę, o dziesiątejrano.Siedziała przy biurku w gabinecie, wpatrującsię w ścianę i próbując sobie wyobrazić, jakbędzie wyglądało ich małżeńskie życie.McCabewyszedł z redakcji dwie godziny temu, na lunchz przedstawicielami miasta.Jeszcze nie wrócił,ale nie niepokoiła się, bo wspomniał, że może po-tem wybierze się z burmistrzem na spotkaniewsprawie budżetu miasta.Wynn uśmiechnęła sięna myśl o poprzednich paru dniach.Całowali sięi obejmowali, ale grzecznie, nie tak jak tamtegoranka, kiedy pieścili się na kanapie.Marzyła o tym,aby McCabe znówjej tak dotykał jak wtedy, leczcierpliwie czekała, świadoma, że to już niedłu-go.Widziała światełko wkońcu tunelu.Jeszczejedna noc przespana samotnie, a potem.Westchnęła.Tak, potem będą razem.Ale jakdługo? Kiedy McCabe uzna, że pora wracać doAmeryki Zrodkowej? Formalnie nadal był zatrud-niony przez agencję prasową; jeśli chciał za-janessa+anulausolad-nacs195chować etat, nie mógł przedłużać zwolnieniaw nieskończoność.Zresztą kochał swoją pracę.Ją, Wynn, też kochał; nigdy nie powiedział tegona głos, ale ona widziała to wjego oczach.Kochałją, lecz nie na tyle, żeby zrezygnować dla niejz dziennikarstwa.Zzadumywyrwał ją ostry świergot telefonu.- Redakcja Couriera" - powiedziała.- WynnAscot przy telefonie.- Zwietnie, że trafiłamna ciebie.Wynn rozpoznała głos jednej z dwóch kobietpracujących w drogerii.- Nie wiesz, co się dzieje wfabryce bawełny?Dookoła stoi mnóstwo radiowozów, a stary MikeHammtwierdzi, że ukrył się tamzbiegły morder-ca.Słyszałaś coś o tymna waszympodsłuchu?- Zaraz sprawdzę.Poczekaj.Odłożywszy słuchawkę na biurko, czym prę-dzej włączyła urządzenie.I faktycznie, już pochwili wyłapała dwie zakodowane wiadomościprzekazywane do biura szeryfa.Była w nichmowa o fabryce bawełny i dwóch podejrzanych.Wynnponownie chwyciła słuchawkę.- No więc chyba ukryło się dwóch przestęp-ców.Zdrugiego końca linii doleciałyją jakieś przy-tłumione głosy.- Przepraszam- powiedziała po chwili kobie-ta z drogerii.- To był Ben, którypracuje wstrażyjanessa+anulausolad-nacs196pożarnej.Akurat przechodził obok, więc go po-ciągnęłamza język.Mówi, że wfabryce zabary-kadowało się dwóch morderców, którzy uciekliz więzienia w Reidsville.Rodzina jednego z nichmieszka kilka kilometrówna południe stąd.Poli-cja zatrzymała skradziony samochód, a RandyTurner został postrzelony.- Randy! - zawołała Wynn.- Mój Boże.Znała Randy'ego.Był to młody człowiek ma-jący żonę i małe dziecko, który pracował wpolicjidopiero od pół roku.- Co z nim? Jak się czuje?- Kiepsko.Nie wiadomo, czy przeżyje.Z te-go, co Ben mówił, to policja chyba aresztowałazbiegów.Całe szczęście, bo wyobrażasz sobie, coby było, gdyby.- Słuchaj, kończę - przerwała jej Wynn.- Je-śli chcę mieć zdjęcie, muszę natychmiast ruszaćw drogę.Dzięki za telefon! Jestem twoją dłuż-niczką.- Jasne.Zawsze do usług.Wynn wyjęła z biurka aparat fotograficzny, poczymwrzuciła do torebki notes i długopis.- Niedługo wrócę, Judy! - zawołała do kole-żanki.- Policja właśnie aresztowała dwóch zbie-głych przestępców, którzy ukryli się w fabrycebawełny!- Bądz ostrożna!- Zawsze jestem!janessa+anulausolad-nacs197Ponieważ fabryka mieściła się zaledwie dwieprzecznice dalej, Wynn zostawiła samochódprzed redakcją i puściła się biegiem.Zresztąmoże policja zablokowała ulicę? Z samochodembyłyby tylko problemy.Znała drogę na skróty.Skręciwszy wbocznąalejkę, biegła ile sił wnogach.Wypadła zdyszanazza zakrętu.i nagle zobaczyła wycelowanyw siebie pistolet.Trzymał go jeden z dwóchobszarpanych zbirów, którzy nadbiegali z na-przeciwka.janessa+anulausolad-nacs198ROZDZIAA DZIESITYZatrzymała się w pół kroku, wpatrując siębezradnie w pistolet, który wydał jej się dziesięćrazy większy, niż był w rzeczywistości.Widziałaciemny otwór lufy.Przez głowę przeleciała jejmyśl, że to chyba koniec.- Patrz, baba! - zawołał wyższy zbir.- A niemówiłem, że Irlandczycy mają szczęście? Trzy-maj ją, Tony: Przyda namsię zakładniczka.- Spadłaś nam z nieba, paniusiu.- Tony,brunet, niższy od swego kolegi o głowę, chwyciłją brutalnie za łokieć.- Nie wyrywaj się i rób, coci każemy, wtedy nie stanie ci się krzywda.No,chodz grzecznie z Jackiemi Tonym.Ręka zaciśnięta na jej łokciu drżała.Obajjanessa+anulausolad-nacs199mężczyzni byli zdenerwowani, obaj mocno siępocili.Unosił się wokół nich zapach strachu.A może to ona emanowała tym zapachem? Niebyła pewna.Siłą woli zmusiła nogi do wykonaniakroku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]