[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Barbara położyła kotkę z powrotem na sofie i poszła otwo-rzyć drzwi na mały taras.- Nie jest za zimno, prawda, kochanie? Lubię świeże po-wietrze.Sebastian pomyślał o ośmiu piętrach w dole.- Czy to bezpiecznie dla kotki otwierać drzwi na taras?- Ona nigdy tam nie wychodzi - odparła Barbara.- Pierw-szego dnia, kiedy ją dostałam, moja cudowna pani do sprzą-tania podlewała wężem kwiaty i przez przypadek oblałaNan.Przeraziła ją i już nigdy nie wyszła na taras.- Zakołysa-ła się trochę i oparła o ścianę.Sebastian usiadł w fotelu.- Dobrze dzisiaj poszło.Też miałaś takie wrażenie?Barbara podniosła palec do ust.Nawet o tym nie myśl, kochanie.A już mówić w ogólenie wolno, żeby nie zapeszyć.Noel był całkiem spokojny.Jutro będzie kłębkiem nerwów.Uważam, iż jesteś naprawdę wspaniała - powiedział Se-bastian, zapalając papierosa.To miłe, kochanie - uśmiechnęła się do niego szeroko.-Podobała ci się moja śmierć dziś wieczorem?SR- Strasznie.- Muszę przyznać, że to wielka frajda strzelać sobie w gło-wę na każdym przedstawieniu - lekkim tonem mówiła Bar-bara.Wzięła do ręki kieliszek.- Boże, jak ja nią pogardzam!- Heddą? - Sebastian poczuł, jak wraca mu ból głowy,a napięcie ściska czaszkę.- Jednocześnie ją szanuję, oczywiście.Taka hipokryzja,i to w pełni świadoma.- Upiła trochę alkoholu i zapadła sięw sofę.Nantucket, nie chcąc, by znów jej przeszkadzano, ze-skoczyła zgrabnie i poszła w róg pokoju pod kaloryfer.- Kil-kakrotnie oglądałam Katharine, kiedy grała - ciągnęła Bar-bara.- Wiesz, jest bardzo dobra.- Tak?- Myślałam, że będzie zbyt delikatna na Heddę, a tak na-prawdę omal mnie nie przeraziła.- Barbara raptownie odsta-wiła kieliszek na niski stolik i wstała.- Wybacz, kochanie.Mdli mnie.- Chcesz, żebym sobie poszedł?- Nie.- Chwiejnym krokiem podążyła w stronę łazienki.-Zaraz wracam.Dolej sobie kropelkę szampana.Sebastian oparł się w fotelu i zamknął oczy.Poczuł lekkiciężar kota na kolanach, po czym nastąpiła seria drobnychukłuć pazurków i wygodne usadawianie się.- Cześć, Nantucket - powiedział bardzo cicho.W pokoju zaległa cisza.Słyszał mruczenie kotki i swójwłasny oddech.Zza zamkniętych drzwi łazienki dobywał sięszmer wody, a z dala, z ulic Londynu dobiegały dzwięki ulicz-nego ruchu.Bolała go głowa.Znów ją czuł, był świadom jej zapachucały wieczór.A jednak było trochę inaczej.Zapach nie byłtaki mocny i duszący.Otworzył oczy i wstał z kotką w ramionach.- Kochanie?Sebastian podniósł wzrok i zobaczył stojącą nad nim Bar-barę.- Zdrzemnąłeś się?- Pewnie tak.SRWzięła do ręki kieliszek i usiadła.- Dobrze się czujesz?- Super - odparła.- Jakich używasz perfum? - zapytał nagle.- Mitsouko - powiedziała.A po chwili spytała:- Gdzie jest Nan?- Nie wiem.Pewnie gdzieś powędrowała.Sebastian wyjął kolejnego papierosa z papierośnicy, zapaliłi wstał.Wyciągnął nogi i wolnym krokiem wyszedł na taras.- Barbaro.- Jego głos brzmiał spokojnie.- Barbaro,chodz tu.- Co się stało, kochanie?- Nie rób hałasu.Wyjdz wolno.- Usłyszał jej kroki.-Patrz.- Och, mój Boże.Nantucket siedziała nieomal półtora metra od krawędzitarasu na ozdobnym parapecie samego budynku.Był to wą-ski kawałek betonu.- Jak, do licha, tam się dostała? Nigdy nie wychodziła.- To łatwe dla kota - odparł Sebastian.W głowie mu hu-czało.- Mam spróbować ją wydostać?- Nie.jeszcze ją przestraszysz.Może pójść dalej albo na-wet.- Spróbuj ją zawołać.- Dobrze.- Barbara zaczęła posuwać się w stronę kotki.- Nie dosięgniesz jej.Kotka zamiauczała.- Utknęła, biedactwo - szepnęła Barbara w rozpaczy.-Wejdę tam.Przysunęła stojący w rogu tarasu mały żelazny, biały sto-lik i postawiła go blisko krawędzi tarasu.Jej ruchy były po-wolne i pełne gracji jak u tancerki.Potem zdjęła buty.- To szaleństwo, Barbaro! - ostro powiedział Sebastian.Cicho, przestraszysz ją.Pomóż mi.- Weszła na stolik.Miała na sobie jedwabne spodnie z szerokimi nogawkami.- W porządku, Nan, kochanie - powiedziała cichym,śpiewnym głosem.- Idę, żeby cię ratować.Sebastian stał obok bez ruchu.Jej perfumy owiały goi poczuł mdłości.SR- Nie bój się, kochanie - zamruczała Barbara.Jej stopyślizgały się na blacie stolika.- Na miłość boską - odezwał się Sebastian.- Spadniesz!- Nie bój się.Doskonale potrafię utrzymać równowagę.Taneczny trening - pochwaliła się.To były przechwałki pod wpływem wypitego szampana.- Wszystko w porządku, Nan, moja słodka - przymilnieszeptała Barbara.Wychyliła się poza krawędz tarasu, wycią-gając ręce ku parapetowi.- Tylko się nie ruszaj przez.Potknęła się.Sebastian skoczył do przodu z wyciągniętymi rękoma.Kiedy wychyliła się w przepaść, chwycił ją za kostkę przezjedwab nogawki.Barbara wrzasnęła.Trzymał ją, czuł w rękach kruchość jej ciała.Wtedy je-dwab puścił.Noga Barbary wyślizgnęła mu się z ręki.Usły-szał, jak jej głowa uderza o mur budynku.Poczuł zapach Mit-souko.Krew waliła pulsem w uszach i w skroniach.I wtedy zaczęła wysuwać się z jego uchwytu.I wiedział, żedłużej jej nie utrzyma.Puścił.I spadła.Kiedy Barbara spadała, osiem pięter w dół, Nantucket za-mruczała cichutko, odwróciła się i zaczęła powolutku iśćw stronę tarasu, po czym wskoczyła nań lekko i bezszelestnie.Sebastian stał oniemiały.Szeroko rozwartymi oczyma pa-trzył w dół.Kot spojrzał na niego i żałośnie zamiauczał.Barbara jeszcze żyła w drodze do szpitala - powiedzianomu pózniej.Była świadoma.Myślała trzezwo, mimo potwor-nych obrażeń.Powiedziała, że to była jej wina.Sebastian jąostrzegał, próbował ją powstrzymać.Usiłował ją ocalić.- To przez szampana, mówiła Barbara, i przez urodziny - po-czuła się nieśmiertelna.A potem umarła.Był za mocno wstrząśnięty, by prowadzić samochód do do-mu.Zadzwonił do Jeremy'ego.Mariner przyjechał po niego.SRNie mógł uwierzyć w to, co się stało.Jechali do Hampsteadw milczeniu.Katharine spała twardo, uśpiona aspiryną i go-rącą herbatą z cytryną.- Dobrze się czujesz? - Jeremy spytał Sebastiana.- Nie.- Chcesz, żebym został?- Nie.Jeremy pojechał do domu.Sebastian nie miał siły, by iśćna górę, położył się więc na sofie w salonie i zasnął.SRRozdział 27- Nie mogę w to uwierzyć!- Ja również.- To nie może być prawda!- Aniele.Musisz się z tym pogodzić.To okropne, potwor-ne.Ale zdarzyło się.I nic tego nie odwróci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]