[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bo to twójojciec dał pieniądze, które wyciągnęły naszą tuczarnię z bankructwa.Zapłacił cały cholernyrachunek.- Dostrzegł jej zszokowaną minę.- Dziwi cię to? Tak raczej nie postępuje człowiek,który komuś zle życzy, chyba się z tym zgodzisz?Shelby czuła, że za chwilę umrze, tak szybko biło jej serce.Przytrzymała się oparciakrzesła, by nie upaść.- Usiądz, na Boga.- Justin przestraszył się.- Dobrze się czujesz?- Nie, niedobrze.Abby, spostrzegając nagłą słabość Shelby, usiadła szybko naprzeciwko niej.- Podać ci coś może? - spytała szeptem, zerkając dokoła.- Zaraz mi przejdzie, pod warunkiem, że Justin zostawi mnie w spokoju - powiedziała,podnosząc na niego wzrok.Wyprostował się, patrząc przez moment w jej oczy.- Z przyjemnością, pani Ballenger - burknął i ruszył żwawo zabawiać gości.Shelby nie wiedziała, jakim cudem przetrwała tę kolację.Siedziała sztywno niczymposąg, odpowiadając na pytania i rozdając uśmiechy, jak przystało idealnej gospodyni.Alekiedy wymknęła się wreszcie na górę, by poprawić makijaż, Abby podążyła za nią szybkimkrokiem.- Co się dzieje? - spytała wprost.- Po pierwsze, jestem w ciąży - odparła szczerze Shelby.Abby wstrzymała oddech.Jej wzrok, wzburzony przed chwilą, złagodniał.- Och, Shelby, czy Justin już wie?- Nie wie i nie wolno ci mu o tym mówić.- Usiadła w plecionym fotelu, opierając oniego głowę.- Znowu szaleje i wścieka się o to, co było.Przez krótki czas wszystko się takdobrze układało.Potem nagle wrócił z Wyoming zupełnie obcy człowiek, i od tamtej poryjest zimny jak lód.Więc jak mam mu powiedzieć o dziecku w takiej sytuacji?- To by mogło zmienić jego nastrój - zasugerowała Abby.- Nie potrzebuję litości.- Shelby schowała twarz w dłoniach.- To się nigdy nie uda,Abby.On nie potrafi zapomnieć o przeszłości.Nie wiem, co robić.Nie mogę z nim dłużejżyć.Azy kapały na jej dłonie.Abby przytuliła ją, mówiąc to, co się mówi w takichsytuacjach, i miała nieodpartą ochotę natychmiast zbiec na dół i dowalić Justinowi pięścią.- Co masz zamiar zrobić? - spytała, kiedy łzy wyschły nieco i Shelby wycierałazaczerwienione oczy.- Zamierzam policzyć moje straty, oczywiście - powiedziała zmęczonym głosem.-Jutro jadę do Houston.Mam tam kuzynkę, która, mam nadzieję, pozwoli mi u siebiezamieszkać, dopóki nie wymyślę, co dalej.Zadzwonię do niej pózniej.Potrzebuję czasu, żebyto wszystko przetrawić.- A co z pracą? - pytała dalej Abby, chwytając się ostatniej deski ratunku, bypowstrzymać Shelby przed jakimś głupstwem.- Holman i Tammy świetnie dają sobie radę.Szczerze mówiąc, najprawdopodobniejsię pobiorą, i to całkiem niedługo.Tammy się wszystkim zajmie.Zadzwonię do niej dziświeczorem, uprzedzę ją.- Nie możesz tak po prostu odejść od Justina, nie próbując nawet z nim pogadać -ciągnęła Abby, dobierając starannie słowa.- Nie wiem, co się stało, ale znam Justina i wiem,co do ciebie czuje.Nie widziałaś go tamtego wieczoru, kiedy Calhoun odwiózł cię do domupo tańcach.Był załamany, że przyprawił cię o łzy.Bardzo mu na tobie zależy.- Tak, i potrafi to fantastycznie okazać - zauważyła cynicznie Shelby.- Najpierwinformuje mnie, że będziemy żyć osobno, potem przyprowadza tego.tego człowieka tutaj!- Pewnie mu się zdawało, że twoje uczucia do Toma nie wygasły.- Tom i mój ojciec byli do siebie podobni, obu zależało wyłącznie na powiększeniufortuny.- Shelby wlepiła wzrok w pogniecione, mokre chusteczki.- Ale najbardziej bolimnie, że mój ojciec spłacił tuczarnię Justina i Calhouna, a ja nic o tym nie wiedziałam aż dodziś.- Westchnęła.- Nic dziwnego, że nie uwierzył w moje zapewnienia, że to ojciec nasrozłączył.Ojciec wszystko sprytnie sobie obmyślił, Justin już nigdy mi nie zaufa.- Wysłuchałby cię, gdyby wiedział o dziecku.- Ale się nie dowie - rzuciła stanowczo Shelby.- To moje dziecko, nie jego.Niechidzie do diabła.Abby zmartwiła się nie na żarty.Shelby wyglądała mizernie, a rozmowa prowadziładonikąd i niczego nie rozwiązywała.- Nie mówmy o tym teraz.Musisz się wyspać i przemyśleć wszystko spokojnie, terazjesteś zmęczona.Połóż się do łóżka, zastąpię cię w roli gospodyni.Powiem Justinowi, żerozbolał cię żołądek albo że masz migrenę.Coś wymyślę.- Tylko przez niego boli mnie głowa - oznajmiła Shelby.Abby wstała, gotowa do wyjścia, kiedy drzwi sypialni otworzyły się nieśmiało i stanąłw nich Justin.Miał jakąś dziwną minę.Był wyciszony i szczerze zakłopotany.- Przyszła do ciebie jakaś kobieta.Panna Lester - dodał.- Twierdzi, że z tobą pracuje.- Tak, to prawda.- Nie patrzyła na niego.- Czego chce?- Idzie tutaj, sama ją spytaj.- Przestąpił z nogi na nogę.- Długo z wami pracuje?- Kilka tygodni.- Shelby podniosła głowę.Tammy weszła do pokoju na palcach.Miała błyszczący wzrok, cała była rozpromieniona.- Cześć - odezwała się z wstydliwym uśmiechem.- Co się stało?- Wybacz, ale nie mogłam wytrzymać do jutra, żeby ci pokazać mój zaręczynowypierścionek.Patrz! - Wyciągnęła dłoń, na której lśnił ogromny brylant.- Dał mi to dziświeczorem.Shelby roześmiała się i podniosła się chwiejnie, by uściskać młodszą koleżankę.- Bardzo się cieszę.Czułam, że to się zbliża, kiedy zniknęliście w gabinecie i zrobiłosię tak podejrzanie cicho.Tammy szczerzyła radośnie zęby.- No.Zdaje się, że już całe miasto trzęsie się od plotek, bo podobno było widać naszecienie w oknie.- Zaczerwieniła się po uszy.- Nie myśleliśmy, że ktoś nas widzi.Ale skoro jesteśmyzaręczeni, to chyba wszystko w porządku, prawda?W tym momencie Justin pobladł jak ściana.Abby spostrzegła to i zmarszczyła czoło,ale Shelby nic nie zauważyła.Wciąż patrzyła na Tammy.- A gdzie szef? - spytała.- W samochodzie, czeka niecierpliwie.No to do jutra, przyjdz wcześnie.Shelby chciała jej powiedzieć, że nie pojawi się w poniedziałek w biurze, aleprzeszkodziła jej w tym obecność Justina.Musi zachować swoje plany w tajemnicy przednim.- Tak - odrzekła zatem.- Do jutra.Pogratuluj w moim imieniu szefowi - dodała zuśmiechem.- Dobrze, i przepraszam za najście - rzuciła Tammy, zerkając na Justina i Abby.- Alenie mogłam się powstrzymać.Dobranoc.Wyszła pospiesznie, a Shelby natychmiast usiadła.- Dzięki Bogu - zwróciła się do Abby.- Wreszcie biuro wróci do normalności.Przezostatnie tygodnie atmosfera była po prostu nie do wytrzymania.- Ta dziewczyna jest do ciebie podobna - zauważył mimochodem Justin.- Owszem, to prawda - przyznała Abby.Spojrzała na szwagra i nagle zrozumiała, żeJustin zobaczył w oknie kancelarii Barry'ego Holmana i Tammy, którą wziął za swoją żonę.Pomyślała, że jeśli teraz wyjdzie, Shelby i Justin porozmawiają o tym i wszystko sobiewyjaśnią.- Zejdę lepiej na dół.Na pewno już dobrze się czujesz?- Tak - zapewniła ją Shelby.- Dzięki.- Wytłumaczę cię jakoś.Justin odprowadził ją wzrokiem, szukając jednocześnie słów, które pomogłyby munaprawić szkodę, jaką niechcący wyrządził.Shelby wyglądała na bardzo urażoną.Powiniensię zastrzelić.To on jest powodem jej cierpienia, bo jej nie wysłuchał i wyciągnął pochopnewnioski.- Shelby.- zaczął powoli i niezdecydowanie.- Nie czuję się dobrze - oświadczyła.- Chcę się położyć.- Schudłaś ostatnio - zauważył.- Naprawdę? - Zaśmiała się głucho.- Proszę cię, odejdz.Nie mam ci nic dopowiedzenia, nie mam nawet ochoty na ciebie patrzeć, po tym, co zrobiłeś.%7łeby zapraszaćtego człowieka!- Musiałem wiedzieć!Podniosła na niego wzrok i wstała rozgniewana.- Powiedziałam ci prawdę.Nie słuchałeś, nigdy mnie nie słuchałeś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]