[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Ona.wręcz go uwielbiała, wiedziałam o tym.Wyznała mi coś, co pozwala domniemywać, że mógłbywiedzieć.- Piekielnie? - Chase przerwał jej wywód tak nagle i ostro, że aż podskoczyła.- Czy użyła pani słowa piekielnie"? A co dalej? Może zacznie pani jeszcze palić cygara, pić brandy, kłaść nogi na stole ispluwać?- Z pewnością nie będę spluwać! Zapadła chwila ciszy.33A potem, bardzo powoli, oba kąciki jego warg się uniosły.Uśmiechnął się, a w tym uśmiechu znalazławyraz cała jego fascynująca osobowość.Wyglądał teraz o dwadzieścia lat młodziej - a był już potrzydziestce.Jej serce, ten zdrajca, zabiło gwałtownie, jakby zamierzała rzucić mu się a prośbą dostóp.Niegdyś wiele by dała, by zasłużyć na jego uśmiech.Potem zaś musiała się nauczyć, jakpozostać na niego obojętna.Ta nauka nie przyszła jej łatwo, podobnie jak komuś, kto musi sięnauczyć poskromienia w sobie lęku wysokości.Jakże była wtedy niemądra.Zacisnęła zęby i się wyprostowała.Nie potrzebowała teraz ani nie chciała jego aprobaty.Potrzebowała jego pomocy.Obydwoje wiedzieli, że na nią nie zasługiwała.Uśmiech na jego twarzy przygasł.Kapitan przyglądał się jej.Wytrzymała ten nie całkiembeznamiętny, badawczy wzrok.Uniosła dumnie głowę.Może sobie patrzeć, ile tylko chce, ale już wniej nie odnajdzie tamtej dziewczyny.Dziewczyny, która nigdy nie przypuszczała, że rola żonypułkownika - rola, która dobiegła końca - może być poniekąd rolą wszystkich kobiet.Rola matki,siostry, kochanki.Tamta dziewczyna była za młoda i zbyt zaprzątnięta troską o przeżycie, by stworzyćwłasny, jakże użyteczny kodeks życiowy, na wzór takiego, jakim kierował się kapitan Eversea.Poszukiwała takiego kodeksu uporczywie, po omacku, aż wreszcie doszła do wniosku, że powinnawykorzystywać swój urok, zawsze i wszędzie.Zadziwiające, ale ów urok był równie nieodparty, jakukryty.Każdy był nią zbyt urzeczony -co, jak musiała przyznać, raczej ją cieszyło - by dostrzec, żejest zalękniona i nie dająca sobie rady, a często znudzona, podczas gdy powinna była być miła,wdzięczna losowi i zachowywać się dojrzale.Nikt tego nie dostrzegał poza, oczywiście, kapitanemEversea.Aż wreszcie nierozmyślnie uczyniła z własnego uroku pułapkę, w którą wpadła i ona ikapitan Eversea.- Czy pan nadal uważa Kinkade'a za swego przyjaciela, kapitanie Eversea?34- Oczywiście.Będę się z nim dziś wieczór widział na przyjęciu u lorda Callendera.Dlaczego jednaksądzi pani, że Kinkade miał z tym coś wspólnego?Doszedł do tego wniosku, gdy się jej uważnie przyglądał.Powiedział to tonem, który ustanawiałmiędzy nimi dystans: był chłodny, oskarżający.Nie poddała się lękowi.- Bo pracuje w ministerstwie spraw wewnętrznych i mógłby przejrzeć prośby o uwolnienie skazanychprzestępców.A choć Lucy jeszcze nie miała procesu, on bardzo dobrze zna różnych ludzi związanychz więziennictwem, z policją, z sędziami pokoju.Z pewnością mogłabym się dzięki niemu dowiedzieć,co się z nią stało.Obawiam się, że Lucy miała zbyt wygórowane ambicje towarzyskie i że je w niejrozbudzano, bo jest ładna i trzpiotowata, a tych ludzi to bawiło.Dopuścili ją do swego grona wcale niedlatego, że im na niej naprawdę zależało.Kiedy poszłam się z nią zobaczyć w.- musiałaodchrząknąć, bo to słowo nie chciało jej przejść przez gardło -.więzieniu, powiedziała mi: Niemartw się, Rozalindo.Billy pomoże".Wyglądała jednak na zdenerwowaną.Po dłuższej chwili milczenia się odezwał:- Czy według pani Kinkade jest zamieszany w to zniknięcie, ponieważ dziewczyna, której zawrócił wgłowie, liczyła na jego pomoc?Mówił beznamiętnie, ale w jego głosie pobrzmiewało niedowierzanie.To ją rozwścieczyło.Jak śmiał!Lucy była jej siostrą, a nie przypadkiem zniknięcia"! W specyficzny sposób dawał wyraznie dozrozumienia, że jej insynuacje są zniewagą dla Kinkade'a i dla własnego bezpieczeństwa powinna ichzaniechać.- Nie chciała mi powiedzieć nic więcej.Wydawała mi się.przestraszona.Przybita.- Tylko ostatni cymbał mógłby nie być przestraszony i przybiły, gdyby się znalazł w Newgate.- Aleja myślę, że to właśnie jego się bała.Kinkade'a.- Nie mogła już opanować gniewu.30- Nie wyobrażam sobie, żeby to była prawda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]