[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wschodem kierowała żelazna logika dziejów iniewzruszona wola leninowskiej partii pod wodza samego Stalina.Więc jeśli nawet czasami ogarniał Konrada żal za starym porządkiem z jegoburżuazyjną tolerancją, kupiecką skrzętnością i inteligenckim rozmemłaniem toprzecież wiedział, że przeznaczeniem owego świata było zginąć.Jak ten, który wQuo vadis tak znakomicie reprezentował Petroniusz. Wolność to uświadomiona konieczność stara heglowska teza, którą takchętnie przywoływał Marks, zgadzała się z najgłębszymi przekonaniamiMarkiewicza.Reszta stanowiła jedynie praktyczne wnioski.*W zaciszu watykańskich murów Karol Wojtyła odbierał lekcje u zupełnieinnych nauczycieli, którzy wywodzili prawo od wszechmocnego Boga, posługiwalisię kategoriami wolnej woli i mówili o rzeczywistości, w której codziennym sędziąjest nie bezwzględna konieczność, lecz ludzkie sumienie.Gdy wrócił do Polski,teorie wyniesione ze studiów zderzyły się z brutalną rzeczywistością.Jakże mu ciążyło, że w kazaniach musi się powstrzymywać przed powiedzeniemwszystkiego wprost.Zresztą i posługiwanie się samym Słowem Bożym wydawało sięniekiedy ryzykowne.Przekazując nauki Nauczyciela z Nazaretu, mówił wprawdzieo sumieniu, o prawdzie, o odpowiedzialności, ale przecież czuł, że wypełniającykościół studenci oczekują czegoś więcej.Ale czy miał prawo przekonywać tychmłodych ludzi, że są jak pierwsi chrześcijanie, od których każdego dnia ktoś możezażądać złożenia świadectwa za cenę kariery, zdrowia, wolności, a nawet życia? %7łeczasów, które nadchodzą, nie da się przeczekać, uciekając w prywatność.%7łeprędzej czy pózniej pojawi się któreś z wielkich pytań i trzeba będzie wybierać,kładąc na szali prawdę, wiarę, rodzinę.Oczywiście, gdyby zechciał, z łatwościąpoprowadziłby ich no barykady i zginął wraz z nimi.Czy jednak ten krajtysiącletniej historii i wiary potrzebował nowych męczenników? Ułłanowicz, ty polityczna gnido, jak wzruszająco potrafisz łgać! niewytrzymał Konrad.I znów zaczął wspominać.Gdy latem 1949 roku wrócił z Moskwy, naładowany poczuciem historycznejmisji, przeżył głębokie rozczarowanie.Mimo że ukończył kurs z oceną celującą irównocześnie osiągnął stopień lejtnanta (porucznika), nie wysłano go do NowegoJorku, Paryża czy Rzymu.Najzwyczajniej w świecie wysiadł z pociągu naobskurnym Dworcu Wschodnim w Warszawie, gdzie nikt go nie witał, a pozgłoszeniu się do wydziału kadr w MSW dostał skierowanie do PowiatowegoUrzędu Bezpieczeństwa w Biłgoraju.Biłgoraj! Dopiero lektura maszynopisu hrabiego Olgierda uświadomiła mu, jakwiele epizodów ze swego życia wyrzucił z pamięci.Najwięcej z początku latpięćdziesiątych), przypominających zły sen.Oddelegowanie na tak odległąprowincję potraktował jako zesłanie, w dodatku dość niebezpieczne.W okolicydziałała antykomunistyczna partyzantka, pojawiały się niedobitki UPA, poza tymwszędzie było przerazliwie daleko.Przeważnie nie miewał snów, ale teraz, wtrakcie lektury, zaczęły wracać do niego twarze ludzi, których schwytał,przesłuchał, wysłał do więzienia, a poniekąd także zabił.Nigdy nie zapomni tegochłopaka, który po całonocnym przesłuchaniu znalazł dość siły, żeby wyskoczyć zsamochodu hamującego przed zamkniętym przejazdem kolejowym, a następnierzucić się pod pędzący pociąg.Albo ten ostatni partyzant osaczony w ziemiance,który wolał się rozsadzić granatem niż poddać.Gdzie podziewa się dzisiaj owaprzepiękna osiemnastoletnia dziewczyna, która przyszła wstawić się zanarzeczonym, maturzystą, członkiem nielegalnej organizacji, schwytanym z ręczniepisanymi ulotkami? Dlaczego zapewniał, że spróbuje jej pomóc, a potem zawlókłdo łóżka i wykorzystał, skoro wiedział, że chłopak żeby nie sypnąć swegodowódcy wieczorem w dniu aresztowania podciął sobie żyły kawałkiem szkła iwykrwawił się do rana? Dureń nie wiedział, że właśnie ów dowódca był ubeckimkonfidentem, który go sprzedał.Dwie plamy krwi ta na betonowej podłodze wceli i ta na prześcieradle w jego kwaterze powracały, stając się męczącymwyrzutem sumienia.Głupia szczeniara! Nie mogła powiedzieć, że jest dziewicą?!Inna sprawa, że gdyby nawet powiedziała, cóż by to zmieniło& ?Cholerny Ułłanowicz i jego papież.Przeszłość tyle lat leżała spokojnie wzakurzonych zakamarkach pamięci.A teraz? Aapał się na tym, że myśli ozapyziałych chłopach, którzy najpierw nie chcieli przejmować ziemi obszarników iwyzyskiwaczy, krzycząc: Brać cudze? Przecie to kradzież! , a potem rękami inogami bronili przed kolektywizacją tych samych mórg i hektarów.Wspominał także tych wszystkich nieprawomyślnych nauczycieli, którzystracili posadę za mówienie swym wychowankom rzeczy oczywistych, leczzakazanych; lekarzy, których zniszczono za pomaganie leśnym ; adwokatówpozbawionych możliwości uprawiania zawodu za bronienie bandytów.Ciekawe,że wtedy w ogóle się tym nie przejmował.Przecież ci ludzie należeli doprzeciwników&Poza tym był młody, zapalczywy i właśnie się ożenił.Krystynę, typowe dziewczę z małego miasteczka, poznał na poczcie, gdziepracowała w charakterze panienki z okienka.Miała śliczną buzię o przedwojennej urodzie , trochę przypominała Jadwigę Smosarską, w której, jakwielu jego rówieśników, kochał się bez pamięci.Przez resztę dnia zastanawiał się,czy anielskiej twarzy odpowiadają równie wspaniałe nogi, wrócił więc pod pocztę,kiedy dziewczyna kończyła pracę.Okazało się, że jest niewysoka.ale kształtna.Nie ujawniła się jeszcze jej pózniejsza tendencja do tycia.Dopiero trzeciego dnia zdobył się na odwagę, by do niej zagadać, w sobotęzaprosił ją do kina.Odmówiła, twierdząc, że jest zaręczona.Prywatne śledztwowykazało jednak, że narzeczony panny Krysi przebywa w wojsku, hen podTrzebiatowem.A że nieobecnych nie bierze się pod uwagę, po trzech miesiącachchłopak nie miał już do kogo wracać.Młody oficer śledczy, detektyw, jak zwykł się przedstawiać Konrad,imponował Krystynie.Swoboda, z jaką odnosił się do ludzi, i szacunek, z jakimtraktowali go miejscowi oficjele, robiły wrażenie.Nie wiedziała, a może wolała niewiedzieć, że owo poważanie nie wynika wyłącznie z walorów porucznika, ale żewymusza je strach wobec instytucji, którą reprezentuje.Skrót UB wymawianopółgłosem, a w zasadzie starano się w ogóle go nie wymieniać, by nie spowodowaćnieszczęścia.Rodzice Krysi, ojciec prowincjonalny aptekarz, matka pielęgniarka wośrodku zdrowia, nie byli zachwyceni wyborem córki.Do pózna w nocy toczyłysię rozmowy, które często kończono kłótnią.Dziewczyna nie wierzyła, że detektyw należy do straszliwej hydryterroryzującej kraj. Doskonale go poznałam stwierdziła. Nie macie pojęcia, jaki jestszarmancki, inteligentny, delikatny. Ciekawe, czy równie delikatnie zrywa ludziom paznokcie! warknął ojciec.Krystyny nie przekonał.Kiedy Markiewicz przyszedł się oświadczyć, zkwiatem dla matki i radzieckim koniakiem dla ojca, został przyjęty.Właściwie postawiono mu tylko jeden warunek: ślub musi być kościelny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]