[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Milcząco zapewniałousladanscją, że będzie jej pilnował.%7łe nie dopuści do tego, aby znów dokonanozamachu na jej życie.I właśnie w tej chwili Casey zrozumiała, że kocha Marcusa.Jej oddech stał się płytszy, puls przyśpieszył.Do licha, wcale niezamierzała się zakochać.tak szybko i tak beznadziejnie.To byłowielkie ryzyko.Czy chciała je podjąć? Nie miała co do tego pewności.Ale nie miała też wyboru.- Wolałbym najpierw się sam rozejrzeć - powiedział Marcus,kiedy zatrzymał samochód przed domem.- Mam nadzieję, że w środku nie ma kolejnej bomby.Marcus wysiadł z samochodu, obszedł maskę i otworzyłdrzwiczki po stronie Casey.Obróciła się i postawiła nogi napodjezdzie.Spróbowała wstać, ale tylko się skrzywiła.Marcus pochyliłsię, zarzucił sobie jej rękę na szyję i pomógł się podnieść.- Wylatywanie w powietrze trochę mi szkodzi - mruknęła Casey izacisnęła zęby, gdy zaczął ją prowadzić.Niewiele myśląc, Marcus wziął Casey na ręce i ruszył z nią dodrzwi.Westchnęła cichutko, jej oddech owionął mu policzki.- Dziewczyna mogłaby się przyzwyczaić do takiego traktowania.- Dziewczyna mogłaby wyjąć z kieszeni klucze - odparował.Casey otworzyła drzwi, a on wniósł ją do środka.Zatrzymał siętuż za progiem i uważnie rozejrzał wokoło.Przez chwilę wsłuchiwałsię w ciszę, usiłując wyczuć obecność kogoś obcego.Doszedł downiosku, że wszystko w porządku.Szósty zmysł nie ostrzegał go oousladanscewentualnym niebezpieczeństwie, a on rzadko go zawodził.- Gdybyśmy mieli eksplodować, już by się to stało, nie sądzisz? -zauważyła Casey.- Mów za siebie.Zerknęła na niego.- Mam to uznać za komplement?- Zapomnij, co powiedziałem.- Przeszedł przez salonik i położyłją na kanapie.- Jak się czujesz?- Oparzenia trochę dają mi się we znaki.Chodzenie też nie jestzbyt miłe.chyba z powodu tych zadrapań i siniaków na nogach.Alegdy siedzę bez ruchu, prawie nic mnie nie boli.- No to siedz bez ruchu.- Jasne.Możesz mi usługiwać przez całą noc.- Najpierw się tu rozejrzę.- Nie krępuj się.- To zajmie mi trochę czasu.- Doskonale.- Posłała mu tajemniczy uśmiech, od któregozrobiło mu się lekko na sercu.Uznał, że lepiej zrezygnować ze słownej utarczki z Casey i bezsłowa ruszył w głąb domu.Sprawdził dosłownie wszystko.Górę i dół.Wnętrze i całą posesję.W końcu doszedł do wniosku, że podczas ichnieobecności nikogo tu nie było.W tej chwili także nikt nieobserwował domu.Zamachowiec prawdopodobnie potrzebował trochęczasu na opracowanie następnego posunięcia.Albo będzie próbował dopaść Casey w szpitalu.Personelutrzymywał jej imię w tajemnicy, toteż bandyta nie wiedział, której zousladanscsióstr omal dziś nie zabił.Marcus wrócił do pokoju, w którym zostawił Casey.Spokojnieleżała na kanapie.Miała zamknięte oczy, włosy rozrzucone wokółgłowy i leciutko rozchylone usta, a jej piersi unosiły się i opadały przykażdym oddechu.Wyglądała jak najsłodsze marzenie Marcusa.Stwierdził, że lepiej na nią zbyt długo nie patrzeć, i wycofał siędo kuchni.Zajrzał do lodówki, wyjął surowce na lekką kolację i zabrałsię do pitraszenia.Wkrótce na patelni skwierczał kurczak.- Co to za boski zapach? - zawołała z pokoju Casey.- Myślałem, że śpisz - odkrzyknął.- Pozwoliłam tylko odpocząć oczom.Umierałam z głodu.Niemówiłeś mi, że umiesz gotować.- Nie mówiłem ci wielu rzeczy.- Sądzisz, że kiedyś mi je powiesz?Podszedł do drzwi i zatrzymał się w nich.Casey powoli usiadła ipatrzyła na niego ponad oparciem kanapy.Poczuł suchość w gardle iskurcz w żołądku.- To zależy - odparł, wzruszając ramionami.- Co chciałabyświedzieć?- A jak myślisz?ousladansc ROZDZIAA 13Patrzyła na niego, gdy wnosił do pokoju dwa talerze zjedzeniem.Postawił je na stoliku i wrócił do kuchni.Casey stwierdziła,że mogłaby patrzeć na niego niemal bez przerwy.Poruszał się jaktancerz, z wdziękiem i gracją.I prawdopodobnie nawet nie zdawałsobie z tego sprawy.Po chwili przyniósł napoje - aromatyczną, parującą czekoladę zpianką.Casey utkwiła wzrok w dłoniach trzymających porcelanowekubki.Były takie zręczne - nie uroniły ani kropli.Marcus spytał, co chciałaby wiedzieć.Retoryczne pytanie,pomyślała.Znała go już na tyle dobrze, aby nie oczekiwać, że powie jejwięcej, niż sam uzna za stosowne.Posunęła się, aby mu zrobić miejsce obok siebie.- Kto cię nauczył tak gotować?- Graham.Potrafi chyba wszystko.- Naprawdę? - Spróbowała kurczaka z jarzynami i z zachwytemprzymknęła oczy.- Od jak dawna się znacie?- Od wielu lat.Smakuje ci kurczak? Przekrzywiła głowę.- Jest wspaniały.Czy moje pytania wprawiają cię wzakłopotanie?Jego wargi leciutko uniosły się w kącikach.- Jesteś zbyt spostrzegawcza.To może ci nie wyjść na zdrowie.- Tak myślałam.Dlatego unikałam pytań na tematy zbyt osobiste
[ Pobierz całość w formacie PDF ]