[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drugi list zawiózł Czernyszew do węgierskiego zamku Dotis, gdzie rezydował pobity cesarz Austrii, Franciszek.Co prawda w liście tym stało czarno na białym, że Rosja jest aliantem Francji i nie może Austrii pomagać, aleCzernyszew uspokoił Franciszka ustną przesyłką od cara: chwilowo muszą tak pisać, ale cierpliwości, jeszczezobaczymy, kto będzie górą.Od tej pory pułkownik Czernyszew był stałym łącznikiem między Napoleonem a Aleksandrem i czynił to zgorliwością urodzonego kawalerzysty.Obliczono, że w ciągu niespełna czterech lat pokonał na tej trasie ponaddziesięć tysięcy mil! Pewnego razu przebył dystans z Petersburga do Bayonny (nad Zatoką Biskajską) i zpowrotem, to jest prawie siedem tysięcy kilometrów, w ciągu trzydziestu czterech dni! Jak na owe czasy było toosiągnięcie rekordowe i tylko sławny zaufany kurier Bonapartego, Moustache, mógłby z nim stanąćw szranki.Robił to Czernyszew tak regularnie, że w Paryżu, w którym przebywał częściej niż w Petersburgu,nazywano go pocztylionem.Nazywano go tam także pięknym Czernyszewem ( Le beau Tchernitcheff ) *, gdyż jak zapewniała wswoich wspomnieniach pani d Abrantes był tak przystojny, że jego magnetycznej sile żadna kobieta nie mogłasię oprzeć.Niemiecki książę Karol de Clary-et-Aldringen, bawiący w Paryżu w roku 1810, tak goscharakteryzował: Talia ściśnięta jak karykatura wszystkich rosyjskich sylwetek, ujmująca figura, ale wyraztwarzy kalmucki,.fascynujące oczy, bujne włosy w lokach, zarozumiały, próżny i zdobywczy, w białymmundurze z wielkim pióropuszem, taki był ten pożeracz serc.Czernyszewowi, który zamieszkał nad Sekwaną w domu przy ulicy Taitbout, pożeranie serc służyło nie tylko wsferze uniesień fizjologicznych bardziej do zdobywania informacji szpiegowskich, albowiem, jak się zwierzyłcarowi: Kobiety odgrywają dużą rolę w Paryżu.Kałmuckie usta i oczy były tam czymś tak egzotycznym, żedziałały na damy jak narkotyk. Nie wszystkie zapewne umierały z miłości do niego, ale wszystkie się w nimdurzyły. napisała księżna d Abrantes, która zdaje się również się w nim durzyła.Wkrótce razem z pięknym pułkownikiem zaczęła przyglądać się gwiazdom kobieta, której mąż znalnajskrytsze tajemnice cesarza.Nie wiadomo dokładnie, kim była ta pani.Nie była to na pewno najpiękniejsza zsióstr Napoleona, Paulina Borghese, nieuleczalna nimfomanka, której romans z Czernyszewem nie był żadnątajemnicą jej mąż, słodki Camillo (książę Borghese) był bowiem tak kompletnym idiotą, że cesarz niepowierzyłby mu nawet tajemnicy kroju swego kołnierzyka.Prędzej już mogła to być druga siostra Bonapartego,żona marszałka Murata, Karolina, która również odbyła kilka seansów astronomicznych z Czernyszewem." Francuzi do dzisiaj piszą jego nazwisko najczęściej fonetycznie, przez T: Tchernitcheff lub Tchernychev.Rodzina Czernyszewów wywodziła się odXVI-wiecznego banity polskiego, Czernickiego.Ale są to tylko domniemania, równie dobrze mogła to być małżonka jakiegokolwiek innego dygnitarza, gdyż piękny pułkownik miał we francuskiej metropolii cały błękitnokrwisty harem.Czernyszew starał się sprawiać wrażenie służbistego wykonawcy kurierskich poleceń, donżuana, którego pozakończeniu pracy urzędowej nie interesuje nic poza balami, miłostkami i.nauką matematyki.Balowało siębowiem do północy, kochało po północy, a przecież trzeba też było w jakiś nie wzbudzający podejrzeń sposóbwypełnić czas od wschodu do zachodu słońca.Dlatego pułkownik wyszukał jakiegoś profesora matematyki, brału niego lekcje i uważał, że robi durniów z Francuzów.Przez myśl by mu nie przeszło, że to on sam może byćobiektem działań, które w polskiej gwarze współczesnej zwą się malowniczo robieniem w konia.Zorganizowana przez niego siatka wywiadowcza była istnym majstersztykiem.Tak to przynajmniej oceniononad Newą i taką opinię wyraża do dzisiaj wielu historyków.Czernyszew dostarczał całe worki szczegółowychinformacji o stanie liczbowym, uzbrojeniu, wyposażeniu, dyslokacji, manewrach i nastrojach armii francuskiej,co budziło w Petersburgu zachwyt.Często były to kopie oryginalnych dokumentów z paryskiego ministerstwawojny.W roku 1811 jadący do Warszawy nowy ambasador francuski, baron Ludwik Bignon, przypadkowonatknął się po drodze na podążającego tą samą trasą Czernyszewa.Bignon tak to pózniej opisał: Spotkaliśmy się też na pierwszej stacji.Zauważyłem na piersiach tego rosyjskiego gościa, że miał je wypchane,widocznie papierami.Z tego powodu zrobiłem mu komplement, wynosząc jego kurierską gorliwość.Niewinnagrzecznostka musiała go niezmiernie zaambarasować, albowiem w kilka dni pózniej dowiedziałem się, że owetak starannie schowane papiery zawierały stan i rozłożenie naszych wojsk, kupione przezeń od jednegourzędnika z ministerstwa wojny (.) Tak tedy Rosja, chociaż w przymierzu z Francją, ubiegała się wszelkimisposobami o dostanie wykazów sił wojen-nych swego dzisiejszego sprzymierzeńca, w którym przeczuwała jutrzejszego wroga.Podobne podstępy tak byływ używaniu w stosunkach jednych mocarstw z drugimi, że nie wspomniałbym o powyższym przypadku, nawetgdyby był wyłącznie związany z ambasadą rosyjską.Niechby stali agenci lub ich sekretarze, jak panowie Oubril,Nesselrode i Kraft, korzystali od czasu do czasu z przedajności nikczemników, ażeby uzyskać wskazówkipotrzebne Rosji to nie śmiałbym tego potępić, gdyż każda strona używa prawa odwetu.Lecz bynajmniej nietaka była pozycja pana Czernyszewa.Nie był to bowiem zwykły kurier gabinetowy, lecz zaufany posłaniecmiędzy dwoma cesarzami, wożący korespondencję od jednego do drugiego.Taka misja ma coś wykluczającegonawet cień podejrzenia, a nawzajem obowiązującego do skrupulatnej delikatności.Taki goniec może byćwreszcie pośrednikiem stosunków obustronnie szczerych i życzliwych, przyjaznych nawet, chociażby wgabinetowej polityce zanosiło się już na nieprzyjazń.Postępek pana Czernyszewa tym więcej był godnypożałowania, iż rzucał wcale niepochlebne światło nie tylko na ambasadę rosyjską, lecz i na dostojniejsząosobę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]