[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie może być pierwszy lepszy, to musi być ktoś, na kogo znajdziesz potężnyhak.- Więc może być pierwszy lepszy - uśmiechnął się Dorsey.- Jak to?- Nie ma takiego człowieka, który nie ma w życiorysie czegoś, z czego można byłobyukuć hak - zauważył Dorsey.-Trzeba to tylko odkryć.Sporo tych haków posiadamy już wkartotece, nasze komputery mają dużą pojemność.- Na mnie też? - spytał Drews.- To tajemnica służbowa - roześmiał się szeroko Dorsey.- Proszę być spokojnym.Dam panu jakiegoś chłopczyka z CIA i taki hak na niego, że będzie bardzo, bardzo grzecznieśpiewał.Dotarli na miejsce mając półtoragodzinny zapas, to był wyczyn.Nerwy nie dawałyzmęczeniu dojść do głosu; najchętniej, zamiast wypoczywać, od razu przystąpiliby dodziałania.W dole widniały dwie sąsiadujące ze sobą kotliny; oni mieli się zająć magazynową,tę, do której prowadził trakt, miał opanować Szeryf.Sylwetki ludzkie, na które spoglądalize swych stanowisk, posiadały wymiar robaków.U góry, na obrzeżu kotlin, warowała straż,tylko dwaj zmęczeni słońcem ludzie.Haltrey zastanawiał się, czy ich nie zdjąć, leczzrezygnował, gdyż było w tym duże ryzyko, a obaj znajdowali się po drugiej stronie obrzeża inie mogli widzieć napastników ukrytych za zasłoną skał; nadto słońce świeciło tym dwóm woczy znad miejsca, w którym Haltrey i Fritz nie odrywali się od lornetek.Punktualność Szeryfa mogła budzić podziw - o naznaczonym czasie usłyszeliastmatyczny chrychot rury wydechowej.Kaszel samochodu niosło po górach i odbijałoechem, jakby się rozdzwonił budzik, żeby przerwać letarg partyzanckiego koczowiska.Posterunek nad wjazdem do pierwszej z kotlin obserwował ciężarówkę z wysokości skalnegowystępu, to jest ,,z lotu ptaka - z tego punktu widać było zabitych Murzynów jak leżą międzyworkami skuleni w swobodnych pozach, które człowiek przybiera do snu. Spili się i narżnęlityle dziewuch, że ledwo zipią, będą odsypiać przez cały dzień! - pomyślał wartownik zzazdrością i z nadzieją, że przy kolejnej wyprawie po zapasy Garo jemu da obsługę wozu.Każdy z nich o tym marzył.Gdy ciężarówka wjechała na plac, który był pępkiem gniazda FWL, otoczyła jągromada rozradowanych bojowców.Pózniej wszystko trwało sekundy.Samochód sięzatrzymał, Nortolt zastrzelił dwóch Murzynów w szoferce, a bracia Clayton, Shelm i Frostwyskoczyli spod worków i otworzyli morderczy ogień do zaskoczonych, podczas gdyhaltreyowiec Reeves zdejmował kilkoma seriami posterunek nad wjazdem.Tamci nie mieliszans - grad pocisków z UZI, walonych z kilku i kilkunastu jardów, robił krwawą sieczkę.Zzakamarków obozu wyskoczyło paru spóznionych, by natychmiast odebrać swoją śmierć.Paru innych zostało w szałasach z bronią w ręku, lecz na szałasy spadła lawina granatów,zamieniając je w kurz.Wewnątrz jednego z tych domostw poległ, nie zdążywszy się na dobreprzebudzić, komendant Garo, którego w poprzednią noc chciała ostrzec śmierć, lecz on niedał jej szans.Przez kilka minut Nortolt i jego ludzie masakrowali za pomocą granatów każdykąt obozowiska, chcąc się upewnić, że nie przeżył jakiś FWL-owiec, który mógłby oddać donich strzał.W tym samym czasie Haltrey ze swoimi robił swoje.Gdy Nortolt po raz pierwszynacisnął spust, Gurt i Leenock skosili straż na obrzeżu kotlin, a potem przemówiły miotaczeminowych pocisków.O dno kotliny magazynowej uderzyła kaskada konserw , zamieniającdrugą część obozu w rumowisko.Musieli czekać, aż opadnie chmura pyłu i mieli czas zezdziwieniem myśleć, jak łatwo poszła im realizacja zamierzenia, któremu przypisywanonajwyższą skalę trudności.Było już po wszystkim! Aż nie chciało się wierzyć, film dobiegałfinału, zaś podstawową różnicą między nimi a kinem było to, że oni dopiero teraz mieli iść dokasy.Po wielki szmal!Haltrey rozkazał spakować granatniki i zejść na dół.Pierwszy schodził Murzyn-donosiciel, sondując stromą ścieżkę, za nim Gurt, Krzysztofeczko, Leenock i Farloon.VanHongen zatrzymał Haltreya na górze.- O co chodzi? - spytał zdziwiony porucznik.- O to, poruczniku, że ja nie umiem posługiwać się spluwami.- Wiem, i co z tego? Nie musi pan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]