[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najwidoczniej byli przyzwycza-jeni do rosyjskich oficerów, bo pozdrowili ich usłużnie.Zobaczywszy Szirinę,zaczęli się po cudzoziemsku dziwować.Siergiej zsiadł i oddał swego konia w ręce parobków.Szirina poszła w jegoślady, choć niechętnie oddawała kasztanka pod opiekę obcym osobom.Wanianatomiast pozostał na Buroku. Nie sądzę, żebym mógł wam towarzyszyć, ojczulku oznajmił. Na tęoberżę mam zbyt lekką kiesę.Nie jestem wprawdzie chłopem, który swą jedynąmonetę musi nosić pod językiem, ale Pod Niemieckim Dzbanem nie mógłbymsobie pozwolić na pieczeń i kilka kufli piwa.Nie żebym miał coś przeciwkotemu, by wejść do środka, wcale nie.Ale musiałbym być oficerem z brzęczącymiostrogami, żeby móc tu cokolwiek zamówić.Siergiej roześmiał się. Jesteś głupcem, Wania! Przecież nie wprowadzę cię do oberży po to, byśsię głodny przyglądał, jak jem.Jesteś moim gościem i Bahadur też. Ja sam mogę zapłacić za swoje jedzenie odpowiedziała dumnie Szirina. Może i możesz, ale w przeciwieństwie do mnie nie dostajesz regularnieżołdu, więc powinieneś oszczędzać pieniądze.Siergiej nie czekał na dalsze sprzeciwy i skierował kroki ku tylnym drzwiomoberży.Szirina z ociąganiem poszła za nim.Nim weszła do środka, odwróciła sięi zawołała do parobka, który prowadził właśnie kasztanka do stajni: Czy mógłbyś wyczyścić mojego konia, napoić go i dać mu owsa?Mężczyzna ochoczo przytaknął i zapewnił, że nasypie ogierowi do żłobuowsa najlepszej jakości.Siergiej również przystanął i kazał parobkowi, by tenzajął się także Moszką i Burakiem, a za fatygę rzucił mężczyznie monetę.Paro-bek zerknął na pieniądz i skłonił się tak nisko, jakby stał przed księciem lub na-wet samym carem. Zrobię wszystko, żebyście byli zadowoleni, szlachetny panie!Potem razem z drugim parobkiem wprowadził konie do stajni.Obaj przytym gorączkowo nad czymś dyskutowali.Szirina dogoniła Siergieja.Przeszli przez chłodny korytarz, od którego od-chodziło kilka schodów i w którym roznosiły się zapachy jedzenia, jakiego nieznała.Wciągnęła powietrze przez nos i stwierdziła, że zapach jest apetyczny.Siergiej otworzył drzwi do izby jadalnej i weszli do środka.To pomieszczenie także różniło się od wszystkiego, co Szirina dotychczaswidziała w Rosji.Zciany były wyłożone rzezbioną okładziną i przyozdobioneporożem jeleni.Dodatkowo do ścian przymocowano krótkie drążki, na którychsiedziały bażanty, zające, a nawet soból.Zwierzęta były wypchane, ale wygląda-ły jak żywe, jakby jakiś zły czarodziej odebrał im zdolność ruchu.Z obitego de-skami sufitu zwisały szklane żyrandole, ale o tej porze dnia nie płonęły jeszczeumocowane na nich świece.Masywne stoły z toczonymi nogami i krzesła z wy-sokimi oparciami i tapicerowanymi siedziskami zapraszały gości, aby sobie wy-godnie siedli.Za szynkwasem krzątał się mężczyzna odziany w białą koszulę,czerwoną kamizelkę i beżowe spodnie do kolan.Na łydki naciągnięte miał hafto-wane pończochy, a stopy tkwiły w czarnych butach.Człowiek ten miał na głowieczerwony czepiec, który na pewno spodobałby się żonom i córkom Mongurchana.Gdy oberżysta zobaczył wchodzącego do izby Siergieja, podbiegł do niegousłużnie i skłonił się, mówiąc: Do usług, szlachetny panie.Czy chcecie dobrego trunku, smacznej strawyi pokoju na noc? Pościel mamy wypchaną najdelikatniejszym puchem.Mówił po rosyjsku z tak silnym obcym akcentem, że Szirinie trudno go byłozrozumieć.Siergiej podniósł rękę, żeby przerwać potok słów oberżysty. Coś do picia i jedzenia! Przed nadejściem nocy musimy być z powrotemw Moskwie.Twarz gospodarza spochmurniała, bo wyliczył sobie, że goście na pewno niezjedzą więcej niż jedną pieczeń i nie wypiją więcej niż dwa dzbany piwa.Jegowzrok na moment spoczął na drewnianej skrzyneczce, która zawieszona była podjednym z jelenich poroży, a na której w kręgu namalowano cyfry od jedynki dodwunastu.Do środka tego kręgu przymocowano dwa miedziane pręciki przypo-minające palce, które wymierzone były w cyfry.Szirina podążyła za wzrokiemgospodarza i również spojrzała na skrzyneczkę.Drgnęła, gdy dłuższy miedzianypalec się poruszył, jakby pchnięty ręką ducha, ale po raz kolejny postanowiła sięniczemu nie dziwić. Jest dopiero kilka minut po drugiej, szlachetni panowie.Macie więc dośćczasu, żeby się w spokoju posilić i na czas wrócić do Moskwy.Gospodarz wskazał stół przy samym oknie, gdzie było najjaśniej i gdziemógł sobie obejrzeć nowych gości jak najdokładniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]