[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego miecz poszybował w powietrzu.Alea powinna była wykorzystać tenczas na zaatakowanie nieprzyjaciela, ale sama była tak zaskoczona sytuacją, żezareagowała o sekundę za pózno.Herilim to wykorzystał i odskoczył w tył, byodzyskać wytrącony miecz wbity w ziemię.Teraz biegł w stronę dziewczynki,wydając wściekły okrzyk pełen nienawiści.Alea stanęła pewnie na nogach, akiedy już chciała wykonać pchnięcie, otrzymała cios prosto w biodro.Krzyknęła z bólu i upadła na ziemię.Trochę dalej Felim usiłował powstrzymać Sulthora.Ich pin mienie ścierałysię, eksplodując światłem i płonąc wokót nich.Tego, jak Alea pada ranna naziemię, Felim nie dostrzegł.Czarny rycerz zbliżył się do Alei, wznosząc miecz nad głową, ale w tej samejchwili ujrzał, jak Faith naciąga cięciwę.Przeszedł nad leżącą dziewczynką ipospieszył w stronę Faith.Uderzył mieczem, unikając strzały.Kobieta niemiała czasu, by odeprzeć atak, i otrzymała cios w ramię.Runęła bez czucia naziemię, zaś rycerz odwrócił się wolno w stronę Alei.Ostrze jego miecza wznosiło się nad piersią dziewczynki, gotowe, by opaść izadać ostateczny cios.Lecz nagle ciało rycerza upadło ciężko niczym worek, aza nim ukazał się Erwan, syn Galiada, który krzyczał wściekle.Podczas gdy Alea podnosiła się z trudem, z niedowierzaniem patrząc naswego wybawcę, Erwan pospieszył z pomocą ojcu.- Co tu robisz, synu? - wykrzyknął Galiad.Zamiast odpowiedzi Erwan zripostował kolejne uderzenie i zagłębił miecz wbrzuchu Herilima, który upuścił broń i osunął się na kolana.Galiad i Erwan nawet nie mieli czasu, by się odwrócić, gdyż potężnaeksplozja za nimi powaliła ich na ziemię.Kiedy wstali, zrozumieli, co się stało.Wszędzie dookoła snuły się kłębydymu.Nagle wśród nich zobaczyli wyłaniający się długi czarny płaszcz księciahttp://chomikuj.pl/Manija.B186Herilimów.Kaptur opadł mu na ramiona, dzięki czemu można było zobaczyćtwarz będącą połączeniem żywego mięsa i metalu koloru antracytu.W czarnychoczach czaił się szyderczy uśmiech.U stóp Sulthora wolno ukazywał się nieruchomy i ciemny kształt.Galiadzacisnął pięści.Miał nadzieję, że się myli.To było niemożliwe! Kiedy dymopadł, nie było już wątpliwości.Przed księciem Herilimów leżało ciało Felima.Płomień w umyśle Galiada zgasł niczym świeca zdmuchnięta powiewemwiatru.Imała błąkała się po lesie przez cały poranek.Była wykończona, poraniona iwygłodniała.Umknęła jednak dwunożnym i tylko to się liczyło.Była to dla niejnowa lekcja dotycząca praw natury.Najpierw została wypędzona przez swojestado, teraz przez dwunożnych.Jednych i drugich obdarzyła zaufaniem, cookazało się błędem.Teraz wiedziała już na pewno, że została sama.Była zroz-paczona, ale z własnego cierpienia czerpała nową siłę.Siłę nauki.U schyłku dnia nagle weszła na teren jakiegoś stada.Zawahała się przezchwilę, okręciła wkoło, a potem poczuła znajomą woń ukrytą w zakamarkachpamięci.Powróciła na teren swojego stada.Czuła zapach Aheny.Instynkt wilczycy pchał ją naprzód.Zaczęła biec w stronę watahy z wysokouniesioną głową, gnana wewnętrznym impulsem, który nie zgasł, dopóki niedotarła do celu.Samce wyczuły jej zapach i stanęły przed nią.Warczały, obnażając kły.Lecz Imała już nie czuła strachu.Pokonała dwunożnego.Bez wahania wkroczyła między wilki.Wyczuwając jej determinację,zrozumiały, że lepiej będzie ją przepuścić.Rozpoznały ją i rozstępowały się,szczerząc kły.Imała wiedziała, dokąd zmierza.Warknęła, a Ahena natychmiast zerwała sięna równe nogi.Dwie wilczyce stały naprzeciw siebie i mierzyły się wzrokiem.*Mjolln powoli odzyskiwał świadomość, jednak wciąż nie mógł uwierzyć wto, co zobaczył.Czas jakby stanął w miejscu.Hałasy powoli się wyciszały.Początkowo sądził,że znów postradał zmysły, ale na jego oczach Galiad, Erwan i Alea zatrzymalisię w biegu jak zaczarowani.Ich postaci były zastygłe, a jednak zbliżały się wstronę Herilima.Mjolln także nie mógł się poruszyć.Powoli sylwetki trójki jego towarzyszy zniknęły wraz z sylwetką rycerza.Kiedy czas wreszcie odzyskał dawny bieg, krasnolud zerwał się na równenogi.Krew spływała obfitym strumieniem z rozciętej szyi, a głęboka ranapulsowała nieznośnym bólem.Nogi mu drżały, ale chciał się upewnić, że to, coprzed chwilą zobaczył, nie było halucynacją.Zrobił kilka kroków naprzód, przetarł oczy, a potem musiał się pogodzić zrzeczywistością.Alea, Galiad i Erwan zniknęli na dobre w tym samym czasieco Sulthor.Zcisnął szyję dłonią, by zatamować krew.Potykając się, ruszył przed siebie.Kręciło mu się w głowie.Kilka metrów dalej leżała nieprzytomna Faith.Podszedł do niej i ujął jej dłoń.Poczuł bijący puls i odetchnął z ulgą.Jego wzrok spoczął następnie na ciele Felima, a oczy napełniły się łzami.http://chomikuj.pl/Manija.B187*Pogrążyli się w nicości.Sulthor posłużył się Mańithem Djara, by przywieść ich aż tutaj.Sprawić, bystrach, ciężar nicości świata Djar panującej wokół nich, całkiem pozbawił ichsił.Nie znają tego miejsca.Nie znają zasad.Zabije całą trójkę.Magistela, jegosyna i dziewczynę.Martwą zaniesie swemu panu.Alea zatrzymała się gwałtownie.Nie widziała wokół siebie niczego pozaGaliadem, Erwanem i rycerzem.Sulthorem.To on ich tu ściągnął.Wiedziała to.Ale co to za miejsce? Niczego tu nie ma: ani materii, ani światła, ani odległości,ani mocy.A jednak jest pewna, że zna to miejsce.Jedyną różnicę stanowiotoczenie.Tak, wie gdzie jest: w świecie snów, do którego wezwał ją Oberon.Teraz rozumie.Sulthor się zbliża.Musi go powstrzymać.Saiman wciąż tli się w jej wnętrzu.Sulthor się zbliża.Jest tutaj.Będziemyślał o ich śmierci.W ten sposób się tutaj zabija.Myślą.Nie czynem.Poprostu myślą.Musi go powstrzymać.Ale Galiad i Erwan nie rozumieją.Nie sątacy jak ona.Nie doświadczyli obcowania z Drzewem %7łycia ani żadnego z jejsnów.Usiłują się bronić, ale ich ciała pozostają w bezruchu.Próbują krzyczeć, leczz ich ust nie dobywają się żadne dzwięki.Ich umysły odrzucają istnienie tegomiejsca i to ich więzi.Musi im pomóc.Przyciągnąć ich uwagę.Kocham cię.Erwan usłyszał jej myśl.Spojrzał na nią, porażony.Usłyszał, ale nie rozumie.Kocham cię, Erwanie.Dziękuję, że przybyłeś z pomocą.Teraz nie ruszaj się imyśl.Myśl światem dookoła ciebie.Myśl twoim ojcem.Myśl razem z nim.Erwan zamyka oczy.Próbuje zrozumieć.Zasady już nie są takie same.Nie ma już słów.Myśli mieszają się ze sobą.Jestem z tobą, Aleo.Zatem myśl, bądz myślą twego ojca.Niech on myśli razem z tobą.Iuciekajcie jak najdalej stąd.Zajmę się rycerzem.Erwan koncentruje się.Galiad również zaczyna pojmować.Naprawdę tu jesteśmy?Alea uspokaja go, lecz czas nagli.Sulthor zaczyna zajmować przestrzeńswymi myślami.Musisz uciekać ze swym synem, Galiadzie.Niczego tu nie możecie zrobić.Jedynie ja jestem w stanie tu czegoś dokonać.Na litość, na miłość, jaką żywiędo twego syna, na Mojrę, myślcie, że jesteście daleko stąd.Uciekajcie myślą.Odnajdę was.Aleo, przybyłem, by cię ostrzec.Rada skazała Felima na banicję i wysłaławaszym śladem trzech druidów i ich magisteli.Przybyłem przed nimi, ale oni tam są.Po to przybyłem, Alen, Iły cię chronić.%7łegnaj, Erwanie, dziękuję ci.Odnajdę was.Uciekajcie!Sulthor rzucił się na Ałeę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]