[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co? - spytała nieśmiało.- Zniło ci się coś miłego? Uśmiechałaś się.- Oczywiście, że tak.Jestem szczęśliwa.Szczęśliwa.Pomyślała, że to właśnie Chiro miała na myśli, gdy spytała co z tobą?"Madrigal czuła się odnowiona.Nie przypuszczała, że tak głęboko możeprzepełniać szczęście.Pomimo tragedii, jaką przeżyła w dzieciństwie ipermanentnego stanu wojny, uważała się za szczęśliwą.Prawie zawszeistniało coś, z czego mogła czerpać radość, jeśli tylko się postarała.Ale toco innego.To było niezmierzalne.Czasem wyobrażała sobie, że wypływaz niej jak światło.Szczęście.To miejsce, gdzie namiętność, z właściwym jej zaślepieniem imocnym biciem serca, spotykała się z czymś miększym:zadomowieniem, poczuciem bezpieczeństwa i zadowoleniem, jakie dajesłońce.To wszystko naraz, splecione z ciepłem i dreszczem, jaśniało wniej, jak gdyby połknęła gwiazdę.Przybrana siostra przypatrywała się jej w milczeniu, gdy dzwięk trąbkidochodzący z miasta zmusił ją do spojrzenia w okno.Madrigal podeszłado niej i też wyjrzała.Ich baraki stały za arsenałem i widziały tylko fasadępałacu na odległym końcu placu, gdzie wisiał sztandar WielkiegoWojownika - duża jedwabna flaga oznaczająca, że jest w rezydencji.Byłona niej jego godło: rogi, z których wystrzeliwały liście, na znak nowegożycia, ale obok, jak widziały Madrigal i Chiro, pojawił się nowy sztandar.Na nim był biały wilk i, chociaż wisiał zbyt daleko, żeby mogły jeprzeczytać, dobrze znane motto.Zwycięstwo i zemsta.Thiago wrócił do Loramendi.Ręce Chiro drżały tak bardzo, że musiała chwycić się framugi okna.Madrigal widziała emocje siostry, choć sama walczyła z falą goryczy.Nieobecność Thiaga traktowała jak znak od losu, działającego na rzecz jejszczęścia.Ale skoro jego wyjazd był znakiem, co oznaczał powrót? Wi-dok jego sztandaru był jak wiadro zimnej wody.Nie mogłozgasić jej szczęścia, ale miała ochotę zwinąć się wokół niego w kłębek igo bronić.Zadrżała.Chiro to zauważyła.- Co się dzieje? Boisz się go?- Nie boję się - powiedziała Madrigal - ale martwię się, że uraziłam go,znikając w ten sposób.Jej wersja wydarzeń brzmiała następująco: z nerwów wypiła za dużowina, ukryła się w katedrze i zasnęła.Starała się odczytać wyraz twarzysiostry, a potem zapytała:- Był.bardzo wściekły?- Nikt nie lubi dostawać kosza.Zinterpretowała to jako tak".- Ale myślisz, że już mu przeszło? %7łe to koniec?- Jest jeden sposób, żeby się upewnić - powiedziała Chiro.Mówiłapłynnie, żartobliwie.- Stuprocentowo.-Oczy miała zimne.- Musiszumrzeć - dokończyła.- I odrodzić się w brzydkim ciele.Wtedy da cispokój.Już wtedy powinno ją coś tknąć, przynajmniej na tyle, żeby zaczęłauważać.Ale nie była podejrzliwa.Ufność ją zgubiła.Zwiat odnowionyNie mogę cię ocalić.Brimstone.Madrigal spojrzała na niego.Leżała na podłodze w pustej celii nie liczyła na ocalenie.- Wiem.Podszedł do krat, ale nie ruszyła się, głowę miała zadartą, twarzniewzruszoną.Czy opluje ją, tak jak inni? Nie musiał.Samo jegorozczarowanie było gorsze niż wszystko, co mogli jej zrobić inni.- Skrzywdzili cię? - spytał.- Tylko krzywdząc jego.To była gorsza tortura, niż mogła sobie wyobrazić.Gdziekolwiektrzymali Akivę, było to na tyle blisko, że słyszała jego krzyki, gdydoprowadzali go do stanu obłąkania.Narastające dzwięki docierały doniej w nieregularnych odstępach czasu, więc nigdy nie wiedziała, kiedyspodziewać się kolejnego i ostatnie dni przeżyła w stanie permanentnego,straszliwego napięcia.Brimstone przyjrzał się jej.- Kochasz go.Mogła tylko skinąć głową.Trzymała się tak dobrze aż do teraz, godność ikamienna twarz, żeby nie zobaczyli, że cierpi, jakby jej unicestwienie jużsię rozpoczęło.Ale podspojrzeniem Brimstone'a dolna warga zaczęła jej drżeć.Przycisnęła dłońdo ust, żeby to powstrzymać.Nic nie mówił, a kiedy ona stwierdziła, żemoże zaufać głosowi, powiedziała:- Przepraszam.- Za co, dziecko?%7łartował sobie? Nigdy nie potrafiła czytać z jego baraniej twarzy.Narogu siedział Kishmish, a jego sylwetka imitowała postawę pana:przechylenie głowy, zgarbienie ramion.Brimstone sprecyzował:- Przepraszasz za to, że się zakochałaś?- Nie.Nie za to.- Więc za co?Nie była pewna, co chciałby usłyszeć.Kiedyś powiedział jej, że chce znaćtylko prawdę, najprostszą z możliwych.Ale jaka była prawda? Za coprzepraszała?- Za to, że dałam się złapać - powiedziała.- I że przyniosłam ci wstyd.- Powinienem czuć się zawstydzony?Mrugnęła.Nigdy nie uwierzyłaby, że Brimstone z niej zakpi.Myślała, żepo prostu nie przyjdzie i że po raz ostatni zobaczy go siedzącego nabalkonie i ze wszystkimi czekającego na jej egzekucję.- Powiedz mi, co zrobiłaś.- Wiesz, co zrobiłam.- Powiedz.A więc kpił.Madrigal ugięła się i wyrecytowała:- Zdrada wysokiego stopnia.Kontakty z wrogiem.Narażenie dobra rasychimer i wszystkiego, o co walczymy od tysiąca lat.Przerwał jej.- Znam twój wyrok.Powiedz własnymi słowami.Przełknęła ślinę,starając się odgadnąć, co miał namyśli.Niepewnie powiedziała:- Ja.Zakochałam się.- Rzuciła mu zawstydzone spojrzenie, zanimpowiedziała to, czego nie zdradziła nikomu.- Zaczęło się w czasie bitwypod Bullfinch.Walka była skończona.To się zdarzyło potem, w czasiezbierania dusz.Znalazłam go umierającego i ocaliłam go.Nie wiedziałamczemu, ale musiałam to zrobić.Potem.potem myślałam, że może takmiało być, że po coś się spotkaliśmy.- Urwała, a na policzki wypełzł jejrumieniec, gdy szeptała: - Może po to, by zaprowadzić pokój.- Pokój - powtórzył Brimstone.Jakie to było dziecinne, biorąc pod uwagę miejsce, w którym się znalazła,wierzyć, że w ich miłości był jakiś boski zamysł.Ale: jakie to byłopiękne.To, co wydarzyło się między nią a Akivą, nie mogło byćpowodem do wstydu.Madrigal podniosła głos i powiedziała:- Marzyliśmy o przebudowie świata.Zapadła długa cisza, Brimstone tylko na nią patrzył i gdyby wdzieciństwie nie bawiła się w przetrzymywanie jego spojrzenia, terazmiałaby nie lada problem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]