[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opowiedział o pogłoskach natemat karawany obcokrajowców na pustyni Gobi i, na wyciągniętej z przepaścistych kieszenichińskiego munduru mapie, pokazał generałom, gdzie według tych pogłosek miała sięznajdować owa karawana. Przewiduję, że podróż z konwojem do tego punktu wskazał go ołówkiem na mapie wktórym spotka się on z patrolem na wielbłądach, zajmie nam około pięciu dni.Na wszelkiwypadek dołożyłem do planu dwa dni zapasu, gdybyśmy napotkali jakieś przeszkody.O tej porzeroku śnieżyce czasami na całe dni unieruchamiają karawany i konwoje na pustyni.A z tegopunktu droga tutaj ołówek wskazał inną kropkę zajmie nam na pewno kolejne pięć, sześćdni.Dokładnej daty nie jestem w stanie podać, bo w grę wchodzi zbyt wiele zmiennych, nie doprzewidzenia w tej chwili. Na przykład jakich? zapytał Banning. Nie mam pojęcia, jak szybko da się jechać, jak wiele czasu stracimy objeżdżając napotkanerozpadliny i inne przeszkody terenowe.Możemy liczyć na dziesięć godzin światła dziennie, alemoże być pochmurno, i wtedy będzie mniej.Może padać.Na pewno będzie, tylko nie wiadomojak intensywnie.Pewnie będzie lód.To wszystko może nas spowolnić.Nie chcę jechać po nocyna światłach, na pustyni widać je na wiele kilometrów.Być może da się jechać nocą przy świetleksiężyca.Przez kilka dni możemy być pewni, że księżyc będzie świecił, ale znowu: chmurymogą go zasłonić. Tak więc, podsumowując to wszystko, kapitanie, przewiduje pan, że podróż do punktu, wktórym Amerykanie mogą się znajdować, zajmie panu około dwóch tygodni, tak? zapytał Sun. Tak jest, panie generale.Czas dojazdu może ulec zmianie, jeśli warunki będą idealne,pustynia płaska, bez śniegu, czy lodu, mogę tam dotrzeć ze dwa dni wcześniej.A, z drugiejstrony, jeśli warunki będą złe, jeden Bóg tylko wie, ile nam to może zająć.Dojedziemy jakdaleko się da z tym paliwem, które mamy i wtedy damy znać przez radio. Kiedy macie zamiar wyruszać? O szóstej zero zero, panie generale. Słucham? O szóstej rano, sir. Jutro rano? To znaczy, już dziś rano? zapytał z niedowierzaniem Sun. Tak jest, panie generale.Trzydzieści kilometrów za miastem spotkamy się z konwojem. Nie wiedziałem, że tak szybko się uwiniecie powiedział Pickering. Mieliście rozkaz nie wyruszać na pustynię bez powiadomienia nas przypomniałBanning. Panie pułkowniku, mieliśmy do wyboru ruszać teraz, albo czekać od dziesięciu doczternastu dni.Niebezpieczeństwo dekonspiracji, jak to udowodnił dziś major Ki, rosło by zkażdym dniem wielokrotnie.Zdecydowałem ruszać.Banning spojrzał na Pickeringa, niemo pytając o reakcję generała na to, że jego podwładny zdecydował złamać jego rozkaz.Nie ujrzał żadnej, więc założył, zapewne słusznie, żePickering podzielił zdanie McCoya. A co z łącznością? Wyjdę w eter i zamelduję Pearl Harbor o odnalezieniu Amerykanów lub wyczerpaniupaliwa, cokolwiek nastąpi pierwsze.Czy o to pan pytał, panie pułkowniku? Nie, nie o to.Jak możemy się z wami skontaktować? W jakiej sprawie, panie pułkowniku? Może na przykład Amerykanie się odezwą powiedział Banning, a w jego głosie czućbyło wyrazne rozdrażnienie.McCoy mógł sobie być jego przyjacielem i primabaleriną zespołuPickeringa, ale jego ton w tej chwili to już była przesada. Nie sądzę, żeby do tego doszło, panie pułkowniku ciągnął niezrażony McCoy. Tyleczasu już się nie odzywali.Pewnie to ich radio wysiadło na dobre, sir.Albo Japończycy, czy inni bandyci ich dawno wybili, dodał w myślach Pickering. Powinniśmy mieć jakąś łączność z wami, kiedy tam pojedziecie, Ken odparł Pickering,wyręczając Banninga, któremu już zaczynały tężeć rysy twarzy. Panie generale, ani ja, ani Ernie, nie mamy pojęcia o radiostacjach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]