[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aj! Przepraszam.Wytrzymaj jeszcze troszkę.Mów dalej. Nie będziemy musieli uważać na to, czy ktoś na nas patrzy aniczy nas słucha.Nie będę się musiał martwić, czy ktoś się włamał domojego komputera.Nie będziemy też musieli zastanawiać się, czynas zdemaskowali i czekają, abyśmy doprowadzili ich do pozosta-łych.Nie będziemy jednak wolni.Będziemy banitami. Widzę, że nie spodobał ci się mój pomysł ucieczki.-144- Dlaczego tak sądzisz? Poprosiłem Maca i Abdullaha, żeby sięnad nim zastanowili. Gdyby udało się zrealizować mój pomysł, nikt nigdy nie bę-dzie nas szukał.Załatwimy sobie nowe dokumenty, zmienimy wy-gląd i zaczniemy wszystko od nowa. Zapomniałaś o znaku lojalności.Hannah wzdrygnęła się.Uniosła w górę bandaż, trzymając go no-życzkami chirurgicznymi.Była na nim krew i odcisk rany, dwóchklamer i kilku szwów. Czy mogę o coś spytać cię? powiedział. O coś zupełnienie na temat? Chciałeś powiedzieć: Czy mogę cię spytać"? Właśnie.Nie musisz się popisywać. Przepraszam.To nieuleczalne. Myślę, że kiedy już stąd uciekniemy, udzielisz mi kilku lekcjigramatyki.Nawiasem mówiąc, dlaczego sądzicie, że pacjenci chcąoglądać takie rzeczy? Mam na myśli te obrzydliwe bandaże. Och, rzeczywiście, jakie obrzydliwe bandaże! Przedrzez-niała go. Lekarze i pielęgniarki zawsze tak robią.Myślicie, że jak pa-cjent się nie napatrzy, to nie będzie chciał zapłacić.Wzruszyła ramionami. Musicie to lubić ciągnął swoje David. Tak mi się wyda-je.Skoro o tym mowa, nie wspomniałaś o klamrach. Sam odpowiedziałeś na swoje pytanie. Pogubiłem się w tym wszystkim. Pokazałam ci zdjęty opatrunek, abyś wiedział, co cię teraz cze-ka.Najpierw zdejmę ci szwy, to nie jest bolesne.Klamry zdejmę nakońcu, najpierw muszę sprawdzić, czy rana się zablizniła i czy zdołautrzymać twój wielki mózg.Na końcu usunę te dwie klamry szczyp-cami do cięcia drutu, %7łartujesz. Nie żartuję.Przetnę klamrę.-145- Będzie bolało? Nie, jeśli się nie poruszysz. Uważaj, żeby ci ręka nie zadrżała. Jestem w tym naprawdę dobra, słowo. Czuję, że to będzie bolało. Przyznaję, że zdjęcie klamry jest bardziej bolesne od usunięciaszwu.Klamra jest założona głębiej niż szew, dlatego jej wyjęcie bę-dzie bardziej skomplikowanym przedsięwzięciem. Bardziej skomplikowanym przedsięwzięciem? Mogłabyś wy-kładać zarządzanie i marketing. A co miałam powiedzieć? Uważaj, możesz poczuć, jak klamrawychodzi. Nie podoba mi się to wychodzi". Uspokój się, jeśli uznam, że ten zabieg zagraża twojemu życiu,natychmiast przerwę. Przestań drwić z rannego człowieka, Hannah.Wyjmij wreszcietę klamrę! Chcę mieć to już za sobą! Nie chcesz mieć powodu, aby przychodzić do mnie do szpitala? powiedziała z udawaną urazą. Nie o to chodzi. Nie znam innych wierzących, którzy mieliby powody, by tutajzaglądać.Nic nie szkodzi.Możesz mnie zostawić, będę cierpiała w sa-motności. Zajmij się wreszcie tą klamrą. Dobrze, tylko przestań mówić.Pomyśl o czymś innym. Czy potrafisz jednocześnie pracować i rozmawiać? Pewnie.Mówiłam ci przecież, że jestem w tym dobra. Opowiedz mi swoją historię, kiedy będziesz znęcała się nademną. Moja opowieść będzie trwała dłużej od całego zabiegu. Nie musisz się spieszyć. Nareszcie! Miło było to usłyszeć.Rozdział trzynastySłuchanie opowieści Hannah Palemoon tak wciągnęło Davida, żezapomniał na chwilę o wszystkich zmartwieniach.Wychowała się w rezerwacie Czirokezów położonym na tereniebyłych Stanów Zjednoczonych Ameryki. Nie uwierzyłbyś, ile błędnych opinii na temat Indian funkcjo-nuje w powszechnej świadomości powiedziała. Nigdy nie byłem w Stanach, nawet gdy nosiły jeszcze nazwęUSA.Czytałem jednak o Indianach.Nazwali was Indianami z po-wodu pomyłki Kolumba. Tak właśnie było.Sądził, że znalazł się w Indiach Zachodnichi w ten sposób zostaliśmy Indianami.Teraz mamy indiańskie to i in-diańskie tamto.Indiańskie plemiona.Indiańską społeczność.Indiań-skie rezerwaty.Problem indiański.Amerykanów pochodzenia indiań-skiego to moje ulubione określenie.Oczywiście ci, którzy nigdyw życiu nie byli w rezerwacie, sądzą, że mieszkamy w namiotachtipi. Ja również tak sądziłem powiedział David. Widziałemna zdjęciach. Zrobiono je w wioskach dla turystów.Oni chcą oglądać dawnąkulturę rdzennych mieszkańców Ameryki, więc im pokazujemy.Ubieramy się w dawne stroje, prezentujemy stare tańce, sprzedaje-my pamiątki.Nie chcą oglądać naszych prawdziwych domów. Rozumiem, że nie mieszkacie w tipi. Mieszkamy całymi rodzinami w niewielkich domkach lub przy-czepach kempingowych.Turystów nie interesowało to, że mój tatabył mechanikiem, a mama pracowała w biurze firmy wodno-kanali--147-zacyjnej.Woleli wierzyć w to, że są członkami zbrojnej bandy, pijąwodę ognistą lub pracują w kasynie. Twoi rodzice naprawdę tam nie pracowali? Mama lubiła grywać na jednorękim bandycie, a ojciec prze-grał pewnej nocy wszystkie pieniądze w oczko.Już nigdy tam niewrócił. A ty zostałaś weterynarzem. Pomocnikiem weterynarza.Mój wuj, brat mamy, był wetery-narzem samoukiem.W rezerwacie nie trzeba mieć dyplomu, podwarunkiem, że nie przyjmujesz obcych.Wuj leczył tylko nasze zwie-rzęta.Turyści pytali, czy jest szamanem, czy próbuje tańcem i śpie-wem wskrzesić martwe sztuki.Wuj lubił czytać i studiował wszyst-ko, co wpadło mu w ręce na temat leczenia zwierząt.Bardzo je lubiłi miał ich całe mnóstwo. Nie chciałaś zostać weterynarzem? Nie.Przeczytałam wszystkie książki o Clarze Barton i Flo-rence Nightingale.W szkole dobrze się uczyłam, byłam szczegól-nie dobra w naukach przyrodniczych.Nauczycielka zachęciła mnie,abym zdawała na uniwersytet.Zaczęłam studiować na Uniwersyte-cie Stanowym w Arizonie i marzyłam, aby nigdy już nie wrócić dorezerwatu. Dlaczego? Sądziłam, że na zewnątrz będę miała więcej szans.Udało misię. Gdzie usłyszałaś o Bogu? Słyszałam o Nim wszędzie.W rezerwacie byli chrześcijanie.My nie chodziliśmy do kościoła, lecz znaliśmy wielu, którzy uczęsz-czali regularnie.Ta nauczycielka, która namówiła mnie na studia,często rozmawiała ze mną o Jezusie.Nie byłam tym zainteresowana.Ona nazywała to składaniem świadectwa", co wydawało mi się dzi-Clara Barton - założycielka Czerwonego Krzyża w USA (przyp.red.).Florence Nightingale - angielska pielęgniarka i działaczka społeczna (przyp.red.).-148-waczne.Z chrześcijaństwem miałam też kontakt na uczelni.Chrze-ścijanie byli wszędzie.Często słyszałam, jak rozmawiali o swojejwierze. Nigdy cię to nie zaciekawiło? Nie na tyle, aby pójść na ich spotkanie.Bałam się, że wciągnąmnie do jakiejś sekty.Moi wierzący koledzy mówili, że ludzie sągrzesznikami i nie mogą tego zmienić.Szczerze mówiąc, wówczasnie czułam się grzesznikiem. Nie umieli z tobą rozmawiać. Nie była to ich wina.Oczywiście, grzech ciążył na mnie, alechociaż tego nie dostrzegałam. Co cię przekonało? Kiedy odkryłam, kto zaginął w czasie masowej fali zniknięć,byłam wściekła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]