[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy Miller odwraca się z powrotem do Sophii, jego oczy znów sązimne, a twarz bez wyrazu.- Ja tylko wielbię jej ciało.Sophia jest ewidentnie zszokowana.Próbuje to ukryć, pijąc drinka, a następniezaciągając się papierosem, ale nawet ze swojego miejsca widzę to bardzo wyraznie.- Pozwalasz jej się dotykać? - pyta.- Tak.Sophia zaczyna oddychać szybciej, a spod pierwotnego szoku zaczyna przebijać złość.- Pozwalasz jej się całować?- Tak.- Miller zaciska zęby i wykrzywia usta w pogardliwym grymasie.- Ta kobietamoże ze mną robić, co jej się żywnie podoba.A ja z przyjemnością się na to godzę.-Miller przysuwa się bliżej Sophii.- Nawet będę ją o to błagał.Moje serce eksploduje radością, choć moment nie jest najwłaściwszy.Jeszcze bardziejkręci mi się od tego w głowie.Sophii odbiera mowę, więc zaczyna popijać nerwowodrinka, zaciągając się pomiędzy kolejnymi łykami papierosem.Przez słowa Millerawyraznie straciła nad sobą panowanie.Ale przecież już wcześniej podejrzewała cośtakiego, więc nie powinno to jej zaskoczyć.A może nie doceniała sytuacji? Możemyślała, że to nic takiego?Była w ogromnym błędzie.Pozostając milczącym świadkiem rozgrywającej się sceny, zerkam na Tony ego iwidzę na jego twarzy absolutne przerażenie.Potem odwracam się do Cassie i widzę,że jest tak samo zszokowana jak Sophia.- Nie będę mogła cię przed nim ochronić, Miller - oznajmia spokojnie Sophia, choć wjej głosie nadal pobrzmiewa irytacja.Jej słowa to ostrzeżenie.- Nigdy tego od ciebie nie oczekiwałem, ale musisz wiedzieć jedno: nie możesz jużmną rozporządzać.Wychodzimy - oświadcza Miller, odsuwając się od Sophii.Podchodzi do mnie szybkim, zdecydowanym krokiem, ale ja nie mam złudzeń, że udami się samodzielnie wstać.Cała się trzęsę.Miller podaje mi rękę, a ja patrzę mu woczy i widzę w ich błękicie pewność i spokój.- Myślisz, że będą fajerwerki? - szepczeMiller.Jego usta poruszają się jak w zwolnionym tempie, a oczy błyszczą i wlewająwe mnie siłę i nadzieję.Przyjmuję jego pomoc i nie odrywając od niego wzroku,pozwalam się podnieść z kanapy.Miller odgarnia mi delikatnie za ucho kilkakosmyków i wpatruje się w moją twarz.Nie spieszy się.Nie stara się jak najszybciejwyprowadzić nas z tego piekła.Cieszy się po prostu, widząc, że rozpływam się podwpływem jego przenikliwego spojrżenia.Całuje mnie.Delikatnie.Powoli.Znacząco.To znak, deklaracja.A mnie nie pozostaje nic innego, jak ją przyjąć.- Wracajmy dodomu, słodka dziewczyno.- Kładzie mi rękę na karku i prowadzi do drzwi.Zwiadomość, że niedługo już nas tu nie będzie, że zostawimy za sobą ten okrutny świat,sprawia, że powoli opuszcza mnie niepokój.Przynajmniej dziś możemy zamknąć zasobą drzwi.A mam nadzieję, że jutro nie nadejdzie i że nie będziemy musieli ich jużnigdy otwierać.- Jeszcze tego pożałujesz, Miller.- Spokojny głos Sophii zatrzymuje Millera w półkroku, a mnie razem z nim.- %7łałuję wszystkiego, co do tej pory robiłem - oświadcza Miller spokojnym, wyraznymgłosem.- Li- vy jest jedyną dobrą rzeczą, która mnie spotkała, i nie mam, kurwa,zamiaru jej stracić.- Odwraca się powoli i ciągnie mnie za sobą.Sophia odzyskujewcześniejszą pewność siebie, Tony dalej jest zamyślony, a kiedy spoglądam na Cassie,widzę, że patrzy na Millera ze łzami w oczach.Przyglądam się jej przez chwilę, a onapewnie wyczuwa wwiercający się w nią wzrok, bo odwraca się do mnie.Uśmiecha się.Nie jest to złośliwy uśmieszek, właściwie ledwie da się go zauważyć.Z początkuwygląda mi na smutny uśmiech wyrażający świadomość sytuacji, ale po kilkusekundach dociera do mnie, że Cassie uśmiecha się do mnie pokrzepiająco.Kiwa lekkągłową, potwierdzając moje domysły.Wszystko rozumie.Sophia wybucha nieprzyjemnym śmiechem, zwracając znów uwagę na swoją modnieodzianą postać.- Mogłabym to zakończyć w jednej chwili, Miller.Dobrze o tym wiesz.Powiem mu, żezniknęła.Ona nic dla ciebie nie znaczy.Czuję się głęboko urażona, ale Miller zachowuje spokój.- Nie, dziękuję.- Przejdzie ci.- Nie przejdzie - odpowiada zimno Miller.~ Przejdzie - oponuje pewnym głosem Sophia, machając w moim kierunkulekceważąco ręką.Wbija we mnie pełen wyrzutu wzrok, pod wpływem którego kulęodrobinę ramiona.- Ty wiesz tylko jedno, Miller.Wiesz, jak sprawić, żeby kobietakrzyczała z rozkoszy, ale nie wiesz, co to znaczy darzyć kogoś uczuciem.- Sophiauśmiecha się złośliwie.- Jesteś Ulubieńcem.Potrafisz tylko się pieprzyć.Krzywię się i mam ogromną pokusę wyprowadzić ją z błędu, ale narobiłam już dośćkłopotów.Sophia stoi tu teraz z taką arogancją wyłącznie z mojej winy.Również zmojej winy Miller stoi obok mnie zakrwawiony.Czuję, że Miller zaczyna się nakręcać.- Nie masz pojęcia, do czego jestem zdolny.Wielbię Olivię.- Z wściekłości buzującejpod pozorami spokoju zaczyna mu drżeć głos.Sophia krzywi się pogardliwie i podchodzi bliżej.- Jesteś głupcem, Millerze Hart.On nigdy nie pozwoli ci odejść.Miller nie wytrzymuje.- Ja ją kocham! - ryczy, szokując wszystkie zebrane w pokoju osoby.- Kocham ją, docholery! - Z moich oczu tryskają łzy.Przysuwam się do Millera, a on przyciąga mnieszybko do siebie i przytula.- Kocham ją.Kocham wszystko, co się z nią wiąże, ikocham to, jak bardzo czuję się przez nią kochany.Znacznie bardziej niż przez ciebie.%7ładne z was nie jest w stanie mnie tak kochać! To czysta, jasna miłość.Dzięki niejzacząłem znów czuć.Zacząłem chcieć czegoś więcej.Jeśli ktokolwiek spróbuje mi jąodebrać, przysięgam, że go, kurwa, zabiję.- Przerywa na chwilę i bierze głębokiwdech.- Powoli - dodaje, cały się trzęsąc.Tuli mnie mocno do siebie, jakby się bał,że ktoś mógłby już teraz spróbować mu mnie odebrać.- Mam gdzieś, co on powie.Mam gdzieś, co jego zdaniem może mi zrobić.To on nie będzie mógł spokojnie w nocyspać, Sophio, a nie ja.Więc mu powiedz.Leć do niego i potwierdz to, co już wie.Niechcę już pieprzyć się dla pieniędzy.Powiedz mu, że nie chcę już nabijać mu kasy.Niebędziesz mnie już więcej szantażować.Miller Hart wychodzi z gry.Ulubieniecodchodzi! - Miller cofa się i wciąga znów głęboko powietrze w płuca, żeby sięuspokoić.Wszyscy patrzą na niego zszokowani.Aącznie ze mną.- Kocham ją.Idz ipowiedz mu, że ją kocham.Powiedz mu, że teraz należę do Oiivii.I że jeśli przejdziemu choćby przez myśl, żeby ją tknąć, to będzie to ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu.Wychodzimy.Nie mam nawet czasu ocenić tego, co za sobą zostawiamy, choćdoskonale potrafię to sobie wyobrazić.Nie jestem nawet w stanie w pełni zrozumiećznaczenia wybuchowej deklaracji.Miller obejmuje mnie ramieniem, dając mi ciepło ipoczucie bezpieczeństwa, ale nic nie zapewnia mi takiego poczucia bliskości jak jegocharakterystyczny gest.Nie zwalniając kroku, wyswobadzam się z jego uścisku.Millerzerka na mnie zdezorientowany, ale ja tylko kładę sobie jego rękę na karku i obejmujęgo mocno w pasie.Miller wzdycha ze zrozumieniem, odwraca głowę i idzie dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]