[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opadły cegły, tynki i drewno.Pozostał sam kamień.Obnażył się kościec i system nerwowyarchitektury gotyckiej.Czarne laskowania, ostrołuki i arkady kreśliły purpurowe niebo.Wkrótce wszystkie te wspaniałości znikły pod dachem rozpiętym na żelaznej więzbie.Przestano wpuszczać do środka, bo ruszyła odbudowa.Nie jedyna w Polsce i podobnie jaktyle innych korzystająca z poważnych sum z kasy państwowej.Skoro trwają wielkie prace przy odbudowie starożytnych świątyń, nie może przy nichzabraknąć historyków sztuki, konserwatorów, zwykłych historyków tudzież archeologów.Nasi przodkowie lubowali się w przeróbkach, dodatkach, dopasowywaniu zabytkowychbudowli do własnych, nieraz mocno wątpliwej wartości, gustów i pojęć o pięknie.Uważano,że postęp sztuki polega na oblepianiu romańskiego kamienia lub gotyckiej cegły barokowymtynkiem.Nie wypiekajmy zresztą oczu ludziom czasów dawnych.W XIX stuleciu koryfeuszekultury narodowej zmienili częściowo układ rzezb na Ołtarzu Mariackim Wita Stwosza, aprzepiękne jego kolory pokryli gęstą farbą olejną.Romański kapitularz cystersów wJędrzejowie kieleckim zniknął z powierzchni ziemi dopiero na początku XX wieku.Terazodbudowa polega u nas na przywracaniu autentycznego kształtu.A ponadto jeszcze przy164remoncie zrujnowanego kościoła trzeba koniecznie kopać.Tu i ówdzie należy podeprzećfundamenty, wymienić, wpakować zastrzyk betonu.Jeżeli kopią, to bez archeologa obejść sięnie powinno.Zawsze bowiem ważne jest, na czym kościół stanął.Wśród ekip pracujących z ramienia Kierownictwa Badań nad Początkami Państwa byłajedna wyspecjalizowana w szperaniu po starych świątyniach.Profesor Zdzisław Kępiński imagister Krystyna Józefowiczówna działali poprzednio w Trzemesznie i Strzelnie.Zwłaszczaodkrycia w tym ostatnim stały się sławne.Teoretyczne obliczenia profesora Kępińskiegookazały się słuszne i spod barokowych okładzin wyjrzały romańskie, cudnie rzezbionekolumny.W Trzemesznie nad resztkami preromańskiego kościoła z X-XI wieku ległabetonowa płyta.W ten kosztowny sposób udostępnia się obecnie zabytki dalszemu badaniu izwiedzaniu.Największą ilością tajemnic szczyci się katedra w Poznaniu.Niewielu już chyba ludzi pamięta jej przedwojenny kształt.Brzydka była nad podziw.Ciężki, przysadzisty barokowy kadłub z klasycystycznym frontonem.Nad tym hełmy wieżpodobne do postawionych na głowie nóg bilardowego stołu.Wojna pozostawiła katedrę wstanie pożałowania godnym: dach spalony, kolumny i tympanon frontonu znikły, wieże jakbykto na płask toporem zrąbał.Ale spod skruszałych tynków wnętrza, spod tego, co ocalało zfasady, nieoczekiwanie wyjrzał gotyk.Robota zaczęła się od zdejmowania reszty dodatków.Już wcześnie po wojnie pod posadzką prezbiterium oglądać można było pozostałościpreromańskiego kościoła, odkryte w roku 1946.Zwiatło elektrycznej latarki wyławiało zmroku płowy upłaz muru.Spostrzec się dawało jego łupkowe lico i miąższ z głazów.Pośrodku podziemnej komory kamienna wyniosłość ze śladem jakby podstawy kolumny ikawy międzyfilarowej.Zamurowano to zapewne na rozkaz Mieszka I.Po wyjściu z podziemia chodziłem pod rusztowaniami w nawach.Peregrynowała wraz zemną Krystyna Józefowiczówna, przystrojona w roboczy, fioletowej barwy kombinezon iciężkie buty.Wskazywała, gdzie deskę unieść, w jaką szczelinę zajrzeć.Tłumaczyła, że szareod sypiącego się z rusztowań pyłu bazy kolumn zdradzają toskańską odmianę styluromańskiego.A przyziemne mury to podstawy wież oraz ślady po pilastrze empory.Pod posadzką katedry poznańskiej odkryto zarys jeszcze jednego kościoła, który stanął wXI stuleciu, może za sprawą Bolesława Zmiałego.Lepiej lub gorzej zachowały się bazywszystkich ośmiu kolumn oraz, odziomki ścian.Prace odkrywcze trwały, przez nawę głównąmiały pójść przekopy.Należało szukać absydy oraz warstw kulturowych, dawniejszych nawet165od budowli Mieszka I
[ Pobierz całość w formacie PDF ]