[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo był pierwszy.I to on rzuca, a nie jest porzucony. Przynajmniej będę mogła mówić: Znudziło mi się i zakończyłam ten związek.To dużo lepsze niż: Znudził się i mnie zostawił.Dużo lepsze.Chociaż i tak za obydwoma stwierdzeniami kryćsię będzie żal, rozpacz i smutek, to przynajmniej w pierwszymwypadku będę mogła poczuć się tą, która podjęła decyzję.A nienaiwną, porzuconą idiotką.Usiadłam więc i napisałam wiadomość.Musiało być krótko,bo to przecież tylko SMS.Dobierałam słowa uważnie, żeby niedało się wyczuć mojej rozpaczy.Coś tam było o bezsensownościtego układu, o tym, że nie będę się narzucać i chyba jeszczeo tym, że nie chcę zajmować jego cennego czasu.No i że lepiejbędzie to zakończyć.Wysłałam.Uroniłam kilka łezi postanowiłam zająć się jakąś pracą.W końcu byłam jużwolna, więc mogłam robić co chciałam, a nawet zostaćniezależną i pewną siebie kobietą.A co!I on kiedyś się o tym dowie, w jaki sposób nie wiem, ale napewno w bardzo spektakularny.Zdziwi się, popatrzyz podziwem i do końca swoich dni będzie żałował, że nie jest zemną.Tak sobie wyobrażałam, żeby jakoś funkcjonować.I żebysię nie rozkleić, nie płakać.I jeszcze, żeby za nic nie przyznaćsię, że w sekundę po wysłaniu SMS-a żałowałam tego, cozrobiłam.Telefon odebrałam, zaciskając szczęki, z mocnym zamiarembycia twardą i nieustępliwą. Ple, ple, ple  usłyszałam. Kocham cię.I się rozłączył.A ja usiadłam tam, gdzie stałam, czyli na środku chodnikaw przedpokoju i śmiałam się na cały głos, i płakałamjednocześnie, i całowałam słuchawkę.Mój kochany! Wiedział wszystko, czuł i rozumiał, co ja czuję.Doskonale wiedział, że plotę od rzeczy, bo mam zły nastrój, botęsknię, bo mi smutno.Trzy sekundy wystarczyły mu, żebyprzekazać to wszystko i dodać jeszcze to, czego potrzebowałam zapewnienia o miłości.Bo przecież wiedziałam, że ma ciężki czas w pracy, że jezdzi jak wariat z miejsca na miejsce i nawet zjeść nie ma kiedy.Wiedziałam, ale ten zły chochlik podszeptywał mi, że NAPEWNO są inne powody, że tylko tak się tłumaczy, a prawdajest inna.Precz, zły chochliku! Wynocha z mojej głowy! Nie matu dla ciebie miejsca, przecież sam słyszałeś to magicznezaklęcie, które cię unicestwi: Ple, ple, ple.Kocham cię.I chochlik uciekł.Ale widziałam w jego oczach, że tak łatwonie odpuści. W marzeniach&Leżę przytulona do U., on obejmuje mnie ramieniem.Jestspokojny poranek, telefony milczą, jakby rozumiały, że to naszczas i nie wolno go zakłócać.W pokoju słychać tylko naszeoddechy, lekki wiatr wpadający przez uchylone okno poruszafiranką i muska powiewem moje nagie ramiona.Rozkoszuję siętą niespieszną, tylko naszą chwilą.U.gładzi mnie po plecach, wodzi dłonią po linii bioder,brzuchu i pośladkach.Odwzajemniam się równiepieszczotliwym dotykiem.Lubię znaczyć opuszkami palcównieregularne wzory na jego torsie i szyi.Znam już każdyfragment, każdą bliznę, każde znamię.Gdybym oślepła,rozpoznałabym go dotykiem pośród miliona innych, ale i taknigdy nie mam dosyć i chętnie poznaję go wciąż na nowo,utrwalając ten obraz w sercu.Spokojny początek, choć bardzo miły i pozornierozleniwiający, z czasem sprawia, że budzi się we mnie jakaśkocia strona mojej natury.Poruszam się powoli, wyginam podjego dłońmi, nadstawiam do pieszczot.Chcę być głaskana,tulona, dotykana wszędzie, ocieram się delikatnie, alestanowczo o bok U., oplatam nogami jego udo, przyciskampoliczek do torsu.Wreszcie, pobudzona dotykiem, siadam muna brzuchu i pochylam się, żeby móc go pocałować.Nasze ustałączą się, dłońmi pieszczę jego kark, drapię lekko ramiona,a uda zaciskam tak, żeby poczuć siłę męskich lędzwi.Mruczęprzy tym, bo naprawdę mi dobrze.Chcę mu pokazać, co czuję, co robi ze mną, jak mocno reagujęna każdy dotyk.Coraz śmielej i mocniej go całuję, pozwalamdłoniom gładzić, sięgać wszędzie, żeby przez palce przekazaćswoje emocje.Językiem badam wnętrze jego ust, wargidociskam do jego warg, biodrami zataczam kręgi i czuję przy tym, że jestem coraz bardziej wilgotna i gotowa. Chyba nie powinnam się tak zachowywać  wzdychamw krótkim przebłysku świadomości. Ależ zachowuj się tak  uśmiecha się U. Bardzo mi siępodoba, kiedy się tak zachowujesz.Ostatnie wątpliwości i zahamowania nikną pod wpływem tychsłów.A ja poddaję się zupełnie, przestaję kontrolować i oddajęwe władanie instynktowi i mojemu mężczyznie.U.unosi się razem ze mną i kładzie ręce na moich pośladkach.Całuje moje piersi tak, jak nikt jeszcze tego nie robił.Każdydotyk powoduje niezwykle mocny dreszcz, który przeszywamnie, elektryzuje i podnieca.Odchylam się i podpieramrękami, żeby mógł dosięgnąć niżej, do brzucha.Robi to, a jalekko unoszę biodra.Tyle wystarczy, żeby poczuć, jak bardzomu się to podoba, wystarczy, żeby mieć go między udami.Jeden ruch i będzie we mnie& Poczekaj trochę  słyszę.Chociaż nie chcę czekać, to wykonuję polecenie.Obejmujemysię, zaplatam uda na jego plecach i unoszę miarowo w góręi w dół.U.pomaga mi, podtrzymując i pieszcząc pośladki.Chciałabym się na niego nabić, ale powstrzymuję się,przygryzając wargi prawie do krwi.Ocieram się o niego corazmocniej, intensywniej, zwilżam go i czuję, że staje się dużyi twardy.Sięgam dłonią między nogi, odnajduję delikatną,odsłoniętą teraz skórę i pieszczę ją opuszkami palców,jednocześnie kierując go tak, aby dotykał mojego najbardziejwrażliwego miejsca.Kołyszemy się w tym szalonym tańcu, nagranicy świadomości słyszę, że U.coś mówi, ale nie rozróżniamsłów.Domyślam się raczej ich znaczenia po nieco chrapliwymtonie i urywanym oddechu.Mówią o miłości i pożądaniu, o tymsamym, co ja także w tej chwili czuję.I wiem, że niedługouszczęśliwimy się wzajemnie.Jednak U.inaczej zaplanował zakończenie.Chwyta mniew pasie, unosi i przekłada na bok.Leżę teraz, a on klęczymiędzy moimi udami.Wiem, że zaraz mnie pocałuje, że jegojęzyk doprowadzi mnie do rozkoszy, ale nie tego dziś pragnę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl