[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym samym ci cywile, zwycięzcy armii zaciężnych, przeobrazili się w wynikuswojego zwycięstwa w żołnierzy.Jak wiadomo, armie ludowe stają po zwycięstwieprzed alternatywą: albo się przekształcić w instytucję wojska, albo zniknąć.Nanieszczęście które jest regułą nowy rząd odkrywa w chwili owego wyboru,że ma potężniejszego wroga poza granicami kraju.Byłoby szaleństwem rzucaćbroń, kiedy krajowi grozi inwazja.Armia ludowa zostaje zachowana, ale bezstatutu, jest usługowym nieoficjalnym aparatem, o którego dalszym istnieniuzadecydują wymogi obrony narodowej.Na Kubie nikt nie jest skłonny godzić się z tak żenującym tolerowaniem aparatuwojskowego, gdyż został on utworzony dla osiągnięcia wyłącznie jednego,dokładnie określonego przez Fidela Castro celu: systematycznego niszczenia armiiregularnej.Osiągnąwszy ten cel, aparat wojskowy miał natychmiast zniknąć.Ponieważ funkcją żołnierzy, skąd by się nie brali, było trzymanie narodu wniewoli, wyspa już nigdy nie będzie utrzymywać żołnierzy.Istotnie, głównezadanie towarzyszy broni Fidela Castro polega na tym, by przyśpieszyć moment, wktórym ta cywilna armia, powołana pod broń przeciw armii wojskowych, będziemogła zacząć się likwidować.Pobudzili cały naród do organizowania się w milicję; jeszcze w pazdzierniku niebyło jej zupełnie; dzisiaj mieszkańcy wsi i miast uczą się posługiwać bronią; jestjuż sto tysięcy milicjantów.Uczestników wojny domowej było tylko trzy-czterytysiące.Kiedy cała ludność stanie się siłą zbrojną, armia rebeliancka skończy swój żywot.Pozostanie tylko trochę służb technicznych, które byłyby czynnikiemorganizującym, w razie gdyby wypadło prowadzić wojnę ludową.Podczas gdy ludność zbroi się na wojnę, żołnierze Fidela uczą się pracpokojowych.Ta wymiana, która na gorąco odbywała się w walce przeciw Batiście,jest systematycznie prowadzona dalej.Oddziały wycofują się z miast, dzielą namałe jednostki, które wraz z chłopami karczują brussę.Krótko mówiąc, armia jednocześnie likwiduje się i instaluje, pierwsze idzie wparze z drugim, drugie z pierwszym.Chodzi o proces złożony i nieodwracalny:naród wytworzył organ obrony, naród go znowu wchłania i w sobie rozładowuje,ów specjalnie przeciw, instytucji wojska stworzony organ winien zapowiadać to,czym jest: anty-armię.To wszystko musi znajdować swój wyraz w znakach, w oznakach.I oto dlategobohaterzy tej wojny nazywają się "rebeliantami", dlatego noszą brody i długiewłosy.Dlatego też najwyższym stopniem jest stopień kapitana; dlatego na czeleantyarmii znajduje się Murzyn (sprawuje najwyższe dowództwo, ponieważ jestjedynym, który potrafi robić, co robi, ale przed 1957 rokiem nie miałbynajmniejszych szans na wykazanie się swoimi umiejętnościami).Noszenie bród miałoby być rezultatem ślubowania: aż do końca wojny niebędziemy się golić! Osobiście nic nie mam przeciw temu, lecz wojna bądz co bądzskończona, a brody dalej rosną i włosy są nadal długie.Poza tym zresztą, jeśli jużślubowanie, to trudno by o łatwiejsze: wciąż w stanie pogotowia, znużenimarszami, gnębieni przez samoloty rebelianci napytaliby sobie nie lada kłopotu,gdyby tak poprzysięgli golić się codziennie!Długie włosy i broda rosły wówczas w bezładzie z konieczności, z braku czasu:świadczyły tym swoim bezładem, że ich właściciele to rozbójnicy opowiadajacy sięprzeciw ładowi.Istotnie, większość armii regularnych nakazuje swoim ludziomgolić się dokładnie: to nie przypadek, że właśnie one nie są w stanie wygrać wojnyludowej.W Sierra owłosienie zwyciężyło gładko wygolone szczęki iośmieszona została sztuka wojskowa. %7łołnierze Batisty mówił mi jeden z wojennych współtowarzyszy Fidela uważali nas za tak brutalnych, tak zawziętych, że im skóra cierpła.Broda, wedługnich, to była zasadzka, prawo dżungli i zagłada.Wypuszczaliśmy jeńców, włos imnigdy nie spadł z głowy, ale to niczego nie zmieniało: byliśmy ludożercami; doszłowreszcie do tego, że żołnierze szli w rozsypkę, gdy tylko zobaczyli w jakimśwąwozie brodę za błyszczącą lufą karabinu.Tylko trzy tysiące ludożerców, którzy nosili brodę i długie włosy przed 1959rokiem, nosi je i dzisiaj.To ordery bezładu.Nigdy nie zdejmowany, a wciążkwestionowany mundur.Trzy tysiące bród na całą wyspę.Od chwili mojegoprzyjazdu do Hawany widziałem ich mniej niż w jedno popołudnie na Saint-Germain-des-Pres.Zresztą tamte brody paryskiego chowu wyrażają pewienkonformizm młodych ludzi: są pielęgnowane, fryzowane, to kwiatuszki szczęk,jedna w drugą do siebie podobne; u Kubańczyków każda rośnie, jak potrafi, jak sięjej żywnie podoba.Widziałem czarne rzeki spływające na pierś aż do przepony,widziałem gładkie oblicza z czterema włoskami, hodowanymi z całymsamozaparciem u styku szczęki i szyi.Nigdy nie przestanę podziwiać rozłożystego wachlarza pewnej brody, którejposiadacz objawił mi kiedy zdjął furażerkę przedwczesną dojrzałość głowy:na "kolano".U bardzo młodych bohaterów ostatnich walk twarze są gładkie jak udziewczątek, ale włosy opadają im aż na ramiona.Zerwany wcześnie szofer Fidelarozczesywał swoje czarne kędziory przed wizjerem samochodu i upinał je sztyftem.Olbrzymia różnorodność kombinacji świadczy, że w łonie dyscypliny istniejegłęboki indywidualizm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]