[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uderzenie bykiem, szczególnie w moimwykonaniu, to nie byle jaki cios.To, że ktoś zaledwie parę godzin po takim ciosie jestw stanie chodzić i rozmawiać, robiło wrażenie.Moją drugą reakcją było wkurwienie.Nasiebie samego za to, że potraktowałem ich zbyt łagodnie.Byłem nowy w mieście, i wzwiązku z tym za ostrożny, zbyt grzeczny i bez potrzeby doszukujący się uzasadnieniaw czysto zwierzęcej agresji i głupocie.Spojrzałem na Deveraux.– Co chcesz, żebym zrobił? – spytałem.– Przeproś ich i przekonaj, żeby sobie poszli.– A jak nie?– Możesz poczekać, aż się na ciebie rzucą.Wtedy będę mogła ich aresztować zaniesprowokowany atak.I zrobię to z przyjemnością.– W twojej obecności mnie nie zaatakują.– Schowam się.– Żadne z tych rozwiązań mi nie odpowiada.– To albo to, Reacher.Wybieraj.* * *Wyszedłem na Main Street jak kowboj w starym westernie.Brakowało tylko odpowiedniejoprawy muzycznej.Skręciłem w prawo i stanąłem nieruchomo, twarzą na północ.Czterechobwiesiów dostrzegło mnie i widać było, że mój widok w pierwszej chwili ich zaskoczył,zaraz jednak zaskoczenie ustąpiło miejsca radosnemu oczekiwaniu.Ustawili się tyralierąprzez całą szerokość drogi, w odstępach po około półtora metra.Wszyscy zrobili krok doprzodu, zatrzymali się i czekali.Za zakrętem w kierunku na Kelham widać było zaparkowanedwa pick-upy.Bliżej skrzyżowania stał ręcznie malowany, który wcześniej widziałem, za nimdrugi o podobnym wyglądzie.Ruszyłem przed siebie, jakbym był rybą wpływająca do saka.Słońce stało w najwyższympunkcie, na skórze czułem ciepły powiew, pod stopami twardą nawierzchnię drogi.Wsadziłem ręce do kieszeni.Poza rulonikiem ćwierćdolarówek niczego w nich nie było, więczacisnąłem na nim palce.Niecałe pięć dolarów w bilonie jako narzędzie bójki!Zatrzymałem się trzy metry od zagradzającej mi drogę tyraliery.Dwaj, których już poznałem,tworzyli jej lewe skrzydło.Milczek stał z brzegu, osobnik alfa bliżej środka.Mieli nosyw kolorze zepsutych bakłażanów i podbite oczy, na wargach widać było ślady zaschniętejkrwi.Wyglądali na niezbyt pewnie trzymających się na nogach i nieco rozkojarzonych.Naprawo od osobnika alfa stał najniższy z mężczyzn, a obok niego rosły drab w skórzanejkamizelce motocyklisty.Wlepiłem wzrok w osobnika alfa.– Tak wygląda twój plan? – parsknąłem.Nadal milczał.– Czterech kolesi? To wszystko?Nie odpowiedział.– Bo słyszałem, że jest was kilkudziesięciu.Bez odpowiedzi.– Pewnie mieliście trudności z logistyką i komunikacją, więc zadowoliliście się mniejszymisiłami.Łatwiejszymi do zebrania i szybszymi w działaniu.Co, nawiasem mówiąc, jest zgodnez obecnymi trendami w wojskowości.Powinniście się zgłosić do Pentagonu i wziąć udziałw paru seminariach.Widać było, że jeden z nowych, ten w środku, jest podcięty.Kręciło mu się w głowie, byłprzesiąknięty alkoholem i nawet na odległość bił od niego smród.Piwo na śniadanie, pewnieze szklaneczką czegoś mocniejszego.Sądząc po wyglądzie, stosował tę dietę od wielu lat.Z tego wniosek, że będzie miał spowolnione reakcje i spróbuje walczyć jak bezmyślnezwierzę.Zatem nie stanowi większego problemu.Draba w motocyklowej kamizelce wyraźnienękał ból pleców, umiejscowiony w dole kręgosłupa.Widać to było po jego postawie.Stał,wysuwając do przodu miednicę, aby sobie ulżyć.Jakieś naciągnięcie czy naderwanie mięśnia.Przyczyn tego stanu mogło być wiele.Mieszkał na wsi, mógł więc sobie coś zrobić przydźwiganiu lub upadku z konia.Zatem nie stanowi zagrożenia, bo pokona go jego własny ból.Po gwałtownym ruchu poczuje rwący ból i odkuśtyka zgięty wpół.W tym czasie jego zalanykoleś już będzie leżał.Pozostali, ci, z którymi miałem już przyjemność, nie byli w najlepszejformie.Osobnik alfa był trochę w lewo ode mnie, a jestem praworęczny.Właściwie sam sięo to prosił.W sumie całkiem nieźle.– Szkoda, że któryś z was nie jest trochę większy – rzuciłem.– A właściwie wszyscy.Nie odpowiedzieli.– Wiecie, co się mówiło w West Point o planach działania?– Co?– Każdy ma jakiś plan, póki nie dostanie po mordzie.Milczeli.Nie poruszali się.Rozluźniłem palce zaciśnięte wokół rulonika ćwierćdolarówek.Nie będą mi potrzebne.Wyjąłem ręce z kieszeni i powiedziałem:– Problem z użyciem lekkich sił polega na tym, że jak coś pójdzie niedobrze, to od razuwszystko się sypie.Weźmy choćby Somalię.Trzeba bardzo rozważnie się na to decydować.Stoicie na rozwidleniu dróg i musicie postanowić, w którą stronę się udać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl