[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To co innego - odparła Sheila, machając lekceważąco ręką.-Ktoś powinien te sprawy przestudiować.Co do mnie, chyba mogęuważać, że bronię swojej płci, kiedy korzystam z facetów jak zjednorazowych kubków, a zużyte wyrzucam.- Spojrzała na niego.-Dane.czy jesteś.jesteś pewien.To znaczy, pamiętasz te czasy,kiedy byliśmy razem, kiedy żadne z nas nie miało nic stałego.- Sheila, musisz mi uwierzyć.Nie jestem tym, kogo szukasz.Powiem ci jednak, czego potrzebujesz.Jesteś piękna.Zasługujesz nacoś dziesięciokrotnie lepszego od tego, co sobie ofiarowujesz.Niemówiąc już o tym, że to, co robisz, jest niebezpieczne.Tutaj się kręciwielu czubków, a poza tym, w dzisiejszych czasach, są chorobyprzenoszone drogą płciową, które zabijają.Roześmiała się.- Wspaniale! Po prostu uważasz, że mogę cię zarazić! Dane,jestem ostrożna jak diabli.- Nie, nie jesteś.Gdybyś była, dążyłabyś do czegoś więcej niżpieniędzy.- Nie chodzi tylko o pieniądze - oświadczyła cichym głosem.- O co więc?- Już ci powiedziałam.Biorę odwet na sukinsynach.- Oparła sięna leżących na kanapie poduszkach.Popatrzyła na niego ze smutnymuśmiechem.- Słyszałam, że rozpaczasz, coś poszło nie tak.Mogę cipomóc.Mogę sprawić, że poczujesz się lepiej, choćby na jedną noc.Musiał przyznać, że ta propozycja zabrzmiała kusząco.Jednaknaprawdę Sheila nie mogła dać mu niczego.On także nie mógł nicdać jej.- Nie, Sheila - odpowiedział łagodnie.A jednak została.Wypili wino, grali w szachy.Sheila graładobrze.Potem wypili jeszcze trochę wina.Wreszcie zrobiło się jużnaprawdę pózno, a ona nie zbierała się do odejścia.- Chciałabym, żebyś mnie pragnął, Dane.- Sheila.- Co jest ze mną nie w porządku? - zapytała już po raz drugi tegodnia.- Nic.Jesteś piękna.Jeśli coś jest nie w porządku, to ze mną.No inie uważam, żebyśmy byli dla siebie stworzeni.Potem ten uśmiech.- Wiesz co? Nie sypiam z tak wieloma facetami.Doprowadzamich dość daleko, ale.Lubię prezenty, dobre jedzenie, drogie wino.Przysięgam, Dane, nie zarażam żadną chorobą ani nic w tym rodzaju.Jestem sprytna i ostrożna.I bardziej wybredna, niż na to wyglądam.Poza tym ludzie czują się ze mną dobrze, Dane.Wiem, że cośprzeżywasz, ale.nie chcesz po prostu ulgi, odprężenia? Jestem tym,czego ci trzeba.Wiem, że mnie nie kochasz, i niczego od ciebie niewymagam.Tylko żebym czasami mogła tu wpaść.Możesz zgasićświatło, zalać się w trupa.Mnie to nie przeszkadza.Poza tym, takasytuacja, ja, to dla ciebie nic nowego.Sięgnęła po niego.Figury z szachownicy spadły i rozsypały się popodłodze.Wypił dużo wina, miał przytłaczające poczucie winy.Itęsknił za ciepłem.Sheila była piękna.Tak silnie zmysłowa, że niemożna było pozostać obojętnym.Może mężczyzni są tylkozwierzętami, które ewolucja niewiele zmieniła.Pod czerwoną sukienką Sheila nie miała nic.Dała mu to dozrozumienia.- Sheila, mówię ci, to po prostu nie będzie w porządku - bronił sięjeszcze słabo.- Nic mnie to nie obchodzi, Dane, mam to gdzieś.Chcę tylkozostać.Na jedną noc.- Wstała.Umiejętnie pozwoliła, by czerwonasukienka opadła na podłogę.- Przeleć mnie z litości, tak to potraktuj -zaproponowała.Nie był pewien, czy może wyrzucić ją z domu nagą.Nie byłpewien, czy tego chciał.Nie zauważył, że Sheila po prostu bała sięwyjść.Czuł podniecenie, może nawet trochę dumę z tego, że jestprzedmiotem pożądania.Opadła przed nim na kolana.Miała w oczachbłaganie.Umiała rozpalić mężczyznę do białości.Nie przenieśli się dołóżka.Zostali na kanapie, na której siedzieli przedtem, grając wszachy.Obudził się z nieprzyjemnym uczuciem.Seks bez miłości.Jakjedzenie bez smaku.Czynność automatyczna jak oddychanie.Robią topłuca, bez udziału świadomych części mózgu.Nie chciał zranić Sheili.Oboje odebrali już od życia swoje ciosy.Nie chciał też rozmawiać.Nie musiał.Sheila wstała, podniosła czerwoną sukienkę i nałożyła ją.Zatrzymała się przy drzwiach tylko po to, żeby się upewnić, że jest jużwidno.- Dziękuję - rzuciła, nie odwracając się.- O nie, cała przyjemność po mojej stronie - rzucił lekko, mającnadzieję, że oboje poczują się dzięki temu lepiej.A jednak się nie obejrzała.Właśnie wtedy wypowiedziała tesłowa:- Pomóż mi, Dane.- Próbuję ci pomóc, Sheila.Nie chcesz mnie słuchać.Stojąc nadal plecami do niego, dodała:- Nie możesz nic na to poradzić, że mnie nie kochasz.Nieoczekuję tego.Jak też cię nie kocham.No może, troszkę.Ale.ja.jatylko.Odwróciła się w końcu.- Potrzebuję pomocy.- Sheila, możemy znalezć kogoś, kto ci pomoże.Roześmiała się.- Psychologa, który wyleczy mnie z nimfomanii? - Pokręciłagłową.- Nie rozumiesz.A ja.Ja nie mogę wyjaśnić.- Stała wdrzwiach.Przez moment wydało mu się, że w różowym blasku śwituzobaczył w jej oczach strach.- Wyglądam na twardą, ale.ja się boję.- Jezu, Sheila, zachowuj się więc po prostu inaczej.- Wstałzdenerwowany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]