[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zdradzała się jednak zeswymi uczuciami, mówiąc sobie, że musi się cieszyć tym, co ma, że wporównaniu z wieloma kobietami spotkało ją ogromne szczęście.Takiukład był bez wątpienia dla niego wygodny, dawał mu ogromną przy-jemność, która nie kosztowała wiele i nie wiązała się z cierpieniem.Aleon był dziedzicem klanu, a ona nikim, nawet nie córką wojownika.Lecz czy świat nie został urządzony dla wygody i przyjemności męż-czyzn? Od czasu do czasu odwiedzała Harunę, by sobie o tym przypo-mnieć.Haruna odwzajemniała wizyty, a któregoś razu przyprowadziławdowę po Hayato i jej synów, którzy chcieli podziękować Akane.Chłopcy byli rezolutni i ładni.Pomyślała, że będą kiedyś miłymi męż-czyznami, jak ich ojciec.Zapytała, jak im się powodzi, i odtąd przesyła-ła rodzinie podarunki.Uratowała im życie - w pewnym sensie chłopcystali się więc jej dziećmi.Przynajmniej raz w tygodniu chodziła na kamienny most, by za-nieść ofiary swemu ojcu i posłuchać jego głosu w lodowatej wodzie,którą przypływ wtłaczał między filary.Pewnego ponurego popołudniaw szybko zapadającym zmierzchu wysiadła z palankinu i poszła naśrodek mostu ze służącą, która niosła za nią czerwony parasol, ponie-waż pojedynczymi płatkami zaczął padać śnieg.Prąd powodował, że rzeka nie pokryła się lodem, ale ziemia na brze-gach zupełnie zamarzła, a sitowie było sztywne od mrozu i zmrożonego257 śniegu.Ktoś położył przed kamieniem zimowe pomarańcze i one takżezamarzły na kamień, zapadły się w chrupkim śniegu, drobinki lodulśniły na ich jaskrawej skórce w ostatnich promieniach słońca.Wzięła od służącej butelkę wina i napełniła kubek, kilka kropel wy-lała na ziemię, a resztę wypiła sama.Od wiatru wiejącego znad rzekiłzawiły jej oczy i pozwoliła sobie popłakać przez chwilę, nad ojcem inad sobą samą, dwojgiem uwięzionych ludzi.Zdawała sobie sprawę, jaki to widok: czerwony parasol, kobieta po-chylona w cierpieniu, i żałowała, że Shigeru nie może zobaczyć jej w tejchwili.Kiedy klasnęła w dłonie i skłoniła się duchowi ojca, zorientowałasię, że rzeczywiście ktoś na nią patrzy z drugiego końca mostu.Naulicach było niewielu ludzi spieszących do domu przed zapadnięciemzmroku, którzy szli z pochylonymi głowami w coraz gęściej padającymśniegu.Jedna czy dwie osoby zerknęły na Akane i głośno pozdrowiły jąz szacunkiem, ale nikt nie zatrzymał się na dłużej, prócz jednego czło-wieka.Ruszyła w stronę palankinu, a on zbliżył się i przez chwilę dotrzy-mywał jej kroku.Zatrzymała się i spojrzała na niego.Nie znała tegoczłowieka, ale wiedziała, że jest jednym z dworzan Masahiro.Serce ażw niej podskoczyło, krew zapulsowała w gardle i skroniach.- Pani Akane - powiedział mężczyzna.- Pan Masahiro śle ci po-zdrowienia.- Nie mam mu nic do powiedzenia - rzekła pospiesznie.- Ma do ciebie pewną prośbę.Polecił, bym ci to przekazał - wydo-był z rękawa niewielką paczuszkę owiniętą w purpurowo-kremowątkaninę.Zawahała się, po czym wzięła szybko zawiniątko i podała je służą-cej.Mężczyzna ukłonił się i odszedł.- Wracajmy już - powiedziała Akane.- Jest tak zimno.Rzeczywi-ście przemarzła aż do kości.Zanim znalazły się w domu, zapadła noc.Wiatr szumiał w sosnach,fale biły o brzeg z głuchym jękiem.Nagle Akane poczuła, że ma dość258 zimy, mrozu i padającego nieustannie śniegu.Zerknęła na pozbawionykolorów ogród.Może chociaż śliwa już zakwitła? Ale gałęzie wciążjeszcze były czarne - bielał na nich tylko śnieg i szron.Weszła z pośpie-chem do środka, każąc służącym przynieść piecyki i więcej lamp.Byłaspragniona światła i ciepła, słońca, barw i kwiatów.Kiedy już rozgrzała się nieco, poleciła jednej z dziewcząt, by przy-niosła paczuszkę od Masahiro.Rozwiązała sznurek i zsunęła jedwabneopakowanie.W środku znajdował się wachlarz; widywała podobne wprzybytku Haruny.Był przepięknie malowany: po jednej stronie kobie-ta w szacie stosownej na wiosnę przyglądała się kwiatom glicynii, podrugiej stronie szata rozsunęła się i scena była już mniej subtelna.Nie zdziwił jej ten wachlarz - malowidła były znakomicie wykonanei utrzymane w przyjemnie erotycznym stylu.W każdym innym przy-padku zachwyciłby ją ten podarunek.Artysta był bardzo znany i po-wszechnie podziwiany; jego wachlarze kolekcjonowano namiętnie,były bardzo drogie.Wolałaby nie dostać takiego prezentu właśnie odMasahiro, ale nie mogła się zdobyć, by go odesłać czy wyrzucić.Zawi-nęła wachlarz na powrót w tkaninę i powiedziała służącej, by odniosłago do schowka.Przyszło jej do głowy, że być może kiedyś będzie po-trzebowała takich skarbów, jeśli Shigeru się nią znudzi albo jeśli zgi-nie.Potem wzięła do ręki list, który przysłano razem z podarunkiem.Masahiro zwracał się do niej w starannie dobranych słowach: pytało zdrowie i o to, co nowego u niej słychać, narzekał na surową zimę,pisał, jak bardzo obawia się o swoje dzieci, kiedy tylu ludzi choruje,wyrażał też nadzieję, że spotkają się niebawem, i przekazywał najbar-dziej uniżone i płynące z głębi serca pozdrowienia dla swego bratanka.Powiedziała służącej, by wyniosła piecyk do ogrodu, po czym owinąw-szy się w szatę z jedwabistego futra, podarła list i kawałek po kawałkuwrzuciła go w ogień.Ogród wydawał się smutny i pełen duchów, mo-kre płatki znikały w dymie.Akane poczuła, że prześladuje ją zmarłykochanek i jej własne czary.Uroki, za pomocą których zamknęła łonoMoe, leżały kilka kroków od niej, zakopane w zmrożonej ziemi.Hayato259 także spoczywał w zimnej ziemi, a razem z nim dzieci, które moglimieć.Nawet kiedy z listu został tylko popiół nieróżniący się od mokregośniegu, czuła, jak zawoalowana obłuda słów Masahiro owija się i za-ciska wokół jej serca.Czego naprawdę chciał? Czy on i jego brat rzeczywiście zamierzająpozbawić Shigeru władzy? A może to tylko żałosne gierki złośliwego iwścibskiego człowieka, który bawi się nimi, bo nie może rządzić na-prawdę? Bez trudu pojęła, co chciał jej powiedzieć: aluzje do oczeki-wanych wieści i do dzieci były aż nadto czytelne.%7łałowała, że poznałasynów Hayato, teraz bowiem wciąż miała przed oczami twarze o gład-kich dziecięcych policzkach i jasnych oczach, tak samo natrętne jakwidmo ich ojca.Znalezli drogę do jej serca - nie mogłaby poświęcić ichżycia.Zastanawiała się, czy może powiedzieć Shigeru o żądaniach jegostryja, ale za bardzo się obawiała, że straci jego przychylność albo, cogorsza, utraci go zupełnie - gdyby zaczął podejrzewać, że go szpiegujealbo kompromituje w jakikolwiek sposób, przestałby się z nią spoty-kać; i tak chyba kocha ją i pragnie jej mniej niż przedtem.Naraziłabysię na wstyd przed całym miastem, nigdy by się z tego nie podzwignęła. Muszę nadal prowadzić grę z jednym i drugim - pomyślała.- To niepowinno być zbyt trudne, ostatecznie to tylko mężczyzni.Kiedy wróciła do domu, dygotała z zimna i dopiero po dłuższymczasie znów się rozgrzała.Przez całą zimę przekazywała Masahiro strzępki informacji, które,jak sądziła, mogły dać mu zajęcie.Część zmyśliła, niektóre luzno opie-rały się na tym, co usłyszała od Shigeru.Uważała, że żadna z nich niema większego znaczenia. Rozdział dwudziesty ósmyMuto Shizuka spędziła zimę w położonym na południu mieścieKumamoto, z Araim Daiichim, najstarszym synem przywódcy klanu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl