[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Poprostu tak się cieszę, że to już jest za nami.Bałam się, żenigdy nie zdołamy o tym zapomnieć, że to zawsze będzienas prześladować, zawsze będzie nas dzielić.i że nigdynie będziesz miał do mnie całkowitego zaufania. Ja miałbym tobie nie ufać? obruszył się.Pochyliłgłowę, szukając jej ust, szepcząc słowa gorących prze-prosin, ale nie dała mu skończyć, oddała pocałunek. Jutro z samego rana lecimy do Amsterdamu zapowie-dział, czule patrząc jej w oczy. I nie tylko popierścionek zaręczynowy.To będzie pierścionek nazawsze dodał i łagodnie pogładził jej dłoń. Bo tymrazem, najdroższa, to już będzie na zawsze. Tak potwierdziła szeptem. Pokażesz mi swoje pierścionki? Och, jakie piękne! z zachwytem wykrzyknęła Bobbie, wnuczka Ruth,z błyszczącymi oczami przyglądając się wyciągniętejdłoni Chrissie.Właśnie wraz z Guyem wyszli z kościoła, obrzucanideszczem różanych płatków.Chrissie sama była za-skoczona, że ostatecznie zdecydowała się na zupełnieinny pierścionek, niż zamierzała.Myślała o czymś nawzór dawnej biżuterii, a wybrała trzy pierścionki stano-wiące jedną całość, zaprojektowane specjalnie dla niejprzez jednego z najlepszych amsterdamskich jubilerów.Tylko brylant w kształcie serca, zdobiący pierścionekzaręczynowy, został wybrany przez Guya.Był tak pięk-ny, że zapierało dech.Początkowo wzdragała się, uważa-jąc, że jest zbyt ozdobny, ale w końcu uległa perswazjomnarzeczonego i jubilera.Zresztą, rzeczywiście w porów-naniu z innymi wyrobami ten był wręcz skromny.Dwapozostałe, w przeciwieństwie do prostej obrączki, naktórej pysznił się brylant, miały kształt liny splecionejz żółtego i białego złota.Zrodkiem jednego z nich biegłrząd drobnych brylancików. Wszystkie trzy łączą się w jedną spójną całość powiedział Guy i dodał z czułością: Tak jak naszatrójka.Tak jak ich trójka.Suknię ślubną Chrissie zamówiła w Chester.Zdecy-dowała się na prosty fason z kremowego atłasu, dyskret-nie maskujący jej ledwie rysujący się brzuszek.To byłgłówny powód, dla którego nie chciała tradycyjnej białejsukni.Do tej swojej prostej sukni wybrała jeszcze długiatłasowy płaszcz z niewielkim trenem. Nie wstydzę się tego, że noszę nasze dziecko powiedziała mamie, gdy we dwie uważnie studiowałyżurnale ze ślubnymi kreacjami. Ale to kościelny ślubi wydaje mi się, że w moim przypadku biała suknia niebyłaby na miejscu. I tak będziesz wyglądać ślicznie, córeczko zapew-niła ją mama.I tak też było.A zachwytom Guya nie było końca.Uśmiechnęła się do świeżo poślubionego męża, deli-katnie dotykając jego ręki, by zwrócić mu uwagę napochłonięte rozmową jej mamę i Laurę.Cieszyła się bardzo, że obie tak szybko zapałały dosiebie szczerą sympatią.Laura z oddaniem zajęła się jejrodzicami, gdy tylko zjechali do Haslewich.Nie byłomowy, by zatrzymali się gdzieś indziej niż u niej.W dodatku Laura doskonale poradziła sobie z rezerwąi obawami Rose, jak zostanie przyjęta w miasteczku. W ogóle się tym nie przejmuj.Jesteś sobą, nieswoim bratem.Nikt nie będzie ciebie oceniać przezpryzmat jego posunięć óswiadczyła jej wprost.Okazało się, że miała całkowitą rację.Dowiodło tegoserdeczne przyjęcie, jakie zgotowało jej kilka szkolnychkoleżanek.Chrissie wprawdzie podejrzewała, że Lauramaczała w tym palce, ale zostawiła te przemyślenia dlasiebie.Nie miała zamiaru psuć mamie przyjemności.A obie rodziny, Crightonów i Cooke ów, przyjęły no-wych członków z otwartymi ramionami.Jedynie naburmuszona Natalie trzymała się z daleka,demonstracyjnie okazując niechęć.Między innymi dlate-go Chrissie wcale się nie zmartwiła, słysząc, że dziew-czyna postanowiła wynieść się do Londynu.Dla Rose wiadomość o pokrewieństwie z Crightonamibyła nie mniejszym zaskoczeniem niż dla Chrissie.Tymbardziej wzruszające było dla dziewczyny niechcącypodsłuchane stwierdzenie mamy, która szepnęła do Jen-ny, że po przejściu na emeryturę oboje z ojcem zamierza-ją przenieść się w te strony. W końcu dokończyła z uśmiechem, zwracając siędo Jenny będziemy tu mieć nie tylko córkę i zięcia, alenasze wnuki. Wiesz co? zaśmiał się Guy, przyglądając sięjednej ze swoich licznych siostrzenic, zapamiętale flir-tującej z nieco skonsternowanym chłopcem. Coś mi sięwidzi, że wolałabyś wcale nie jechać na Barbados, tylkozostać tutaj. Tak myślisz? roześmiała się Chrissie. Po prostubardzo się cieszę, że mamy teraz taką dużą rodzinę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]