[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A gdy wreszcie zawiesiÅ‚ go na miejscu,Skinner zwróciÅ‚ mu uwagê: Proszê obróciæ stojak, ¿eby przysiêgli dobrze widzieli mapê.Przemawiapan do nich, nie do mnie.MówiÅ‚ jednak o rzeczach istotnych.OznajmiÅ‚, ¿e strona powodowa nie ma ¿ad-nych dowodów na to, ¿e w garbarni Beatrice Foods kiedykolwiek u¿ywano trichlo-roetylenu, a tym bardziej zrzucano jakieS odpady przemysÅ‚owe w piêtnastoakro-wym lasku.To prawda, przyznaÅ‚, ¿e obecnie ta posesja jest zanieczyszczona, ale niema nawet Sladu konkretnych dowodów , ¿e byÅ‚a tak samo ska¿ona w latach szeSæ-dziesi¹tych i siedemdziesi¹tych, kiedy z ujêæ G i H woda pÅ‚ynêÅ‚a do sieci wodoci¹-gowej wschodniego Woburn.Co wiêcej, ¿aden lekarz nigdy nie utrzymywaÅ‚, ¿ezanieczyszczenia wykryte w tej wodzie mog¹ powodowaæ biaÅ‚aczkê.Tego odkry-cia dokonaÅ‚ odnaleziony przez pana Schlichtmanna ekspert, kalifornijski profe-sjonalista , który zeznawaÅ‚ ju¿ w dziesi¹tkach podobnych procesów.Facher mówiÅ‚ przez półtorej godziny i wydawaÅ‚o siê, ¿e poruszyÅ‚ ju¿ wszyst-kie wa¿ne tematy, wci¹¿ jednak nie koñczyÅ‚ przemówienia.Ciê¿ko pracowaÅ‚ nadtekstem swojej mowy.Przez ostatni tydzieñ wbijaÅ‚ j¹ sobie w pamiêæ, pokonuj¹cpieszo drogê od domu w Arlington do Harvard Square, okoÅ‚o piêciu kilometrówdziennie drobny, niepozorny czÅ‚owieczek o wiecznie zasêpionej twarzy, zaku-tany w grube palto, w oSnie¿onej futrzanej czapce z opuszczonymi nausznikami,bez przerwy mamrocz¹cy coS pod nosem.Jego mowa byÅ‚a caÅ‚kiem niezÅ‚a, ale gdyna sali s¹dowej ju¿ po raz trzeci powtórzyÅ‚, ¿e w garbarni w ogóle nie u¿ywanotrichloroetylenu, ludzie na widowni poruszyli siê niespokojnie.Facher dobrze wiedziaÅ‚, ¿e nie jest wybitnym mówc¹.Nawet nie lubiÅ‚ brzmie-nia swego gÅ‚osu, który stawaÅ‚ siê wyraxnie nosowy i dudni¹cy, ilekroæ próbowaÅ‚nadaæ mu wiêksz¹ moc.A mimo to zdoÅ‚aÅ‚ wygraæ prawie wszystkie swoje sprawy,czyli ponad szeSædziesi¹t.ZnaÅ‚ wielu adwokatów, którzy twierdzili, ¿e celna i prze-konuj¹ca mowa wstêpna jak ta, któr¹ wygÅ‚osiÅ‚ Schlichtmann mo¿e siê w znacz-nym stopniu przyczyniæ do koñcowego zwyciêstwa.On wiedziaÅ‚ jednak z do-Swiadczenia, ¿e jest to mo¿liwe tylko w krótkich, nieskomplikowanych rozpra-wach.W dÅ‚ugich i zÅ‚o¿onych mowy wstêpne nie odgrywaÅ‚y wiêkszej roli, poniewa¿szybko zapadaÅ‚y w niepamiêæ.Co prawda, Facher nie umiaÅ‚ oszacowaæ, jak dÅ‚u-go przeciwnik zamierza ci¹gn¹æ ten pierwszy, wodoci¹gowy etap, on jednak chciaÅ‚uczyniæ wszystko, by jego zakoñczenie nie nast¹piÅ‚o zbyt szybko.Schlichtmann pragn¹Å‚ zakoñczyæ tê fazê w ci¹gu czterech, najwy¿ej piêciutygodni.Jego zadanie przedstawiaÅ‚o siê doSæ prosto.MusiaÅ‚ udowodniæ, ¿e zie-mie nale¿¹ce do zakÅ‚adów Grace a i Beatrice Foods s¹ ska¿one trichloroetylenemi innymi toksycznymi rozpuszczalnikami, które stamt¹d przedostaÅ‚y siê do wódpodziemnych i w drugiej poÅ‚owie lat szeSædziesi¹tych zanieczySciÅ‚y miejsk¹ sieæwodoci¹gow¹.250MógÅ‚ powoÅ‚aæ nawet trzydziestu Swiadków, lecz zamierzaæ siê oprzeæ na ze-znaniach dwóch biegÅ‚ych geologa, który miaÅ‚ opisaæ przysiêgÅ‚ym rozmiary ska-¿enia gruntów i przedstawiæ szacunki co do okresu jego powstania, oraz specjali-sty z zakresu hydrologii wód podziemnych, profesora z Uniwersytetu Princeton,maj¹cego przybli¿yæ drogi przenikania chemikaliów z gleby do podziemnegozbiornika, a stamt¹d do ujêæ G i H oraz sieci miejskiej.Dla Schlichtmanna bardzo wa¿ne byÅ‚y wyliczenia czasowe, musiaÅ‚ bowiemudowodniæ, ¿e trichloroetylen przedostaÅ‚ siê do studni przed pojawieniem siê ogni-ska zachorowañ na biaÅ‚aczkê.W wypadku zakÅ‚adów Grace a byÅ‚o to proste, wy-starczyÅ‚o powoÅ‚aæ na Swiadków Toma Barbasa i jego kolegów, którzy musielipotwierdziæ, ¿e resztki rozpuszczalników wylewano na ziemiê przez caÅ‚e lata szeSæ-dziesi¹te.Zdecydowanie trudniej zapowiadaÅ‚o siê z Beatrice Foods.Nikt nie mógÅ‚zaSwiadczyæ, ¿e to dyrektor garbarni odpowiada za zanieczyszczenie piêtnasto-akrowego lasku.W tym zakresie mo¿na siê byÅ‚o opieraæ jedynie na dowodachpoSrednich oraz wyliczeniach biegÅ‚ego geologa, dotycz¹cych przybli¿onego okresupowstania ska¿enia gleby. Facher uwa¿a wszystkich s¹dowych biegÅ‚ych za sprzedajne dziwki.Napewno powie: Dopasowuje pan wyniki do zaÅ‚o¿onej teorii! Jest pan szarlatanem! To co? Mam go wySmiaæ? zapytaÅ‚ geolog.Siedzieli w sali konferencyjnej kancelarii Schlichtmanna.ByÅ‚ póxny wieczór.Ekspert, s¹dowa dziewica, wysÅ‚uchiwaÅ‚ ostatnich pouczeñ przed jutrzejszym wy-st¹pieniem na sali rozpraw. Aatwo siê pan denerwuje? zapytaÅ‚ Jan. Proszê nigdy, pod ¿adnym po-zorem, nie unosiæ r¹k do twarzy.Geolog uSmiechn¹Å‚ siê szeroko. A mogê siê podrapaæ w kroku?Jan puSciÅ‚ ¿art mimo uszu. Najlepiej trzymaæ dÅ‚onie splecione przed sob¹ ci¹gn¹Å‚. I nie opuszczaæich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]