[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapukałem do drzwi.Nikt nie odpowiedział.Zapukałem ponownie.Nic.Zbliżyłem się do najbliższego okna.Zajrzałem do środka.W półmroku dostrzegłem kuchnię po lewej stronie, sypialnię napółpiętrze i duży pokój na dole.Zwinięty dywan pod jedną ze ścian.Parkiet na podłodze.Niewiele mebli, sofa wykonana z bambusa,zarzucona poduszkami z hawajskimi wzorami, duży fotel, prosty stolikdo kawy.Szklane, rozsuwane drzwi od strony plaży wychodziły naocienione patio.Widać było parę składanych leżaków na tle wydm iwody, która stąd wydawała się szafirowa.Na piasku stał mężczyzna.Podnosił i opuszczał sztangę.Obszedłem dom.Todd Nyquist, instruktor tenisa.Miał na sobie krótkie kolorowespodenki, był ściśnięty szerokim skórzanym pasem, a na dłoniach miałskórzane rękawiczki bez palców.Na każdym końcu sztangi po dważelazne dyski.Przymknął oczy z wysiłku.Jego złote, długie włosy byływilgotne i zaczesane do tyłu.Pocił się i wykrzywiał usta.Nie pochylałsię, poruszał jedynie przedramionami.Trzeba przyznać, że miał ładnąmuskulaturę.wiczył w rytm muzyki, która płynęła z głośnikaprzenośnego magnetofonu stojącego obok.Rock n roll.Thin Lizzie.Piosenka pod tytułem Nasi chłopcy wrócili domiasta.Obłędnie mocne uderzenie.Dla mnie to tortura słuchać takiejmuzycznej sieczki.Wykonał serię szybkich, a potem wolnych ruchów.Kaseta sięskończyła i muzyka umilkła.Stęknął głośno, wciąż z zamkniętymioczami, przykucnął i położył sztangę na piasku.Oddychał ciężko.Następnie wyprostował się, potrząsnął głową i otarł pot z twarzy.Plażabyła prawie pusta.W oddali widać było jedynie jakieś dwie osoby, któreprzechadzały się przy samej wodzie. Dzień dobry rzekłem.Todd aż podskoczył.Nie zauważył mnie do tej pory.Spojrzał wmoją stronę, przebierając nogami jak tancerz.I uśmiechnął się, wreszciemnie rozpoznając. Pan jest psychologiem, prawda? Spotkaliśmy się u Rampów. Alex Delaware podszedłem bliżej i wyciągnąłem rękę w jegostronę.W pantoflach miałem pełno piasku.Spojrzał na swoje dłonie w rękawiczkach i rzekł: Przepraszam, nie jestem w stanie porządnie się z panemprzywitać.Cofnąłem dłoń. Trochę ćwiczę.Co to pana sprowadza? Szukam pani Ramp. Tutaj? Wydawał się szczerze zdumiony. Poszukiwania trwają wszędzie.Poproszono mnie, żeby sprawdzićto miejsce. Zmierdząca sprawa. Czemu? Jej zniknięcie jest takie dziwne.Chyba nikt się tego nie spodziewał.Dlaczego to zrobiła? %7łeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw ją odnalezć odparłem. No tak, ale tutaj na pewno jej nie ma.Nie przyjeżdżała tu nigdy, aw każdym razie od czasu, kiedy tu mieszkam. Odwrócił się w stronęoceanu i odetchnął pełną piersią. Nie rozumiem, jak można niekorzystać z takiego pięknego domu. Rzeczywiście, to dość oryginalne zachowanie odparłem. Jakdługo pan tu mieszka? Półtora roku. Płaci pan duży czynsz?Uśmiechnął się, jakby dumny z tego, że zna jakiś niezwykle ważnysekret.Zciągnął rękawiczki i poprawił włosy. Mam umowę z Rampem odparł. Ja mu daję prywatne lekcjetenisa, a on w zamian za to zapewnia mi bezpłatne lokum.Prawdęmówiąc, to nie jest moja główna przystań.Dużo czasu spędzam napodróżach.W ubiegłym roku odwiedziłem Alaskę i Cabo.Uczę tenisastarsze bogate damy, ale również jestem trenerem w Stanowym KlubieTenisa Brentwood.Mam mnóstwo przyjaciół w mieście.Tutaj śpię razalbo dwa razy w tygodniu. To chyba dobra umowa. Niewątpliwie.Ma pan pojęcie, ile tutaj wynosi czynsz, nawet jeśliwynajmuje się dom od znajomego? Pięć tysięcy miesięcznie? Dziesięć poza sezonem, a od osiemnastu do dwudziestu wsezonie.Jednak Rampowie nie mieli nic przeciwko temu, żebym sięzaopiekował ich siedzibą.W zamian za to, jak tylko Don sobie zażyczy,jadę do San Labrador i trenujemy. On sam tu nie przyjeżdża?Przestał się uśmiechać. Nie.Czemu pan pyta? Bez powodu.Po prostu jest to dobre miejsce na treningi.Usłyszeliśmy kobiece głosy.Szły dwie dziewczyny w bikini.Miałynie więcej niż po osiemnaście lat.Jedna z nich prowadziła psa nasmyczy.Pies ciągnął do wody.Dziewczyna mocowała się z wilczurem,ale wkrótce zrezygnowała z walki i pozwoliła mu zamoczyć się woceanie.Pies przestał szarpać smyczą, kiedy zauważył mnie i Todda.Dziewczyny zbliżały się w naszą stronę.Nyquist nie spuszczał z nichwzroku.Obie miały długie, gęste, rozjaśnione słońcem włosy.Jednablondynka, draga ruda.Wysokie i zgrabne, z idealną linią bioder.Zmiały się jak na reklamie, perliście, ale troszeczkę za głośno, żebyuznać to za naturalny odruch
[ Pobierz całość w formacie PDF ]