[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czyha w pobliżu, przyczajona.Wstał i podszedł do okna.Znieg padał gęsto i nikły blask świtu nadawałniskim, statecznym chmurom pogrzebowy odcień.Z okna roztaczał się widok nafaliste wzgórza usiane domami w stylu alpejskim.Kilkaset metrów dalej las piąłsię na zbocza imponujących szczytów, które otaczały miasto.Otworzył drzwi balkonowe i wyszedł na zewnątrz.Zimno wyprało powietrze zzapachów.Stanął przy balustradzie, przyglądając się wczorajszej trasie.Prześledził ją, spoglądając daleko w góry, przez chmurę i mgłę na niewidzialnyszczyt Furgi.I na drugą stronę, do Kresu Romana.Znam tę górę i nie zrobiłem nic, żeby Cię przed nią ochronić.Znam tę górę i zostawiłem Cię na niej samą.Znam tę górę i pozwoliłem, by Cię zabiła.Kiedy zaczął trząść się w sposób nieopanowany, wrócił do środka.Zdumiał goschludny wygląd pokoju.Wiedział, że głupio byłoby się spodziewać, iż powinienwyglądać inaczej teraz, gdy Emma odeszła.A jednak czuł się zdradzony przeznormalność otoczenia w sytuacji, gdy nic nie jest normalne.Usiadł przy biurku i otworzył szufladę.Wszystko porozrzucane: filtrprzeciwsłoneczny, scyzoryk, mapy, pomadka ochronna do ust, chustka na szyję,wykrywacz lawinowy i radio.Podniósł radio, włączył je i wyłączył.Nie działało.Przewód.zerwany.Po zejściu z góry zabrano Jonathana na posterunek, gdzie zbadał go lekarz, apotem musiał odpowiedzieć na niezliczone pytania.Pełne nazwisko: JonathanRobert Ransom.Miejsce urodzenia: Annapolis, Maryland.Zawód: chirurg.Pracodawca: Lekarze bez Granic.Narodowość: Amerykanin.Miejscezamieszkania: Genewa.A potem pytania o Emmę.Miejsce urodzenia: Penzance, Anglia.Rodzice: nieżyją.Rodzeństwo: siostra Beatrice.Zawód: pielęgniarka.Administrator.Istotaludzka z przerośniętym sumieniem i obowiązkiem interwencji".%7łona.Najlepszy przyjaciel.Kotwica.Były inne pytania.O jego doświadczenia alpinisty.Dlaczego nie sprawdziłpogody.O upadek Emmy i czy krwawiła, gdy ją zostawił, i dlaczego przedwyjściem w góry nie zauważył, że radio jest uszkodzone.I wreszcie o jegodecyzję kontynuowania wspinaczki, gdy zdawał sobie sprawę, że burza przybierana sile.To nie ja tak postanowiłem, chciał powiedzieć.Ona zadecydowała.Emma nigdy by nie zawróciła.Położył radio na biurku i błądził wzrokiem po górach.Mógł prześledzićpoczątki swojego romansu ze wspinaczką od podróży do Kalifornii, jaką podjęłarodzina Ransomów, gdy miał dziewięć lat.Zamierzali wejść na Mt.Whitney,najwyższy szczyt w Stanach Zjednoczonych poza Alaską.Plan był taki, że starsibracia o piątej rano wyruszą z Whitney Portal na wysokości trzech tysięcysześciuset metrów i w jeden dzień zrobią trzydzieści pięć kilometrów w obiestrony, zdobywając wierzchołek o wysokości ponad czterech tysięcy czterystumetrów.Jonathan miał im towarzyszyć z ojcem przez parę kilometrów, a potemzatrzymać się na piknik i łowić pstrągi do czasu ich powrotu.Ale już wtedy Jonathan okazał się niezależny.Jak wszystkie dzieciaki, któreuwielbiają starszych braci, chciał im dorównać.Ojciec, wówczas czter-dziestoletni, nigdy nie marnujący szansy na posiłek z koktajlem, mógł sobiezostać.Ale nie on.I tak, gdy Ned Ransom zatrzymał się po przejściu sześciukilometrów i zaproponował przerwę na wczesny lunch, Jonathan popędził dalej inie zawrócił z drogi, chociaż go wołali.Nie zatrzymał się, dopóki nie dotarł naszczyt, trzynaście kilometrów dalej.Sto metrów przed braćmi.Kości zostały rzucone.Gdy miał szesnaście lat, interesowała go wyłącznie wspinaczka.Maturę zrobiłeksternistycznie, bez konieczności uczęszczania do liceum.Studiów nie brał podrozwagę.Lata spędzał jako przewodnik na górze McKinley, zimą przeczesywałstoki jako ratownik.Każdego zaoszczędzonego centa odkładał z myślą onastępnej wyprawie.Zaliczył wiele szczytów: północną ścianę Eigeru,Aconcaguę, K-2 sławną Magie Line bez odrobiny tlenu z butli.To była frajda.Sięganie do granic ludzkich możliwości, a potem wycofywanie się w ostatniejsekundzie.W tym czasie zdał sobie sprawę z wady swojego charakteru.Wynikała ona zjego niemal nadnaturalnej siły i aż nazbyt bujnego temperamentu, a polegała nacoraz większej skłonności do wszczynania bójek na pięści.W barach w górskichkurortach, jak we wszystkich innych, nie brakowałobufonów i nieudaczników.Jonathan był wybredny i zawsze wybierał naj-głośniejszego z gromady.Kogoś, kto zasługiwał na lanie.Kogoś, kto wyglądał,jakby mieli równe szanse.Zamawiał bourbona, żeby nastroić nerwy jak trzeba, apotem to już tylko kwestia odpowiednich komentarzy.Przy odrobinie szczęściapo pięciu minutach wychodzili w zaułek na tyłach baru.Walki miały brutalny przebieg i trwały krótko.Był inteligentnym pięściarzem,umiał szybko wykryć słabe punkty przeciwnika.Krążył przez minutę albo dwie,unikając zwarcia i niezgrabnych zapasów charakterystycznych dla amatorskichbójek.Potem ruszał.Prosty w szczękę, hak w brzuch i sierp w bok głowy.Rzadkokiedy trwało to dłużej.Szczycił się swoją ekonomią.Wiedział, że ta cecha jest niebezpieczna i, co gorsza, autodestrukcyjna.Wiedział również, że jest skutkiem jego uzależnienia od ryzyka.Prowokowałcoraz większych mężczyzn, zapuszczał się do naprawdę niebezpiecznychspelunek.Zaczął przegrywać.Mimo wszystko nie mógł wyplenić tego nawyku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]