[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nie przekona ich mój jedyny argument, że kocham Julię i nie chcę pozwolić,żeby umarła, bo z pewnością spytają, jaką mam gwarancję, że to uczucie okaże się trwalsze niżwielka miłość do Idy. Idziesz z nami do akademika? spytał Mateusz. Jadę do domu na obiad.Jestem głodny jak wilk. Odpuść sobie.Właśnie skończył się okres chleba smarowanego nożem.Zapraszam cięna wielką wyżerkę.Wczoraj wieczorem wpadł mój staruszek z wielką torbą wałówy. A z jakiej to okazji? Zwiniobicie.Mateusz pochodził ze wsi, w chłopskiej od pokoleń rodzinie był pierwszym, który miałzostać inżynierem magistrem, więc dumni rodzice dbali, aby z nadmiaru nauki syn nie popadłw anemię.Takiej okazji nie przepuściłby nikt, kogo Mateusz przynajmniej raz poczęstowałwiejską kiełbasą, pasztetem, kaszanką czy salcesonem.Jak wiadomo studencka brać jestwyjątkowo żarłoczna, jednak tego zaszczytu mogli dostąpić tylko najbliżsi przyjaciele Mateusza.Wiktor zadzwonił więc do mamy, aby powiedzieć, że wykłady się przeciągnęły i wróci do domupózniej. KAOPOTY Z PRZETOKJulia wiele razy obserwowała z boku to, czego miała teraz doświadczyć na sobie.PaniBasia, pielęgniarka z wieloletnią praktyką, założyła na jej rękę opaskę uciskową i naciskającskórę, wyszukiwała najlepszego miejsca do pierwszego wkłucia.Trwało to tak długo, żezaniepokoił się nawet stojący przy łóżku lekarz. Niewyczuwalne żyły? Będzie dobrze odpowiedziała pielęgniarka i zaczęła wyjmować ze sterylnegoopakowania igłę z zielonymi skrzydełkami.Julia zamknęła oczy Dojmujący ból pozbawił ją oddechu, a wzbierające gwałtownie łzyzaczęły wypływać spod zaciśniętych powiek.Chwilę pózniej poczuła, że pielęgniarka wyciągaigłę i na miejsce wkłucia przykłada opatrunek z gazy; Bez pytania wiedziała, że coś poszło nietak i było jej wszystko jedno co.Miała ochotę wyć z rozpaczy. Przykro mi, pękła żyła z tonu głosu pani Basi wynikało, że szczerze Julii współczuje.Zimny okład z lodu na puchnącej gwałtownie ręce zadziałał przeciwbólowo, jednakże anina jotę nie przytłumił dławiącego żalu. Musimy jeszcze poczekać powiedział pocieszająco lekarz, a tymczasem pielęgniarka,założywszy maseczkę, łączyła ją z aparaturą za pośrednictwem cewnika. Jak długo? spytała Julia, walcząc desperacko ze łzami. Tak długo, jak będzie trzeba.Na razie nie ma powodu do niepokoju. A kiedy będzie? Mam nadzieję, że nigdy. Nadzieja matką głupich! zawołałaby gdyby ujawnianie frustracji miało jakikolwieksens.Nadal była skazana na golfy, żeby ukryć wystające znad ramienia cewniki.Spojrzała w okno.Nocne przymrozki i silne wiatry pozbawiły już liści większość drzew,w powietrzu wirowały pojedyncze płatki śniegu, zapowiadając rychłą zimę.Na gałęzipobliskiego klonu przysiadło stadko szpaków, jakby chciało odpocząć przed podróżą. ZWiktorem każda pora roku byłaby piękna pomyślała ale czy to możliwe, gdy wokół tylepięknych i zdrowych lasek?%7łeby uciec od przygnębiających rozważań i nie zapaść w beznadziejną zadumę, sięgnęłapo jedno z czasopism, jakie sobie przyniosła z domu.Jej wzrok padł na zajawkę artykułu: Ostatnirozbłysk mózgu Naukowcy na tropie tajemniczych doznań z pogranicza śmierci34.Pośpiesznieodnalazła odpowiednią stronę i zagłębiła się w lekturze.Czytała o znanych z autopsji doznaniachwyniesionych ze strefy rozciągającej się tuż za progiem życia, aż dotarła do końcowej,uzasadnionej naukowo konkluzji, że są to tylko halucynacje wywoływane przez umierającymózg. Niepotrzebnie to przeczytałam, niepotrzebnie odarłam się ze złudzeń, że moje ego to coświęcej niż jedna z funkcji mózgu.%7łe wszystkie moje marzenia, pragnienia i miłosne uniesieniaodejdą w niebyt wraz ze śmiercią delikatniejszej niż pajęczyna siatki neuronów. Odłożyła zezłością tygodnik, zamknęła oczy i próbowała rozsądzić, co jest bardziej wiarygodne: świadectwojej własnego rozumu czy szkiełko i oko utytułowanych uczonych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]