[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Temperance twardo postanowiła wygrać, więcpchała się zdecydowanie i zaklinowali się w drzwiach, mocnoprzyciśnięci do siebie.Przez chwilę nie posunęli się ani o kroknaprzód, aż wreszcie spojrzała w górę na Jamesa.Uśmiechałsię tym swoim asymetrycznym uśmiechem.Mocno przyciskałpiersi dziewczyny do swego torsu i bawił się z nią, niepozwalając jej się poruszyć.Zmrużone oczy Temperancerzucały grozne błyski.Uśmiechnął się i cofnął o krok, abymogła przejść.- Być może nie radzisz sobie najlepiej z zabawianiemdzieci, ale mnie niewątpliwie udaje ci się rozbawić -powiedział.Nie raczyła odpowiedzieć; pobiegła po schodach prosto dojego sypialni.James był tuż za nią.- Jeśli mnie dotkniesz, przez cały tydzień będę ci dosypywaćpiasku do jedzenia - zagroziła.- Po tym, co odkryłem przy pocałunku, nie odczuwamspecjalnej pokusy.- Minął dziewczynę i wszedł do sypialni.Temperance stała przy drzwiach jak skamieniała.Jeszczenigdy nie spotkała mężczyzny, który doprowadzałby ją dotakiej furii jak on.Coś w niej wołało, żeby odwrócić sięplecami, iść do własnej sypialni i wreszcie usnąć.Pozwolićmu samemu rozplątywać rodzinne tajemnice.Ale potem spostrzegła, że James grzebie w wielkiej starejskrzyni, którą pewnie jeden z jego przodków zabierał ze sobą nawyprawy krzyżowe.Weszła do pokoju i zajrzała mu przez ramię.- Jest! - zawołał.Wyciągnął niewielkie pudełko i położyłje na łóżku.- Przynieś bliżej świecę, dobrze?Jedna z dziewczyn", Eppie albo jej siostra, postawiław sypialni pana jedną świeczkę.Temperance wzięła ją, ostrożnieprzeniosła przez cały pokój i postawiła na stole obok łóżka.- Nie, daj ją tutaj! - Dał znak, żeby usiadła obok niego nałóżku.159Była taka ciekawa, co James trzyma w rękach, że bezwahania wdrapała się na wysokie łóżko, postawiła świecznik naciężkiej aksamitnej narzucie i spojrzała na ręce swego towarzysza.- Od lat ich nie oglądałem - powiedział, wyciągając do niejdłoń.- Babka mi je dała, kiedy miałem dziewięć lat, na rokprzed swoją śmierciąJego głos był cichy, a ciężkie draperie baldachimu łożastwarzały takie wrażenie, jakby byli sami na świecie.Naglezniknęły wszelkie pretensje dziewczyny.Jakby dostrzegław nim małego chłopca, który dorastał w otoczeniu hazardzistówi dziadka o okropnym charakterze.- Mówiła mi, że są bardzo, bardzo cenne i żebym nigdy sięz nimi nie rozstawał - rzekł, otwierając pudełko.Spojrzał naTemperance z bardzo bliska, bo tylko centymetry dzieliły ichgłowy.- Powiedziała, że one są moją przyszłością.Dziewczynie co najmniej tuzin odpowiedzi cisnęło się nausta, ale ugryzła się w język i się nie odezwała.- Myślałem, że to karty do wróżenia, ale nie wiedziałem, jaksię nimi posługiwać.Rozkładał karty na łóżku, a serce dziewczyny waliło corazmocniej.Robił to z taką wprawą, że pomyślała, iż karty jednaknie są mu całkiem obce.Kiedy im się przyjrzała, jej serceprzestało walić niespokojnie.Były to najzwyklejsze w świeciekarty.Miały biało-czerwone koszulki, żadnych skomplikowanych wzorów, które producenci kart tak kochają.Zupełnie nicciekawego.Kiedy spojrzała na Jamesa, z jej twarzy można było odczytaćrozczarowanie.Uśmiechnął się do niej słabo, a potem powoliodwrócił karty.Na pierwszej był wizerunek brylantowego naszyjnika.W rogach widniały brylantowe oczka.Następna była trójka kier.Na niej widniał obrazek złotego160cherubinka.Temperance wzięła ją do ręki i zbliżyła do świecy,żeby lepiej widzieć.- Wygląda na włoską robotę- powiedziała i spojrzała naJamesa.Uśmiechnął się do niej, jakby oczekiwał, że dziewczynaczegoś się domyśli.Przyglądała mu się, próbując zrozumieć, co może mieć namyśli.I nagle doznała olśnienia.Odwróciła się, sięgnęła potalię i jednym gestem odwróciła wszystkie karty.Były na nichwizerunki dzieł sztuki, biżuterii i srebrnej zastawy stołowej.- Sądzisz, że to są właśnie te rzeczy, które kupowała? -zapytała Temperance.- Zawsze tak myślałem, ale nigdzie nie znalazłem potwierdzenia.A dziadek oczywiście nic nie mówił.To dlatego takmnie zainteresowały rachunki Gaviego.- I przez te wszystkie lata niczego nie znalazłeś?- Właściwie nie.Kilka razy udało nam się trafić na częścizastawy stołowej, takiej jak ty znalazłaś, ale nic więcej.Zapierwszym razem pokazaliśmy dziadkowi nasze odkrycie, aleje zniszczył.Od tego czasu nie przyznawaliśmy się do żadnychznalezisk, nawet do tego, że szukamy.Nie chciał, aby wspominano przy nim o żonie.- Ciekawe dlaczego.Może z poczucia winy? - Wzięłajedną z kart.Był na niej pierścionek z szafirem i czteremabrylantami - Poza kilkoma srebrnymi naczyniami, wszystkiete przedmioty były niewielkich rozmiarów i niezniszczalne,żadnych olejnych płócien, które mogłyby zbutwieć.Takierzeczy można znakomicie przechowywać przez bardzo długiczas.- Masz jakiś pomysł, gdzie mogą być schowane? - odezwałsię James.- Oto jest pytanie.Powinnam zapytać ciebie.Pamiętasz, tytu jesteś panem, a ja gościem.- Fakt - odpowiedział z uśmiechem i wyjął kolejną kartę.161Szóstka pikowa przedstawiała małą statuetkę z brązu, prawdopodobnie grecką, prawdopodobnie starożytną - A więc mamyinwentarz, ale jak znalezć te przedmioty?- Czy babka zostawiła ci coś jeszcze? Może mapę? Zastanów się!Wiedział, że dziewczyna się z niego nabija, ale się roześmiał.Skarb należał do jego dzieciństwa; odkąd został przywódcąklanu, nie miał czasu na nic poza pracą.Zebrał karty i włożyłje do pudełka.- Nie sądzę, żebyśmy teraz byli bliżsi odkrycia skarbu.Coś w sposobie, w jaki wymówił my" sprawiło, że dziewczyna uświadomiła sobie nagle, iż są sami w domu, któregoinni mieszkańcy śpią w najlepsze.Byli sami w pokoju Jamesa,na jego łóżku.Szybko przeturlała się na drugą stronę posłaniai opuściła nogi na podłogę.- Myślę, że na dzisiejszą noc mam już dosyć.- Ziewnęła,jakby była bardzo zmęczona, ale lak naprawdę, całkowiciezapomniała o senności.- Masz rację.Jutro rano musisz jechać do Edynburga, więcprześpij się trochę.- James leniwie wyciągnął się po przeciwnejstronie łóżka.- Do Edynburga'? - powtórzyła, niepewna, o co mu chodzi.Dlaczego.?- Mówiłaś, że musicie z Grace kupić coś do domu, pamiętasz?- A, tak, oczywiście! Zakupy! Prawie o tym zapomniałam.-Rzeczywiście wyleciało jej z głowy kłamstwo wymyślone, abyusprawiedliwić jutrzejszy wyjazd z Grace do miasta.Jutroudają się na obiad do restauracji, aby zaprezentować kapelusze.- Chciałbym cię prosić, żebyś załatwiła mi kilka sprawunków.Tytoń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]