[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I że się pobierzecie.Słuchała, trzymając precla nieruchomo w palcach.Po chwilipotrząsnęła zdumiona głową.- No proszę, mamy gotowy scenariusz.- Powiedziałam tym dziewczynom, że plotą banialuki.- Tak powiedziałaś? - spytała Eden, starając się zachowaćpowagę.- No pewnie.- Roberta chwyciła garść chipsów.- Powiedziałam,że pani jest za mądra, by lecieć na faceta w rollsie.I że daleko mu dopana Elliota.- Obejrzała się przez ramię, jakby szukającpotwierdzenia.- Poza tym jest od niego niższy.- Masz rację, sporo niższy.- Nie wygląda na kogoś, kto dla zabawy wskoczyłby do jeziora.Eden usiłowała sobie wyobrazić wpółubranego Erica, którywskakuje do zimnej wody.Lub który wręcza jej bukiet polnychkwiatów.Albo leży na trawie i wpatruje się w gwiazdy na niebie.- Masz rację, Eric nigdy by tego nie zrobił - przyznała zuśmiechem.- Dlatego powiedziałam dziewczynom, że plotą banialuki -oznajmiła Roberta, garściami pożerając chipsy.- Chciałabym pózniejzatańczyć z panem Elliotem, ale na razie zajmę się Bobbym.- Poszłana drugi koniec sali i zdecydowanym ruchem pociągnęła na parkietchudego ciemnowłosego chłopca.Przyglądając się tancerzom, Eden zaczęła rozmyślać o Chasie.Nagle uświadomiła sobie, że dotąd wszystkich znajomych mężczyznporównywała ze swoim ojcem.Tylko Chase'a nie.Po prostu się w nimzakochała.Teraz musi zdobyć się na odwagę, żeby go o tympoinformować.- A więc tak się młodzi dziś zabawiają.Odwróciwszy się, napotkała wzrok Dottie.Na pożegnalny bal wObozie Liberty włożyła kostium z fioletowej koronki.Sznur perełzastąpiła pojedynczym rubinem.Suczka Bubu miała przymocowanądo grzywki klamerkę.Oby połyskiwały w niej kryształki, przeniknęłoEden przez myśl, a nie prawdziwe brylanty.- Jak hotel? - Czując przypływ wzruszenia, pocałowała ciotkę wpoliczek.- W miarę wygodny?- W miarę.- Częstując się chipsem, Dottie zmierzyła bratanicę odstóp do głów.W popielatoszarej, zapinanej pod szyję sukni z jedwabiustanowiła uosobienie prostoty i niewinności.Pokiwała z aprobatą.-Uf, przynajmniej wciąż masz dobry gust.Zmiejąc się wesoło, Eden ponownie ją pocałowała.- Stęskniłam się za tobą, ciociu.Dobrze, że mnie odwiedziłaś.- Naprawdę? - Jak zawsze dyskretna poprowadziła bratanicę wstronę siatkowych drzwi.- Nie byłam pewna, czy się ucieszysz -dodała, wychodząc na zewnątrz.- Zwłaszcza biorąc pod uwagę, z kimprzyjechałam.- Z twoich odwiedzin bardzo się cieszę.- Ale nie z odwiedzin Erica?Eden oparła się o poręcz werandy.- Myślałaś, że jego widok mnie ucieszy?- Tak.- Dottie westchnęła cicho.- Naprawdę tak myślałam.Oczywiście po pięciu minutach zorientowałam się, że popełniłambłąd.Skarbie, ja tylko chciałam ci pomóc.- Wiem, ciociu.I kocham cię za to.- Sądziłam, że cokolwiek was poróżniło, należy do przeszłości.-Zapominając się, poczęstowała Bubu chipsem.- Prawdę rzekłszy, porozmowie z Erikiem byłam pewna, że przywożąc go tutaj, ratuję ciżycie.- Wyobrażam sobie, co ci nagadał.- No cóż.- Wzruszyła ramionami, a rubin na jej piersi zamigotał.- Nigdy nie mówiłaś, dlaczego tak nagle odwołaliście ślub.Eden już chciała wyznać prawdę, uznała jednak, że po tylumiesiącach nie ma sensu do tego wracać.Co by to dało? Nie chciaławspółczucia, nie chciała też mścić się na Ericu.Nawet tego nie byłwart.- Uznaliśmy, że nie pasujemy do siebie.- A mnie się wydawało, że pasujecie wręcz idealnie.- Ze stołówkidoleciała głośna muzyka i wybuch śmiechu.Dottie obejrzała się przezramię.- Eric też tak myśli.W ostatnim czasie kilka razy złożył miwizytę.Odgarniając włosy z twarzy, Eden wbiła wzrok w niebo.MożeEric odkrył, że nazwisko Carlbough nie jest tak okryte hańbą, jaksądził? Nie chciała być cyniczna, ale żadne inne wytłumaczenie nieprzychodziło jej do głowy.Na pewno zrozumiał, że prędzej czypózniej, dzięki spadkom po różnych członkach rodziny, Eden,odzyska dawną pozycję materialną.- Eric się myli, ciociu.Wierz mi, on nic do mnie nie czuje.Byliśmy z sobą z przyzwyczajenia, jakby siłą rozpędu - wyjaśniłaliteralnie, widząc zdziwienie w oczach Dottie.- Ja też go nie kocham.Nigdy nie kochałam.Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, żegdybym za niego wyszła, zrobiłabym to z niewłaściwych pobudek.Wyciągnęła ręce do ciotki.- Bo wszyscy tego oczekiwali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]