[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wchodzimy zatem - zdecydowała Amy.Po chwili Max szedł ulicą z błękitnym wiatraczkiem w jednejrączce i czekoladką w drugiej.Amy z uśmiechem spojrzała naumorusaną buzię synka.Dom, pomyślała, jest tam, gdzie kupcyzachowali zwyczaj częstowania swoich małych klientów słodyczami.Tak obydwoje dotarli do budynku Biblioteki Miejskiej.Przedwejściem stało kilka furgonetek, wokół których kręcili się tragarze.Amy wzięła głęboki oddech.Czuła, że wkrótce zobaczy Jasona.Czuła jego obecność.Wszystko wokół przypominało jej świątecznegogościa sprzed dwóch lat.Tu obok kupował Maxowi buciki.Tutajzaśmiewali się z jakiegoś powodu.Tam znowu.- Wejdziemy? - zapytała Maxa.- Mamusia będzie tupracować.Max skinął główką, po czym utkwił wzrok w furkocącym nawietrze błękitnym wiatraczku.Amy wzięła syna za rękę i zaczęła powoli wchodzić postopniach.W pierwszej chwili nic nie mogła dojrzeć w mrocznymwnętrzu, dopiero po pewnym czasie zorientowała się, że robotnicy jużniemal skończyli pracę.Usuwali właśnie rusztowania; białe gładkieściany głównej sali czekały na freski.Rozglądała się wokół, zastanawiając nad swoim projektem, gdy dosali wszedł mężczyzna w towarzystwie ładnej młodej blondynki.Jason.Amy cofnęła się i skryła w mroku.Wilding oglądał jakieśpapiery, dziewczyna stała obok niego bez słowa.Zajęty dokumentami, nie widział Amy, ona natomiast mogła goobserwować nie zauważona.Trochę się postarzał, bruzdy wokół ustwydawały się nieco głębsze, a może była to tylko kwestia światła.Włosy pozostały gęste jak dawniej - ta sama szpakowata czupryna.Niech to diabli! Był przystojniejszy, niż zapamiętała.Niech todiabli! Niech to wszyscy diabli!Kiedy blondynka nachyliła się ku niemu, Amy miała ochotęrzucić się jej do oczu.- Nie mam prawa - szepnęła cicho, a zaintrygowany Maxspojrzał na nią pytająco.Pogładziła syna po głowie i uśmiechnęła się doniego.Amy próbowała przemówić sobie do rozsądku.Uspokoićrozgorączkowane serce.Przyjechała tutaj, żeby wykonać fresk.Nicwięcej.Potrzebowała tego zamówienia.Dzięki niemu.Musi się uspokoić.Nie myśleć o Jasonie.Przecież zakpił z niej.Jest podrywaczem i playboyem.Mało to jego zdjęć widziała wgazetach? Za każdym razem z nową flamą uwieszoną u jego ramienia.Wzięła głęboki oddech, ścisnęła mocniej rączkę Maxa i wyszła zcienia.- Jak miło znowu cię widzieć, Jasonie - powiedziała, zanimjeszcze ją zauważył, a gdy się ku niej odwrócił, wyciągnęła dłoń napowitanie.- Nic się nie zmieniłeś.Zawsze w towarzystwie dam.- Tumrugnęła do Doreen, jakby dzieliły jakiś wspólny sekret.Bała się, że jeśli przestanie mówić, zemdleje.Jason nie odrywałod niej oczu.Miała ochotę zarzucić mu ręce na szyję i.- Gdzie ty się podziewałaś? - zapytał takim tonem, jakbywyszła na chwilę do sklepu i nie było jej kilka godzin.- Ach, tu i tam.A ty? Po co ja zresztą pytam? - Wiedziała, żerobi z siebie idiotkę, ale blondynka stojąca obok Jasona działała jejna nerwy.Nie, to nie zazdrość, powtarzała sobie, ale żałowała, że niema przyjaciela, którego imię mogłaby rzucić od niechcenia.- Wygląda na to, że niezle sobie radzisz - powiedział Jason,taksując jej kaszmirowy płaszcz, jedwabny szal, kaszmirowy sweter,spodnie z wełnianej żorżety, zamszowe botki i złotą biżuterię.- Tak, zupełnie dobrze, ale.- Rozejrzała się rozpaczliwie ijej wzrok padł na paczkę chipsów Lay's.- Lay śmieje się, że mam słabość do ładnych rzeczy.Jason się zachmurzył, Amy zaś poczuła cichą satysfakcję.Zerknęła spod oka na Doreen.- Max, przywitaj się z moim starym przyjacielem.Twoim też.Uniosła syna, który wpatrywał się intensywnie w Jasona, jakbypróbował sobie przypomnieć, z czym mu się kojarzy twarz tegoobcego pana.Jason miał ochotę przytulić małego, ale duma wzięłagórę.Czego oczekiwał? %7łe Amy pewnego dnia wróci do niegozapłakana, oznajmi, że żyć bez niego nie może, i poprosi, żeby otoczyłją opieką? Naprawdę na to Uczył? Tymczasem stało się tak, jakwszyscy przepowiadali.On stał w miejscu i czekał, ona zaś ułożyłasobie życie bez niego.Miał jej teraz powiedzieć, że bez niej nic nie ma sensu? %7łe kiedyona miała jakiegoś Laya, on nie przestawał o niej myśleć ani przezchwilę? Niedoczekanie!Raptem, gdy usiłował ułożyć sobie w głowie stosownąodpowiedz na ostatnie słowa Amy, Doreen objęła go poufale iprzytuliła się doń.- Och, misiaczku, czyż Max nie jest absolutnie cudownymmaleństwem? - zaszczebiotała rozkosznie, niewiele sobie robiąc zwściekłych błysków w oczach Jasona.- Nie mogę się wprostdoczekać, kiedy sprawimy sobie własne.- Misiaczku? - powtórzyła Amy nieco zaszokowana, cosprawiło Jasonowi niemałą satysfakcję.Tu Doreen znowu, nieproszona, przyszła szefowi ze skwapliwąpomocą.- Och, Jason nie lubi, jak mówię do niego przy ludziach misiaczku , ale ja twierdzę, że nie ma w tym nic złego.Narzeczenimają prawo zwracać się do siebie, jak im się podoba, prawda?- Narzeczeni? - wyszeptała Amy.Jason próbował uwolnić się z objęć Doreen, ona jednakprzylgnęła do niego tak, jakby byli zrośniętymi biodrami syjamskimiblizniętami.- Och, tak - mruknęła Doreen niczym kotka.- Za sześćtygodni będzie nasz ślub, a jeszcze taaaakie mnóstwo rzeczy musimykupić do naszego nowego domu.Prawdę mówiąc, nawet domu dotądnie kupiliśmy.Jason miał ochotę udusić sekretarkę.Niewątpliwie uznała, żewyświadczy mu przysługę, zmyślając na poczekaniu historyjkę oślubie, ale tym razem naprawdę posunęła się za daleko.Jak, na Boga,teraz to wszystko odkręcić? Amy mu przecież nie uwierzy.- Jestem pewna, że Jasona stać na każdy dom, jaki się panizamarzy - powiedziała Amy cicho.- Och, tak, wiem już, co bym chciała, ale on się nie zgadza.Niesądzi pani, że to nieładnie z jego strony? - Włożyła mu rękę podramię, nic sobie nie robiąc z jego morderczej miny.- Bardzo brzydko - przytaknęła Amy.- Pani Lay na pewno nie jest taki - stwierdziła Doreen.- Och, oczywiście, że nie.Lay jest bardzo szczodry.Odgaduje w lot moje życzenia i spełnia każdą zachciankę.Mamnadzieję, że Jason będzie taki sam.- Kiedy go już przekonam, musi mi pani pomóc wybieraćmeble.- Ja? - zdziwiła się Amy.- Pani jest przecież artystką, prawda?Przez chwilę obydwoje, Jason i Amy, bez słowa spoglądali naDoreen.- Rzeczywiście - przytaknęła w końcu Amy.- Skąd paniwie?- Wygląda pani na artystkę.Wszystko ma pani tak świetniedobrane.A ja mam kłopoty z zestawieniem bieli i czerni.Prawda,skarbie? Ale Jason kocha mnie taką, jaka jestem.Powiedz, króliczku?Jason usiłował uwolnić się od swojej niespodziewanejnarzeczonej, ale trzymała się go niby rzep
[ Pobierz całość w formacie PDF ]