[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale może lepiej byłoby nie wiedzieć, co dzieje się wokół.Najpierw jego wzrok padł na Tylendela, który wciąż klęczał, choć już dawnoprzestał szlochać.Blady jak śmierć, pustymi oczami wpatrywał się teraz w swezbroczone krwią ręce, W miejscu, gdzie stało przedtem pięć bestii, teraz nie byłonic, tylko poszarpane ciało Gali i wypalona, rozryta ziemia.Savil zdejmowała właśnie rękę z jego ramienia.Jej twarz przybrała nieodgad-niony wyraz.Savil odwróciła uwagę od Tylendela, który osunąwszy się na ziemię obok niej,popadł w jakiś rodzaj żałosnego transu.Ponownie skierowała wzrok na Vanyela,przysłuchując się temu, co chłopiec opowiadał dwóm pozostałym heroldom..i wtedy powiedziała: Nie znam cię, nie jesteś moim Wybranym szeptał chłopiec.W jego otępiałych oczach odbijało się wycieńczenie, głos straciłbarwę. I odwróciła się od niego, po prostu odwróciła się i rzuciła się na tebestie. Dając nam w ten sposób czas na przybycie tutaj mruknął pod nosemJaysen głosem, który zdradzał udrękę, do jakiej nigdy by się nie przyznał.O bogowie, dzielne biedaczysko.Gdyby nie zatrzymała ich przez tych parę chwil,zastalibyśmy tutaj tylko stertę trupów. Wyparła się go powiedział Lansir, Osobisty Królowej, takim tonem, jakgdyby wciąż temu nie dowierzał. Wyparła się go, a potem. Popełniła samobójstwo dokończyła matowym głosem Savil, choć jejserce dławiła rozpacz.Cierpiała za Tylendela, za utraconą Galę, za wszystko, copowinna była dostrzec już dawno, a przeoczyła. Bogowie, ona popełniła samobójstwo.Wiedziała, musiała wiedzieć, że ża-den Towarzysz nie jest w stanie wyjść cało z walki z wyrsami.Tylendel siedział nieruchomo, tak jak zostawili go przed chwilą.W milcze-niu, nie widzącymi oczami, w których odbijało się całe piekło, patrzył w nicość.Samorodne magiczne światełka, zawieszone nad jego głową, bezlitośnie rzucałyblask na wszystko dookoła.Jaysen przez długą chwilę, bez słowa, potrząsając jedynie nieznacznie głową,przyglądał się uczniowi Savil.Potem obrzucił spojrzeniem Vanyela, a Savil doszłajego myśl: Chłopak jest wciąż połączony z Bramą i słabnie z każdą chwilą.Jeślichcesz, aby wyszedł z tego bez uszczerbku na umyśle.Zabrzmiała w jego słowach niewypowiedziana, lecz wyraznie dostrzegalnamyśl, że nie stałoby się nic złego, gdyby przeoczywszy Vanyela, pozostawićgo samemu sobie aż do momentu, kiedy nie będzie już można uchronić go przedskutkami działania zaklęcia.Ta nuta w myśli Jaysena pozwoliła Savil zorientować166się, że właśnie Vanyela Jaysen obarcza całą winą za wszystko, co zaszło. To nie była jego wina, Jaysenie odparła z bólem w sercu, bliska płaczu,lecz mimo to niezdolna do oszukiwania samej siebie. Cała jego wina ograniczasię tylko do spełnienia próśb Tylendela i nie informowania mnie o tym.To wszystkoprzez moją opieszałość.Jaysen odpowiedział jej krótkim, ale wyraznie sceptycznym skinieniem. W takim razie, musimy czym prędzej zamknąć Bramę, inaczej chłopiec roz-choruje się, albo jeszcze gorzej.Nie było potrzeby ustalać, co owo gorzej mogło oznaczać.Vanyel, zupeł-nie już wyczerpany, niemal przezroczysty, leżał z twarzą przy ziemi, a Bramawysysała z niego ostatnie siły życiowe.Savil nie potrafiła sobie wytłumaczyć,jak niewprawny jeszcze Tylendel i pozbawiony daru Vanyel zdołali wykorzystaćzaklęcie.Jednakże dopóty, dopóki nie przejdą na drugą stronę Bramy, nie miałaodwagi zrywać podtrzymującej działanie zaklęcia więzi łączącej chłopców. Dobrze, ale co zrobimy z tym pobojowiskiem? spytała, wskazując ski-nieniem głowy na tłum ludzi dreptających w miejscu, rozszarpane zwłoki jedynejofiary wyrsów i żałosne ciało Towarzysza. Ktoś musi nad nimi zapanować,bo nie wiadomo, do czego są zdolni.Mogą zaraz się zebrać i wziąć odwet za towszystko, wyrzynając do nogi rodzinę Tylendela, albo wymyślić jakąś historyjkęo heroldach wplątanych w tę. Nawet łzy przysłaniające mgłą oczy nie mogłyprzeszkodzić jej w logicznym rozumowaniu. Zostanę tutaj zdeklarował się Lansir, Elspeth poradzi sobie beze mnieprzez miesiąc czy dwa.Zajmę się Leszarami i. zająknął się .Galą. A jak się dostaniesz do domu? z troską zapytał Jaysen. Zamkniemyprzecież Bramę od drugiej strony, jak tylko się przez nią przedostaniemy, a ty samnie masz ostatnio dość sil, aby wznieść nową. Jak każdy zwykły śmiertelnik odparł z powagą. Na nogach. A.co zrobimy z. Savil obrzuciła krótkim spojrzeniem Tylendela.Chłopiec wciąż trwał w bezruchu, patrząc przed siebie martwym wzrokiem.Je-go pobladła twarz pozbawiona była jakiegokolwiek wyrazu, ale oczy pałały takąudręką, że Savil nie odważyła się zajrzeć w nie głębiej.Bała się, że widok tego, comogłaby w nich zobaczyć, nie pozwoliłby jej dłużej dławić wzbierającego w niejpłaczu. Nie wiem bezbarwnym głosem odparł Lansir. Po prostu nie wiem.Nigdy coś takiego się nie wydarzyło.Zabierz chłopca do domu.Pomyślisz o tym,kiedy będziesz miała na to czas.Zapytajcie o zdanie swych Towarzyszy.Prze-cież ten, który umarł, był jednym z nich.To wszystko, co przychodzi mi do głowy.A teraz lepiej zabieraj się stąd, jeśli chcesz, aby ten drugi został przy zdrowychzmysłach. Jays, zabierz Tylendela, dobrze? powiedziała Savil na głos, chwytającVanyela za ramię i pomagając mu wstać. Lansir.167 Niech was bogowie mają w swej opiece, moi drodzy powiedział Oso-bisty Królowej, a jego swojska, pospolita twarz w jednej sekundzie przeobraziłasię w oblicze świętego uwiecznionego w pięknej rzezbionej figurce. Będzieciepotrzebowali pomocy.Traver?Jego Towarzysz przysunął się doń bokiem i stanął nieruchomo, by Jaysenmógł mu pomóc go dosiąść.Podobnie jak Królowej czy Savil, tej jesieni wiekdawał się Lansirowi we znaki i potrzebował już pomocy Jaysena, aby wspiąć sięna konia.Ledwie jednak znalazł się w siodle, zaraz odzyskiwał wigor i godnośćdużo młodszego Osobistego Królowej mężczyzny, którym był dwadzieścia lattemu.Traver zadarł głowę i spokojnym krokiem ruszył ku ogarniętemu szokiem,zdezorientowanemu tłumowi Leszarów stojącemu wciąż po przeciwnej stronieogrodu.Jaysen szarpnął Tylendela za ramię.Chłopiec, wciąż pochłonięty własnymimyślami, wstał, lecz związany zaklęciem, nie mógł poruszać się swobodnie.He-rold Kasztelana poprowadził go ku Bramie, trzymając rękę na jego ramieniu.Zanimi szedł jego Towarzysz.Jaysen, obejrzawszy się za siebie, rzucił do Savil: Nie mam specjalnej ochoty na przejażdżkę, która nas czeka.Zbyt wielemoże się wydarzyć.Znasz to zaklęcie lepiej ode mnie, a więc może orientujeszsię, czy udałoby się przekształcić tę Bramę tak, aby przeprowadziła nas aż dopałacu?Savil oderwała myśli od nierozwiązywalnego w tej chwili problemu chłopcówi nadal nie wiedząc, co z nimi począć zajęła się szczegółową analizą struk-tury Bramy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]