[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapoznano mnie również z planem wykorzystania naturalnych satelitów planet Układu Słonecznego.Zmienimy ich orbity, przemieniając w statki kosmiczne dalekiego zasięgu.– Wierzę, że wkrótce odkryjemy prosty system stałej łączności z Istotami Rozumnymi w innych układach gwiezdnych – oświadczyła Klodia.– Tajemnica tego systemu tkwi w naszych mózgach, rozwiązanie znajduje się w ludzkich umysłach.Odnajdziemy na pewno klucz do tego szyfru.Podróże telepatyczne to początek drogi.Jutro wyjeżdżam do Werony, gdzie wezmę udział w spotkaniu neuro-anatomów.Była bardzo zajęta, zafascynowana życiem.– Powinieneś zwiedzić Europę – radziła.– Rejon Drugi to prawdziwy raj dla artystów, twórców.Bajeczne zabytki architektury, dzieła sztuki, biblioteki, koncerty, przedstawienia teatralne i baletowe.Wschód stał się strefą nauki.Tam pogłębiamy wiedzę, tu zachwycamy się pięknem stworzonym przez człowieka.Odwiedziłem Mencjusza w Rejonie Czwartym.Kontynent australijski spełnia rolę spichlerza tej części globu.Generał wypoczywa tutaj po trudach kosmicznej podróży.Poznałem jego żonę i cztery córki.Siedzieliśmy na werandzie rodzinnego domu.– Spokój, nareszcie spokój – Mencjusz zapalił fajkę.– Najchętniej patrzę przed siebie, na drzewa, na uprawne pola, na łany pszenicy.Nie podnoszę głowy, mam dosyć nieba, gwiazd, z ledwością toleruję księżyc.Widok uśmiechniętych kobiet wystarcza mi w zupełności.W Rejonie Piątym Olimpiada.Komandora wybrano przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego.Co u ciebie?– Wędruję – odparłem.– I dobrze.Nivenowie udali się w podróż dookoła świata.Też niespokojne dusze.– Arką?– Nie, nazwyczajniejszym jachtem.Przesłali pozdrowienia z Pacyfiku.Trochę im ciasno, no cóż, to nie pływające miasto, ale łódka z żaglem.Po tych wygodach odrobina prymitywu im nie zaszkodzi.– A Lucjusz?– Postanowił zwiedzić kolonię na Marsie.Ot, pojmujesz, taka międzyplanetarna inspekcja.Gadaliśmy do późnej nocy.Gdy zgasły światła w oknach domu Mencjusza, powędrowałem przed siebie, mając nadzieję, że zabłądzę.TER jednak czuwał.Teraz idzie za mną w odległości kilkunastu kroków.Słyszę szelest liści.Nie odważy się zakłócić mojej samotności.Z wyjątkową intensywnością odczuwam otaczającą mnie rzeczywistość, własne istnienie.Pod stopami czuję ziemię, dotykam palcami szorstkiej kory drzewa.Wsłuchuję się w swój nieco przyspieszony oddech.Po tamtej stronie drogi, za krzewami, rozległa płaszczyzna, pola, łąki, pastwiska.Nad nią różowe niebo, jak przed wschodem słońca.Pustka.Cisza.Trwam w samym centrum Wszechświata.Dookoła twarze ludzkie.Otacza mnie tłum Istot Rozumnych.Kosmos kipi życiem.– Zrozumiałeś? – słyszę znajomy głos.– Tak, naturalnie.Wszystko stało się zdumiewająco proste i zrozumiałe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]