[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lizzie poczuła wdzięczność: Becky była przyjaciółką, na którązawsze mogła liczyć.Jej jedyną przyjaciółką, prawdę mówiąc.Miła,solidna, prostolinijna Becky, zawsze gotowa na dodatkowy batonik czywyprawę do centrum handlowego, nawet jeśli czasami wydawała się,cóż, młoda.Po basenie Lizzie poszła prosto do domu.Serce wciążnieprzyjemnie łomotało jej w piersi, skóra swędziała od chloru.Dokuczał jej jakiś nieokreślony ból, nie dość głęboki, żeby zapłakać.Miała wrażenie, że jest pusta jak matrioszka.Jej ojciec? Romans? Jakmogła nie wiedzieć? Czuła, że zajrzała do sekretnego świata dorosłych,którego istnienia wcześniej nie podejrzewała, niebezpiecznie bliskiegojej światu, i nie potrafiła w pełni pojąć, co to wszystko oznacza.Naglezobaczyła ojca robiącego to z Beverly (Gdzie? W tanim hotelu? Na tylejej bmw kombi?) i zrobiło jej się niedobrze.Dom był gorący, duszny i milczący za drzwiami zamkniętymiprzed popołudniowym wiatrem. Mamo?! zawołała, ale nie doczekała się odpowiedzi.Uznała,że matka wyszła.Japonki pisnęły, gdy pośliznęła się nanawoskowanym parkiecie w holu i popędziła po schodach.Dom byłzaprojektowany na planie L, w miejscu spotkania dwóch skrzydeł zpiętra spływały mahoniowe schody, które rozwijały się jak językziejącego psa.Na dole znajdowała się kuchnia i salon, gdzie spędzaliwiększość czasu w ciągu dnia, a w głębi zatęchły pokój, urządzony nabiało jak okropna jadalnia (gdzie Lizzie, jak było do przewidzenia,wysypała żurawinę na dywan w Zwięto Dziękczynienia), i zakazanygabinet taty.Na górze na lewo od schodów mieściły się sypialniecórek, a na prawo była sypialnia rodziców.Gdyby ktoś stanął na końcuskrzydła dziewcząt i krzyknął na cały głos, całkiem możliwe, że niktnie usłyszałby go w drugim skrzydle głównie z powodu puszystejtapicerki, która zdawała się wchłaniać wszystkie dzwięki z pokoi.Zasłony z grubego brokatui puchowe poduszki w poszewkach z aksamitu dodatkowo tłumiłyodgłosy.Czasami, idąc korytarzem, Lizzie uderzała ręką w ścianę, ażbolało, tylko po to, żeby przypomnieć domowio swoim istnieniu.Wstrząśnięta wieściami od Susan tego dnia stwierdziła, że zniewiadomego powodu ciągnie ją do sypialni rodziców, centrumtajemnicy w domu.Co spodziewała się tam znalezć odpowiedzi?Ukryte listy miłosne? Ojca robiącego to z Beverly Weatherlove? Zpewnością nie matkę leżącą w środku dnia.Rolety zostały opuszczone i tylko odrobina światła sączyła się zzaupiętych zasłon, oświetlając sylwetkę na rozesłanym łóżku.Lizzieuderzyła dłonią w kontakt i zamarła z trwogi.Matka leżała na wznak,ubrana w błękitny welurowy spodnium, z maską żelową na oczach.Naszafce nocnej stała butelka Cótes du Rhóne, wiśniowy krążekodznaczał się na drewnie.W prawej ręce trzymała na wpół opróżnionykieliszek, który przechylał się niebezpiecznie.Na łóżku obok niej leżałzakurzony garnitur ojca.Matka drgnęła, słysząc szmer otwieranych drzwi, i trochę winawylało się na łóżko. Art?! zawołała, próbując podnieść się na łokciach.Przesunęłana czubek głowy woreczki z żelem, które jak opaska podniosły jejpiękne jasne włosy, i zamrugała dwa razy, wbijając w nią powiększonezrenice. Och.Przepraszam, skarbie.Jak było na basenie? Janicepostawiła kieliszek na stolikuI strzepnęła dłonią rozlane wino.Lizzie zrobiła krok do przodu.Dobrze się czujesz? Janice usiadła, oparta o poduszki, wachlująclewą ręką płonące policzki.Maska żelowa zostawiła głębokie ślady midelikatnej skórze wokół oczu, nadając jej wygląd oszołomionej sowy.Tak, świetnie.Po prostu pogoda trochę mnie zmęczyła odparła, ale nie zabrzmiało to przekonująco. To chyba alergia.Wszystkie te pyłki w powietrzu. Och mruknęła Lizzie nie całkiem pewna, jak się odnieść dotakiej oczywistej nieprawdy.Matka pachniała trochę cierpko, jakzwietrzały alkohol.Czy była pijana? Lizzie popatrzyła na nią zprzerażeniem.Mama nigdy nie piła. Jesteś pewna?Janice pokiwała głową, z każdym skinieniem uderzając potylicą wwezgłowie.Lizzie z trudem przełknęła ślinę.Od kilku dni czekała na załamaniematki, czekała na wskazówkę, jak ona sama ma zareagować naodejście ojca, ale matka nie uroniła jednej łzy, przynajmniej nie przyniej.Zachowywała się, jakby nic się nie zmieniło.Usiadła do kolacji,ignorując puste nakrycie męża, i wypytała ją o dzień na oboziepływackim.Potem zestawiła listę zakupów i wertowała Gourmet",układając menu na zbliżające się koktajl party.W środę rano jakzwykle pojechała na ćwiczenia metodą Pilatesa, a potem na manikiur.Ale jej głos podskoczył o parę oktaw, stał się ostry i nieprzyjemny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]